To kolejny mecz w tym sezonie, gdzie ewidentnie brakuje naszej drużynie polotu. O ile zdarzały się ciekawsze fragmenty w zremisowanym meczu z Górnikiem Zabrze, tak dzisiaj taki moment był jeden (strzał Poletanovicia obok bramki), a reszta meczu to były niebywałe męki Żółto-czerwonych. Zawodnicy grali wolno, bez radości, bez kreatywności. Często decydowano się na indywidualne akcje, które jednak w większości ostatecznie były kończone stratą i kontrą Korony.
Nie chcę rozpisywać się o postawie każdego piłkarza. Wspomnę tylko o kilku zawodnikach, którzy szczególnie mnie w tym oraz w porzednich meczach mocno zawiedli. To Arvydas Novikovas, Marko Poletanović, Zoran Arsenić oraz Martin Pospisil. Novikovas znowu wrócił do swoich nawyków przed dostawą „snickersów”. Poletanović z dowódcy środka pola stał się pozorantem za 5 złotych, który nie potrafi podać na 5 metrów. Martin Pospisil nadal holuje piłkę, brakuje mu tego błysku który pokazywał już wiosną poprzedniego roku, a Zoran Arsenić znowu zachowuje się nonszalancko i głównie z jego zachowania pada bramka. Można go usprawiedliwiać grą na nieswojej pozycji, ale Chorwat już drugi raz w krótkim czasie zachował się jak amator. Najpierw we Wrocławiu przed polem karnym podjął nieudaną próbę dryblingu, a wczoraj biegł 20 metrów za Arveladze i nie był w stanie go sfaulować i zatrzymać na połowie boiska. Przy tej bramce można też wrzucić spory kamień do koszyka Poletanovicia, który tylko przyglądał się na to jak Arsenić nieudolnie próbuje zatrzymać piłkarza Korony jednocześnie odprowadzając go przed pole karne, gdzie zawodnik Korony oddał strzał na bramkę Kelemena. Żeby tego mało, to potem po nieudanym podaniu Poletanovicia poszła kontra na 0-2 i piłkarze znowu siedli.
Powstał ogromny bałagan w drużynie. O ile w poprzednich meczach można było mieć wątpliwości, czy drużyna jest optymalnie przygotowana fizycznie, tak w sobotę wszystko raczej wyglądało tak jak należy. Drużyna przebiegła 116,71 km. To wynik bardzo przyzwoity. Można nawet powiedzieć, że w pełni optymalny. Trener Ireneusz Mamrot trafnie zauważył na konferencji, że istnieje duży problem z cechami wolicjonalnymi. Pozostaje się mi z tym zgodzić. Jagiellonia jest drużyną tylko z definicji, bo na boisku tej drużyny kompletnie nie widać. Nie widać ruchu, jeden za drugiego raczej nie walczy, nie pokazuje się do gry. Wspominałem już o tym wcześniej. Brakuje współpracy, gry na jeden kontakt w dwójkach, trójkach, próby zdominowania rywala na skrzydle, w środku pola, gdziekolwiek. Często akcja wygląda tak, że piłkę przejmuje jeden piłkarz i czeka aż drugi mu podbiegnie do podania, a powinno to wyglądać tak, że już przed przyjęciem zawodnik A powinien mieć do gry piłkarza B.
Gol na 0:2. Strata Poletanovicia, ale co robi drużyna. Powstaje czarna dziura piłkarze truchtają sobie bark w bark z piłkarzami Korony. Zero ruchu, zero podejścia do gry i wieczne oczekiwanie, że piłka pójdzie do bocznego obrońcy, a potem prowizorka na skrzydle. #JAGKOR pic.twitter.com/Xo5ZtUGZ40
— PiTeRo (@HeelPiTeRo) 16 marca 2019
Powyżej widzicie stopklatkę z momentu podania Poletanovicia do Klimali przed kontrą na 0:2. Z jednej strony jest to niedokładne podanie Marko, a z drugiej kompletny brak wsparcia ze strony kolegów. Powstaje bardzo duża przestrzeń między nim, a linią ataku i nikt nie raczy w nią wejść, aby ułatwić rozegranie akcji. To kluczowa strefa, gdyż dominacja w niej oznaczałaby, że przed naszym piłkarzem pozostawałoby tylko dwóch stoperów do ogrania, a tak to idzie łatwe do odczytania podanie na kilkanaście metrów, które z łatwością przecina obrońca. Takich sytuacji była cała masa. Nie mam zamiaru ich tutaj wszystkich analizować, bo to nie moja działka. To zadanie trenera.
