Aniśmy się spostrzegli, jak Jaga, chyłkiem-boczkiem wyemigrowała z naszej ojczyzny i osiedliła się gdzieś tam na świecie – trochę na Bałkanach, trochę na Słowacji, a trochę jeszcze w kilku innych krajach. A żałosne efekty tego exodusu można było zaobserwować na wiosnę tego roku, kiedy to w zespole zabrakło jednych z ostatnich rodzimych piłkarzy w osobach Karola Świderskiego i Przemka Frankowskiego. Rodaków w Jadze pozostały tylko niedobitki.
Nikt mnie nie przekona, że gromada rycerzy zaciężnych, czyli najemników zagranicznych, z których kilku to bardziej turyści niż zawodnicy, będzie walczyła o wytyczone cele klubowe tak samo zaciekle i z takim samym zapałem, z jakim walczyliby na ich miejscu swojacy.
Bo jednak co swoi to swoi. Oprócz wspólnej zarówno dla obcokrajowców jak i rodaków siły napędowej w postaci konieczności budowania swojej marki osobistej, oprócz warunków finansowych i socjalnych, naszych motywuje jeszcze przecież patriotyzm narodowy i lokalny, a także ambicja, żeby nie narobić sobie wstydu przed rodziną, sąsiadami, czy kolegami. Zwłaszcza brakuje wychowanków, którzy utożsamialiby się z klubem.
Nie przemawia przeze mnie tutaj ksenofobia albo szowinizm, nie mam nic przeciwko zjawisku zatrudniania obcokrajowców, ale do licha zachowajmy zdrowe proporcje! Obsadźmy Polakami przynajmniej połowę składu wyjściowego i zajmijmy się tym póki czas! Zbytnie umiędzynarodowienie grupy nie wychodzi jej na dobre ani ze względów wolicjonalnych, o których wspomniałem wyżej, ani chociażby językowych. Więcej cukru w cukrze – że zacytuję klasyka.
Wiem, że jeśli chodzi o zawodników polskich, rynek jest niesamowicie trudny, bo to i ciężko znaleźć właściwego człowieka na właściwe miejsce, ciężko walczyć z bogatszą konkurencją o zawodnika, a i wymagania krajowych delikwentów bynajmniej nie ułatwiają podpisania umowy.
Kluby coraz śmielej wykorzystują letnią przerwę w rozgrywkach. Jedne – jak Legia czy Lech – zbroją się w sposób rewolucyjny, inne – ewolucyjnie. W Jagiellonii natomiast jak na razie, nadal trwa oszołomienie zagranicą. Z nowych zawodników – jeden już zaklepany, drugi w trakcie zaklepania. Może Polacy? Akurat! Hiszpański skrzydłowy Juan Camara i chorwacki bramkarz Krsevan Santini…
Uważam jednak, że to droga do nikąd. Aby drużyna mogła dać z siebie wszystko, a nie grać czasami na niby, jak parokrotnie podejrzewałem, musi zostać zrepolonizowana. Prezes Kulesza i trener Mamrot powinni przywieźć ją z powrotem do Polski i przywrócić jej bardziej swojski, a nie egzotyczny charakter. Apeluję więc o to do zarządu Klubu i do trenera. Nie zmarnujcie Panowie nadchodzącego okna transferowego.
Czop
Do Grzegorz Cylwik. Nie zrozumiałeś mojej myśli przewodniej. Piszesz o gwarancji. Co za naiwność. Moje pytanie do dyskusji brzmi natomiast tak: kto daje lepszą NADZIEJĘ na wynik, obcy czy swoi?
0:0
-:-