22 maj 2010 rok. Dokładnie wtedy Jagiellonia po raz pierwszy w swojej historii sięgnęła po Puchar Polski. Minęło już dziewięć lat, a kibice pamiętają moment triumfu jakby to było wczoraj. Wyjściowa "11" z tamtego spotkania na stałe zapisała się w historii klubu.
Po dziewięciu latach Jagiellonia ma okazję powtórzyć największy w historii klubu sukces. Wydarzenie, które zapoczątkowało nową erę w dziejech zespołu z Białegostoku. 22 maja 2010 roku Żółto-Czerwoni grali jeszcze na starym stadionie przy Słonecznej, a o profesjonalnej bazie treningowej nie było nawet mowy. Sezon 2009/2010, w którym Jagiellonia zdobywała Puchar Polski, a chwilę później Superpuchar był dopiero trzecim sezon Białostoczan po powrocie do Ekstraklasy w 2007 roku. W międzyczasie nasza rodzima liga zdążyła już mieć trzech sponsorów tytularnych. Osiągnięcia porównywalne z dwukrotnym Wicemistrzostwem Mistrzostwem Polski były poza wyobraźnia kibiców. Wówczas w kategoriach sukcesu było rozpatrywane spokojne utrzymanie się. Puchar Polski w roku 2010 był czymś ponad stan na ówczesne warunki, a zarazem punktem zwrotnym w nowoczesnej historii Jagiellonii.
O sile Żółto-Czerwonych stanowili zawodnicy, którzy obecnie wcielili się już w role trenerów lub ekspertów telewizyjnych. Są też tacy, dla których zdobycie Pucharu Polski było trampoliną umożliwiającą osiągnięcię kolejnego, wyższego poziomu. Tutaj należy wspomnieć chociażby o Kamilu Grosickim czy Igorze Lewczuku. Mimo, że minęło już niemal dziesięć lat, wciąż znajdziemy zawodników obecnie reprezentujących żółto-czerwone barwy (lub zasiadających w sztabie trenerskim), którzy pamiętają największy w historii klubu sukces. Rafał Grzyb oraz Grzegorz Sandomierski - oba te nazwiska spajają ówczesną Jagiellonię z obecną. Grzesiek Sandomierski w międzyczasie zwiedził inne klubu z Polski czy zagranicy, ale Rafał Grzyb nieprzerwanie i wiernie bronił naszych barw. Dla nich spotkanie to będzie miało szczególny charakter. Na własnej skórze doświadczyli oni ogromnego postępu sportowego i organizacyjnego białostockiej Jagiellonii.
Gdyby nie sukces z 2010 roku nie byłoby wyjazdu do Salonik, nie byłoby pierwszego europejskiego starcia z Arisem. Prawdopodobnie, gdyby nie triumf w Bydgoszczy, nie byłoby klęski w Pawłodarze. Prawdopodobnie, gdybyśmy nie pokonali wówczas Pogoni nie byłoby wyjazdu do Rio Ave czy Gentu. Jak widać, osiągnięcie jakim bez wątpienie był Puchar Polski, odcisnęło piętno na Jagiellonii.
2 maj 2019 roku. Żółto-Czerwoni staną przed szansą powtórzenie największego w historii Jagiellonii sukcesu. Będzie to zupełnie nowa drużyna, z innym trenerem i innymi priorytetami, ale głodna sukcesu. To Oni mogą napisać kolejny piękny rozdział na kartach białostockiej historii. Największe triumfy rodzą się w bólach, a tych w obecnym sezonie nie brakowało - dosłownie. Nie chodzi już o samoe wykini, na które nie powinniśmy narzekać, ale zdrowie zawodników. Dawno nie było rozgrywek, w trakcie których trener miałby aż tak ogroniczoną rotację, właśnie przez urazy. 2 maja już samo w sobie jest pięknym świętem, ale dla nas Białostoczan może być one jeszcze piękniejsze.
Do boju BKS!RELACJA TEKSTOWA:https://jagiellonia.net/live,543.html