Matthev | 8 Grudnia 2018 g. 23:04
Dwie zupełnie różne połowy, dwie twarze Jagiellonii, które finalnie pozwoliły wywieść z Krakowa punkt. Powiedzmy sobie szczerze, możemy czuć niedosyt.
Wiedzieliśmy, że brak Ivana Runje może być problemem. Nie można od tak zastąpić czołowej postaci zespołu, do tego potrzebny jest czas, a tego jak narazie nie było dużo. Trener Mamrot postawił na duet Klemenz-Mitrović i niestety, delikatnie mówiąc, nie wyglądali oni najlepiej w sobotni wieczór - szczególnie w pierwszej połowie.
Obaj Panowie zawinili przy pierwszej bramce Kolara, brak komunikacji dał się we znaki. Fakt, zawodnikowi Wisły dopisało również szczęście, bo sposób w jaki wykończył akcję był conajmniej niezgrabny, żeby nie powiedzieć nieporadny. Piłka skończyła jednak w siatce, reszta kibiców Wisły nie interesuje. Drugie trafienie także padło łupem Kolara, a winą za tą bramkę niestety musimy obarczyć Klemenza, który po dobrym występie w Gdyni, teraz nie sprostał oczekiwaniom. Na przerwę schodziliśmy ze zwieszonymi głowami. Starania nie przynosiły żadnych efektów, a dodatkowo sami sobie rzucaliśĶy kłody pod nogi.
Trener Mamrot musiał wstrząsnąć zespołem w przerwie, bowiem w drugiej połowie wszystko uległo zmianie. Wisła pod naciskiem Jagiellonii przestała istnieć. Żółto-Czerwoni wyglądali jak stado wściekłych psów spuszone ze smyczy. Kwestią czasu zaczęła być kontakowa bramka Białostoczan. W role kata Wiślaków wcielił się Marko Poletanović, który jak strzela to robi to widowiskowo. Kolejna ładna bramka zapisana na koncie środkowego pomocnika. Swoją drogą - coraz wyraźniej zarysowuje się przepaść pomiędzy poziomem ligi, a umiejętnościami Marka. Jagiellonia będzie miała jeszcze dużo radośći z tego piłkarza.
Żółto-Czerwoni słapali wiatr w żagle i poszli za ciosem. Sheridan strzelił w drugim kolejnym meczu, co dawno mu się już nie zdarzyło. Cieszy bardzo postawa snajpera rodem z Irlandii! Liczymy, że Cillian będzie w stanie wrócić do formy z początków swojej przygody w Białymstoku, bo takiego zawodnika potrzebujemy!
Mniej widoczny był dzisiaj Karol Świderski. Poza jedną doskonałą sytuacją po strzele głową był raczej niewidoczny, ale nie codziennie jest niedziela. Ciężko oczekiwać, żeby Karol strzelał w każdym spotkaniu. Nie można zrzucać na niego całej odpowiedzialności za dorobek bramkowy zespołu. Siła drużyny tkwi w fakcie, iż trafienia rozkładają się na kilku piłkarzy, co jest oczywiście zdrowe dla chemii w białostockiej ekipie.
Pomimo prób i sytuacji Jagiellonii nie udało się postawić krpoki nad "i", a spotkanie zakończyło się podziałem punktów. Patrząc na mecz ze spokojnem, możemy żałować. Gdyby nie proste błędy w obronie wracalibyśmy na Podlasie z kompletem oczek. Niestety, nie tym razem.