Matthev | 13 Sierpnia 2018 g. 11:57
Ciężko jest się skupić na przyziemnych obowiązkach, gdy w perspektywie ma się europejskie wojaże. Tego jednak wymagamy od zawodników Jagiellonii, a oni wywiązują się z tego wyśmienicie. Po raz kolejny pokazali, że są zdolni do walki na dwóch frontach z dobrym skutkiem.
Trener Ireneusz Mamrot nie zrobił takiej rewolucji kadrowej jakiej się spodziewaliśmy. Ba, nie było jej praktycznie w ogóle. Zobaczyliśmy „11” bardzo podobną do tej, która wybiegła na czwartkowe spotkanie z KAA Gent. Odpoczynek dostali tylko skrzydłowi, duet Novikovas-Frankowski. Przed meczem obawialiśmy się o kondycję zawodników, którzy w ostatnim czasie przeżywają prawdziwy maraton. Odczuwanie zmęczenia potęgują dodatkowo dalekie podróże, więc szybka regeneracja w takiej sytuacji to podstawa.
Zagłębie w początkowej fazie spotkania szukało swoich szans. Jagiellonia, odpierała kolejne ataki z coraz większym trudem. W końcu, po zagraniu ręką Wójcickiego Miedziowi dostali rzut karny. Bez dwóch zdań był to najbardziej emocjonujący moment rywalizacji. Do piłki podszedł Janoszka, uderzył, a Marian Kelemen po raz kolejny udowodnił, że przyśpiewka „KELEMEN SUPERMAN” nie z wzięła się z nikąd. Kapitalna interwencja bramkarza i jeszcze lepsza obrona dobitki. Chwilę później było jeszcze lepiej. Podanie Romanczka wykorzystał Roman Bezjak, lobując Hładuna. Żółt-Czerwoni pokazali swoje wyrachowanie i skarcili rywala za niewykorzystane sytuacje.
Bramka ustawiła dalsze losy meczu, który powiedzmy szczerze, nie był emocjonujący. W drugiej połowie wynik przy pomocy obrońców podwyższył zaraz po wejściu z ławki Patryk Klimala. Niestety, dla młodego zawodnika trafienie zostało zapisane jakie samobójcze, więc Patryk na swoją premierową bramkę będzie musiał jeszcze poczekać.
Podobny wynik jak z Zagłębiem, w Gandawie da nam awans. Klasa rywala będzie nieporównywalnie wyższa, ale liczymy na sukces. Zespół wygląda bardzo dobrze i jest w stanie osiągnąć historyczny sukces. Trzymajmy kciuki!