No i dochodzimy do głównego tematu tego tekstu. Trener Ireneusz Mamrot nabrudził, powinien to posprzątać. Ale czy dostanie na to szansę? Po dobrym debiutanckim sezonie 2017/18 i bardzo dobrej postawie w Europie moim zdaniem na szansę absolutnie zasłużył. Zwalnianie trenera w tym momencie byłoby głupim posunięciem, które może usprawiedliwić tylko zatrudnienie fachowca z wysokiej półki trenerskiej. Czy taki obecnie jest dostępny? W Polsce bezrobotne są gwiazdy tzw. karuzeli: Leszek Ojrzyński, Dariusz Wdowczyk, Jan Urban, Dariusz Dźwigała, Jacek Zieliński. Zatrudnianie kolejnych takich trenerów nie ma sensu, bo to odrywacze kuponów przyzwyczajeni do kolejnych umów z przekonaniem, że jak coś się zawali to i tak zaraz ktoś zadzwoni z kontraktem i tak w kółko. Tutaj trzeba fachowca zza granicy. Na rynku jest kilka znalezionych przeze mnie bardzo ciekawych nazwisk. Jest Nestor El Maestro, młody, 35-letni szkoleniowiec, który ma za sobą zdobycie mistrzostwa Słowacji ze Spartakiem Trnava, pracę w Bułgarii z CSKA Sofia, a wcześniej bardzo długo był asystentem i pomagał w pracy znanym trenerom w znanych klubach. Kolejnym na liście jest Zoran Barisić. To 48-letni Austriak, który szlify trenerskie zbierał w Rapidzie Wiedeń, a potem też trenował pierwszą drużynę stołecznego klubu. Ostatnio prowadził Olimpiję z Lubljany. Miasto Białystok współpracuje z Eindhoven, więc podążyłem tym tropem ścieżką piłkarską i odnalazłem Holendra Dennisa Haara. To obecny trener drużyny U21 PSV. Ma bogate doświadczenia w pracy z młodzieżą, gdyż zaczynał jako trener w drużynach juniorskich AZ Alkmaar, potem długo asystował w pierwszej drużynie. Miał okazję pomagać takim nazwiskom jak Gertjan Verbeek, Dick Advocaat, Marco Van Basten czy John van der Brom. 42-letni Holender jeszcze nie dostał poważnej szansy jako dowódca w seniorskiej piłce, Jagiellonia mogłaby być dla niego szansą na taki debiut. Według portalu Transfermarkt w czerwcu tego roku wygasa jego umowa z holenderskim klubem. Być może zgodziłby się na pracę od nowego sezonu w nowym klubie jako trener pierwszej drużyny.
Jednakże to tylko kilka nazwisk znalezionych w internecie. Nawet nie wiem czy one są realne w kontekście pracy w Jagiellonii. Przypomnijmy, że dopiero budujemy bazę, a w klubie nadal nie ma działu skautingu, nie ma dyrektora sportowego. Wszystko jest organizowane przez prezesa Cezarego Kuleszę. O ile dla trenerów z karuzeli nie ma to znaczenie, tak dla trenera zagranicznego takie ograniczenia mogłoby znacząco go zniechęcić do pracy w Białymstoku. Dlatego też uważam, że najbardziej optymalnym rozwiązaniem byłoby postawienie na Mamrota. Szczególnie, że prezes był cierpliwy wobec Michała Probierza w sezonie 15/16. Panie trenerze, prosimy o w pełni profesjonalne podejście do tematu. Trzeba ukrócić wszelke harce zawodników w klubach, ostatecznie skończyć z wolną amerykanką i skupić się na pracy, bo jest nad czym pracować.
0:0
-:-