Robert | 27 Października 2018 g. 11:57 | Aktualizacja: 28 Października 2018 g. 11:58
Wicemistrz kontra Mistrz, lider kontra trzecia drużyna ligi, Jagiellonia vs. Legia. Mecze te od zawsze budzą duże emocje w regionie, a w ostatnich latach również w całej piłkarskiej Polsce. Tym razem w spotkaniu padł remis.
Mocny początek
Można było obstawiać w ciemno, że Jagiellonia wyjdzie na ten mecz bardzo zmotywowana i prędzej czy później strzeli gola. Prawdopodobnie jednak nikt na całym stadionie nie spodziewał się tego, że Żółto-Czerwoni zdobędą gola tak szybko. Po pierwszej akcji meczu i wywalczonym rzucie rożnym bramkę zdobył Ivan Runje.
Było to niczym policzek wymierzony w stronę piłkarzy oraz przybyłych kibiców ze stolicy. Jagiellonia utrzymała wysokie tempo przez pierwsze kilkadziesiąt minut. Z każdą chwilą było jednak gorzej. Do przerwy wynik się utrzymał, ale w rozmowach można było wyczuć niepokój o wynik. Dużo więcej spokoju dałaby druga bramka.
Niesmak w końcówce
Kiedy wydawało się, że Jagiellonia zdobędzie trzy punkty, na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry - nasz ulubieniec pan Złotek - dopatrzył się przewinienia blisko bramki Mariana Kelemena. Po stałym fragmencie gry wykonanym przez Andre Martinsa, piłka uderzyła w poprzeczkę, a do bramki futbolówkę głową dobił Kulenović. Tym samym Pan Złotek potwierdził domniemania kibiców w całej Polsce, że obecnie jest na poziomie sędziowania miejskiej ligi halowej w Milanówku.
Pretensje o bramkę do obrońców może mieć również Marian Kelemen, któremu koledzy z drużyny niespecjalnie pomogli przy interwencji pozostawiając samotnego Kulenovića..
Bramki tracone w końcówce najbardziej bolą, ale zespół pokazał zaangażowanie i walkę. To już piąty mecz z rzędu bez porażki ze stołecznymi. Najbliższy mecz w Sosnowcu, a tam - TYLKO ZWYCIĘSTWO!