Jagiellonia pojechała do Gdańska po 3 punkty. Trener Mamrot poza zmianą Runje zachował ten sam skład co w meczu z Zagłębiem. Po raz kolejny w wyjściowym składzie zameldował się Patryk Klimala. Czy było to optymalne rozwiązanie?
Patrząc na przebieg pierwszej połowy, można zrozumieć wybór trenera. Zastanawia mnie jednak, czy postawienie na silnego Mudrinskiego, który potrafi świetnie grać tyłem do bramki, jak również przytrzymać piłkę pod presją, nie byłoby bardziej korzystną opcją.
Założeniem Jagiellonii w pierwszej połowie było kompaktowe ustawienie 1-4-4-2 w okolicach środkowej linii boiska. Patryk Klimala i Jesus Imaz mieli poprzez swoje ruchy za piłką odcinać od podań defensywnego pomocnika Lechii. Niestety, Makowski rozegrał świetne zawody i to głównie dzięki jego mądremu przemieszczaniu się Lechia prowadziła grę. Jagiellonia była nieco przyczajona, ustawiona na dwóch liniach na własnej połowie. To kompaktowe ustawienie nie wyglądało źle, chociaż zdarzały się momenty kiedy pomocnicy zostawiali dość dużo miejsca pomiędzy liniami, co potrafili wykorzystać nasi rywale.
Tak głęboką obrona powodowała, że w ataku zespół miał ograniczone pole działania. Niemal przez cała pierwsza połowę Jagiellonia zaraz po odbiorze piłki starała się zagrać długa piłkę za plecy obrońców, tak by Klimala mógł wykorzystać swoją szybkość. Nie było to ani skuteczne, ani najlepsze rozwiązanie. Uważam, że należało zabezpieczyć piłkę i przejść do zorganizowanego i ustawionego ataku pozycyjnego, przesuwając większą liczbę zawodników pod bramkę Lechii.
Większa kontrola nad miejscem budowania akcji ofensywnej pozwoliłaby na zastosowanie wysokiego pressingu i umożliwiła pozostanie większej liczby zawodników bliżej bramki rywala. Niestety, przez pierwsze 40 minut zespół trenera Mamrota atakował bez pasji oraz, co najważniejsze, w atakach brała udział bardzo mała liczba zawodników wbiegających w pole karne.
Najlepsze okazje w tej części meczu Jagiellonia stworzyła po dośrodkowaniach z bocznych stref boiska. Tutaj można było zaobserwować dwa sposoby na dostanie się w wolne strefy. Pierwszy- rotacja pomiędzy Camarą i Bodvarem. Kiedy Camara powinien schodzić do środka po piłkę, Bodvar powinien obiegać go wzdłuż linii. To właśnie on powinien być adresatem podania ze środka pola. Analogiczna sytuacja miała miejsce również na drugim skrzydle. Drugi sposób to ruch Camary na zewnątrz po wcześniejszym ruchu do piłki.
Kiedy Jagiellonia znajduje się w polu karnym rywali również widać pracę wykonywaną na treningach. Świetnie zachowuje się Imaz, który niemal za każdym razem wybiega w okolice „11”. Jego ruch jest zsynchronizowany z ruchem Klimali, który atakuje „pierwszy słupek”.
Nie najlepiej wyglądało również rozegranie od tyłu. Podobnie jak w meczu z Zagłębiem, Taras schodził bardzo nisko między środkowych obrońców w fazie budowania akcji. Czy było to potrzebne? Nie - Lechia grała tylko jednym napastnikiem i Taras powinien grać dużo wyżej- w jednej linii z Pospisilem co dałoby nam więcej opcji do wprowadzenia piłki w obronną strefę rywali. Trener Mamrot bardzo dobrze to zauważył i w drugiej połowie ustawienie Tarasa zostało zmienione.
Niestety, Jaga po 45 min przegrywała 1-0. Przy stracie bramki było wiele błędów. Po pierwsze, boczny obrońca pozwolił na dośrodkowanie. Po drugie- środkowi obrońcy kompletnie nie zwracali uwagi na napastnika Lechii i finalnie po raz kolejny zabrakło zdecydowania i agresji. Lechia strzeliła bramkę „z niczego”. Szkoda, bo Jaga znów musiała gonić.
Po 15 minutach przerwy widać było, że zespół w czasie przerwy odrobił pracę domową. Świetna zmiana Bartka Bidy za kompletnie niewidocznego Camarę (bardzo słaby mecz w jego wykonaniu) wprowadziła wiele ożywienia w grze ofensywnej Jagi. Zespół podkręcił tempo. Zaczął grać szybko, kombinacyjnie i do przodu. Co najważniejsze, przestał używać długiego podania jako elementu zaskoczenia. Lepszą kontrolę nad budowaniem akcji zapewniło przesunięcie Tarasa Romanczuka wyżej. Bardzo rzadko schodził między środkowych obrońców. Tym razem dawał im opcję, wraz z Pospisilem, na efektywne wprowadzenie piłki na połowę rywali. Co więcej, jego ustawienie w środkowej strefie powodowało, że jeden ze skrajnych pomocników Lechii musiał schodzić do środka by zniwelować przewagę liczebną Jagiellonii w tym sektorze. To było bardzo mądre posunięcie trenera Mamrota.
Jeśli zdarzały się momenty, że Taras grał nisko, to najczęściej była to asekuracja Bodvarssona, który przemieszczał się wyżej i pozwalał Bidzie zająć miejsce w ataku. Tutaj kluczową okazała się zmiana Mudrinskiego. Jego świetna współpraca z Bartkiem Bidą i zawodnikami środka pola zaowocowała sporymi problemami Lechii. „Ogień” często schodzi pomiędzy linie Lechii tworząc za plecami miejsce, które wykorzystywał nasz młodzieżowiec. Dzięki takiemu ustawieniu środkowi obrońcy gdańszczan często byli związani sytuacjami 1na1.
Trener Mamrot zastosował też system sprzed tygodnia, gdzie boczni obrońcy grali wysoko, a Prikryl i Imaz grali ustawieni bliżej środka boiska. Dzięki temu Jagiellonia miała 6-7 zawodników wokół pola karnego rywala. Takie ustawienie połączone z szybką wymianą krótkich podań i odpowiednim ruchem w wolne przestrzenie zdało egzamin.
Jagiellonia totalnie zdominowała drugą połowę. Dobrze się ustawiła i prowadziła grę. Nie ustrzegła się kilku błędów w ustawieniu- głównie za dużych odległości i braku konsekwencji- ale miała swoje szanse.
To było naprawdę dobre 45 minut. Szkoda, że tylko 45. Pozdrawiam serdecznie Deamon06