W ostatnim wydaniu Smaganych Biczem Satyry mieliśmy się w dość szyderczy sposób odnieść do tego co w ostatnich tygodniach dzieje się w Wiśle Kraków. Nie doszło to tego, a ktoś może zapytać dlaczego? Z prostej przyczyny.
Przejrzyjcie internet. Sytuacja Wisły jest w ostatnich dniach na czele głównych tematów. Poziomu opisywania tego co się dzieje nie sposób nazwać inaczej jak szambo. Po prostu. Szczególną radość w obśmiewaniu sytuacji w Wiśle mają praktycznie wszyscy. Wiślaccy kibice i dziennikarze sami siebie wystawiają na strzały niejednokrotnie firmując swoimi nazwiskami głupoty i kretyńskie decyzje i sytuacje. Niestety, bądź stety, ale tak jest. Szkoda mi w tym wszystkim normalnych kibiców Wisły, tak po ludzku. Oni widzą i rozumieją co się dzieje. To na żadnych SKWK, Sarapatach, Vannach ETC nie będzie leżał ciężar odbudowy Wisły. To właśnie Ci zwykli kibice będą dążyć do tego, by klub powstał z kolan. Bo to mimo wszystko jeden z bardziej zasłużonych klubów w naszej piłce. Tak jak walczy Widzew, ŁKS, czy też Polonia Warszawa – jest trudno, ale zmagania o powrót do normalności trwają. Tak samo będzie w Krakowie.
Patrząc na to wszystko nieraz z zażenowaniem mam jeszcze większą świadomość tego w jakiej sytuacji jest Jagiellonia. Budżet skromny, ale poukładany. Bez szaleństw, bez fajerwerków, ale jest solidnie. Sprzątaczka, zwykły pracownik, masażysta czy zawodnik mają pieniądze na czas. Takie jak w kontrakcie czy umowie. Na czas, po prostu. Jakaż to abstrakcja z punktu widzenia Wisły? Ba, jakaż to abstrakcja z punktu widzenia Lechii! Czyż nie? Jaką abstrakcją z punktu widzenia wielu klubów jest budowa ośrodka treningowego przy ul. Elewatorskiej. Szanujmy to i doceniajmy. To pokazuje, że wyniki, które do nas przyszły nie są kwestią przypadku. To, że jesteśmy, gdzie jesteśmy to wynik wielu lat pracy, doskonalenia procedur, nauki i nabierania doświadczenia przez ludzi. Oczywiście są niedociągnięcia. Są problemy – to jasne i bezdyskusyjne. Jako osoba, którą dąży zawsze do lepszego widzę to i niejednokrotnie mają mnie zapewne w klubie dosyćs. Niemniej jednak tu idzie o udoskonalenie i rozwój, a nie o byt. To zasadnicza różnica.
Klubów takich jak Jagiellonia z takim potencjałem na rozwój i stabilnością nie ma w lidze wiele. Może czas stawiać nasz klub jako przykład każdemu jak powinno się budować piłkę? Może warto czerpać stąd nauki? U nas nie ma dyrektora sportowego – którzy często są w dziwnych kontaktach z managerami piłkarskimi. Zarząd doskonale wie jak postępować z managerami. Nie zawsze tak było. Ale nauka z czasem przyszła i daje efekty dzisiaj. Takie kluby jak Lechia czy Legia mają NOTORYCZNIE problemy z głupkami, lub cynicznymi „dojarzami” na tych stanowiskach. Wspomniałem te dwa kluby nie bez przyczyny. Są to bez wątpienia duże marki na piłkarskiej mapie Polski. W tym roku będą walczyć o najwyższe laury w lidze, dołączając do tego Lecha. Mają one jednak duże problemy z finansami. W obecnej całej tragiczno-komicznej sytuacji Wisły Komisja Licencyjna po stokroć mocniej powinna pochylić się nad kwestiami licencyjnymi. Tak nie może być, że zespoły, których nie stać na wiele, dalej kontraktują za grube tysiące nowych zawodników. Stosują znany w biznesie manewr, tzw ucieczka do przodu. Mając nóż na gardle sprowadzają klasowych, ale nietanich w utrzymaniu, piłkarzy, którzy mają dać im przychód w przyszłości. Często tak się nie staje. Tutaj przykładem wręcz książkowym jest były prezes Legii, który na poczet przyszłych wpływów z dochodów z Ligi Mistrzów wydał pieniądze , które klub miał zarobić. To dzisiaj wraca i będzie wracało. Zasypać taki dołek jaki jest przy Łazienkowskiej nie będzie łatwo. Kto myśli, że to nie problem, niech sobie przypomni Wisłę kiedy Ligę Mistrzów atakował Maaskant. Nie udało się i co mamy dzisiaj? To samo można powiedzieć o Lechii
Pokazując powyższe chciałbym przekazać, że problemy Wisły są dzisiaj bliższe Legii i Lechii niż sobie mogą myśleć ich kibice. Problemy te grożą każdemu z klubów – każdemu w naszej lidze, w tym Jagiellonii, jeśli dojdzie do zmian, które doprowadzą do zaprzepaszczenia tego co osiągnięto. Wystarczy poszaleć z kontraktami zawodników. Wystarczy, że do klubu wróci przysłowiowy Wienio lub jemu podobni i w niedługim czasie takie problemy mogą być naszą rzeczywistością. Także szanujmy to co mamy, patrzmy na ręce i piętnujmy życie ponad stan.
Nie może tak być jak w Lechu, kiedy klub z długami, z długami wobec wszystkich, od A do Z, ogłasza bankructwo. Nie płaci swoich rachunków, a potem się okazuje, że Amica z Wronek zmienia nazwę, siedzibę i gra w lidze jako Lech Poznań. To po prostu już nie tyle niesmaczne, co nieuczciwe. Pytanie ile z tamtych starych długów zostało spłaconych przez Panów Rutkowskich? Czy dogadano się z wierzycielami, restrukturyzowano długi, umarzane w części. Nie słyszałem o tym, a nieświeży zapach unosi się w Poznaniu do dzisiaj. Taka niegospodarność nie jest po wielkopolsku. Ktoś ucierpiał, a tak być nie powinno. Po prostu. Podobne przykłady można przytaczać i przytaczać. Widzew, Zawisza, Piotrcovia, Polonia etc.
To wszystko co wyżej opisałem realia naszej piłki i wrócę dużym łukiem do Jagiellonii. Doceniajmy co mamy. Pomagajmy, kiedy trzeba i patrzmy na ręce. Jest dobrze i może być lepiej. Wszyscy będziemy się cieszyli. Niemniej jednak nie zapominajmy, że kiedy zaczną pojawiać się znaki zapytania trzeba to pokazywać. Niech obecne wydarzenia będą dla nas nauczką, pracujmy razem. Tak u podstaw, zwyczajnie. Wtedy efekty będą później, ale na lata.
Do siego roku!