Jak już napisałem poprzednio, o wyniki meczów Jagiellonii w pierwszych spotkaniach (Ekstraklasa i eliminacje do LE) jestem spokojny. Remisy wywołałyby u mnie dość duże zaskoczenie na plus, a jakiekolwiek zwycięstwo Żółto-Czerwonych – poważny szok związany z niedowierzaniem.
Po meczu Jaga-Lechia (20 lipca 2018, wynik 0:1) wróciłem do domu zdegustowany. W dzień później obejrzałem to w telewizji. Niestety, wynik był ten sam. Czym charakteryzował się występ Jagiellonii? Otóż jak niżej.
Przy zdobytej przez Lechię bramce nasi zawodnicy przyspali akcję bramkową przeciwników, dojście było za późne, a Guilherme zrobił błąd, że nie doskoczył w odpowiedniej chwili. Generalnie, Wójcicki i Guilherme nie zamykali skutecznie boków.
Sheridan nie nadążał za akcją. Ponadto, obok niego brak było drugiego zawodnika i napastnik nie miał wsparcia. Piłka w kierunku Sheridana to piłka stracona. Tych pojedynków napastnik Jagiellonii nie wygrywał. Powinien się wykazać czymś więcej.
Środkowi obrońcy Lechii poradzili sobie z Sheridanem, nie wzruszył ich też Novikovas, który zaliczał kolejne straty. P. Frankowski na dobre nie zaistniał w tym meczu. Sam nie potrafił wnieść innej jakości. Gracze Jagiellonii mieli problem z celnością. Akcje były szarpane, wrzutki na walkę, dużo chaosu. Dużo piłek oddanych za darmo. Nie układała się też gra w ataku pozycyjnym.
Nie do końca Jaga wiedziała, jak finalnie rozegrać piłkę. Duża niepewność w rozegraniu szybkiego ataku. Brakowało ciekawej, skutecznej akcji na pokonanie przeciwnika. Nie było dobrej wymiany w środku pola. Brak pomysłu, granie na siłę, niestaranność, niedokładność. Strata goniła stratę. Nie mieli jakości w podaniu gracze trenera Mamrota. Gra Jagi nie chciała się poskładać. Jagiellonia powinna dużo więcej od siebie dołożyć. Jeśli ten mecz miał być inspiracją do europejskich pucharów, to na razie nim nie jest.
No i otóż tym właśnie charakteryzował się ten mecz, a na jego powyższy opis składają się uwagi wybrane z komentarza telewizyjnego panów Bartosza Glenia i Grzegorza Mielcarskiego. Tak że nie mnie proszę oskarżać o wieszanie psów na naszych ulubieńcach.
Wymienieni przeze mnie komentatorzy początkowo uznali Jagiellonię za faworyta, lecz pod wpływem wydarzeń boiskowych szybko zmienili zdanie, i wcale im się nie dziwię. Nie była to bowiem gra godna wicemistrza Polski, choć skład osobowy pierwszej drużyny nie uległ żadnej zmianie.
Okazuje się, że mecze przegrane w czasie letnich przygotowań (z Wisłą Płock, Viitorulem i Clujem) oraz remis z Wigrami – to nie był przypadek. I tę właśnie prawdę potwierdziło spotkanie z Lechią. Test przed eliminacjami do fazy grupowej LE – z Rio Ave, Portugalia, wypadł negatywnie. Po tym, co Żółto-Czerwoni pokazali w piątek, tę rywalizację widzę na czarno. Nie pomogą nawet letnie fryzury Guilherme i Novikovasa.
foto: Grzegorz Chuczun, Jagiellonia.net (Strefa Żółto-Czerwona)
0:0
-:-