Remis.
Matthev | 3 Września 2018 g. 20:09
Kolejny mecz i kolejne, można powiedzieć, stracone dwa oczka. Mimo, że to Jagiellonia goniła wynik to z przebiegu całego meczu zawodnicy Ireneusza Mamrota mogą żałować końcowego rezultatu. Były okazje ku temu, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Wisła Płock po zeszłotygodniowym zwycięstwie w Warszawie była na fali, a ewentualna wygrana nad Jagiellonią miałaby podtrzymać dobrą passę. Początek meczu sprawił, że ten scenariusz wydawał się być wielce prawdopodobny. Żadna z drużyn nie zdominowała, ale to gospodarze byli stroną lepszą. Dochodziła do tego niepewność duetu stoperów Jagiellonii i nieszczęście było gotowe. O ile przy pierwszej okazji Mariana Kelemena uratował słupek. O tyle kilka minut później przy strzale Ricardinho był już bez szans. Zemściła się niewykorzystana sytuacja sprzed chwili i zamiast prowadzenia po 20 minutach, Jagiellonia musiała gonić wynik.
Dziwna sytuacja miała miejsce w końcówce pierwszej połowy. Arbiter po weryfikacji VAR podyktował „11”. Do piłki podeszli kolejno Novikovas i Bezjak. Wydawałoby się, że strzelec powinien być wyznaczony przed spotkanie. Tymczasem pomiędzy wcześniej wspomnianą dwójką doszło do wymiany zdań, która nie wyglądała na koleżeńską rozmowę. Koniec końców strzelał Arvi, ale niestety nie zamienił karnego na bramkę.
Druga połowa była w wykonaniu żółto czerwonych już znacznie lepsza. Jagiellończycy przycisnęli rywala, co przyniosło zamierzony efekt. Po jednym z rzutów rożnych najlepiej w powietrzu odnalazł się Klemenz i strzałem głową wyrównał stan rywalizacji. Lukaz popełniał błędy w defensywie, ale za to po atakowanej połowie zrobił swoje. Zawodnicy z Podlasia próbowali, ale to nie wystarczyło. Mimo szans Patryka Klimali i Karola Świderskiego rezultat nie uległ zmianie, a drużyny podzieliły się punktami.
Nie jest to dobry rezultat dla Jagiellonii, zważywszy, że celem jest mistrzostwo. Całe szczęście teraz jest czas na reprezentacyjną przerwę i pierwszy w tym sezonie odpoczynek od spotkań po dwumiesięcznym maratonie.