Bajka. Nie nasza!
Lukasz | 12 Maja 2019 g. 19:40
Sport pisze niesamowite historie. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Wystarczy przypomnieć sobie zeszłotygodniowe spotkania w Lidze Mistrzów. Na naszym rodzimym podwórku również znajdziemy kilka przykładów...
... jednym z nich jest właśnie Piast Gliwice. Gliwiczanie piszą swoją historię w tym sezonie, a spotkanie z Jagiellonią będzię jej kolejnym, pięknym rozdziałem. Doliczony czas gry meczu w Gliwicach nadaje się na krótkometrażowy materiał ukazujący sport z obu perspektyw. Kolorowej i radosnej Piasta oraz smutnej i rozczarowującej Białostoczan.
Gdy Zółto-Czerwoni wyrównali w 88. min spodziewaliśmy się, że to jeszcze nie koniec emocji.. i mieliśmy rację. Był to dopiero początek. Dopiero wsiadaliśmy na karuzelę emocji. Nie musieliśmy długo czekać na odpowiedź gospodarzy. Grzegorz Sandomierski genialnie wybronił pierwsze uderzenie. Wydawało się, że uratował skórę podopiecznym Ireneusza Mamrota. Nic bardziej mylnego. Tomasz Jodłowiec soczystym wolejem umieścił pikę miedzy spojeniem słupka z poprzeczką. Ławka rezerowowa Gliwiczan wraz z e sztabem szkoleniowym wbiegła na boisko, by świętować zwycięstwo. Mało brakowało, a stalisby się obiektem internetowych żartów.
Jesus Imaz chwilę później kolejny już raz ustawił piłkę na 11 metrze. Dotychczas był nieomylny. Do dziś. Szmatuła wyczuł intencje Hiszpana, stając się bohaterem trybun. Arbiter, mimo że piłka wyszła na rzut rożny, nie pozwolił już na wznowienie gry. Jagiellonia wraca z Gliwic ze spuszczonymi głowami, ale wciąż z nadziejami. Nadziejami na europejskie puchary.
Rok temu to My pisaliśmy piękną historię. W obecnym sezonie dzieje się ona z udziałem Piasta. Trudno nie kibicować takim inicjatywom. Mimo, że całym sercem jesteśmy za Jagiellonią. Musimy oddać szacunek drużynie z Gliwic.
Do boju BKS!