Matthev | 17 Lutego 2019 g. 10:35
Kuba Wójcicki - człowiek od zadań specjalnych w Jagiellonii. Rezerwowy Zółto-Czerwonych w 94 minucie zapewnił Białostoczanom komplet punktów. Stadion eksplodował!
Białostoccy kibice zdążyli już przywyknąć do terminu "Mamrot Time", który jest aktywowany w ostatnich minutach spotkań, gdy to Żółto-Czerwoni przeciągają szalę zwycięstwa na swoją stronę. Nie inaczej było tym razem. Kuba Wójcicki ponownie wcielił się w rolę bohatera i podobnie jak w pamiętnym meczu z Arką, zdobył decydującą bramkę. Drugie trafienie Wójcickiego w Jagiellonii, drugie w ostatnim sekundach. Jak mało kto, ma instynkt w decydujących o losach rywalizacji sytuacjach. Jak mało kto, potrafi zachować zimną głowę.
Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando gospodarzy. Drużyna Ireneusza Mamrota kontrolowała przebieg spotkania, raz po raz, zagrażając bramkce Dahne. O przewadze Jagiellonii niech najlepiej świadczy fakt, że goście dwukrotnie musieli wyjmować piłkę z siatki, niestety zawdnicy Żółto-Czerwonych znajdowali się wówczas na spalonym. Szczególnie aktywny, jak na bocznego obrońcę, w polu karnym rywali był Zoran Arsenić, który dwukrotnie był bliski zdobycia gola. Efektownym strzałem nożycami popisał się również kapitan, Taras Romanczuk, a w sytuacji sam na sam, dogoniony został Arvydas Novikovas. Reasumując, pierwsza połowa w wykonaniu Wicemistrzów Polski mogła się podobać.
Tego samego nie możemy powedzieć o drugich czterdziestu pięciu minutach. Ciężko cokolwiek napisać o przebiegu drugiej połowy. Ani Jagiellonia, ani Wisła nie stwarzały sobie sytuacji. Byliśmy świadkami wielu niepotrzebnych fauli, dyskusji i przepychanek. Sytuacja uległa zmianie dopiero w doliczonym czasie gry, gdy sfaulowany z lewej strony pola karnego został Novikovas. Ku zdziwieniu wielu, do piłki podszedł debiutujący, Martin Adamec. Jak się później okazało trener Mamrot wiedział, co robi. Dośrodkowanie, poprzeczka po strzale Scepovicia, zamieszanie i... euforia. Kuba Wójcicki uszczęsliwił wszystkich obecnych na stadionie przy Słonecznej! Arbiter Kwiatkowski zakończył spotkanie, a Żółto-Czerwoni mogli zacząć świętować.
Nie każdy był niestety w nastroju do świętowania. Taras Romanczuk w trakcie spotkania został obrażony przez zawodnika Wisły, Dominika Furmana. W stronę kapitana Jagiellonii padły określenia "banderowiec", "farbowany lis" oraz "zdrajca". Furman, kolejny raz pokazał swoje wybujałe ego. Miejmy nadzieję, że liga podejmie odpowiednie kroki, by wyciągnąć konsekwencję wobec pomocnika Wisły. Takie zachowania trzeba srogo karać. Cały świat walczy z rasizmem, a teraz, gdy zaistniała powyższa sytuacja, jest okazja, by przeciwstawić się temu otwracie, nie tylko ładnymi słowami i wystąpieniami.
Zdobywamy komplet punktów, umacniamy się na podium i walczymy dalej. Kolejny przystanek - Kraków.