Remis z Legią stał się faktem. Co z tego wynika? Mianowicie na razie nic, ale pojawia się pewien symetryzm który jest niebezpieczny. Oczywiście jeśli mamy grać o najwyższe cele w lidze, bo jeśli o utrzymanie to żaden z poniższych punktów nie ma racji bytu.
1. Brak odwagi trenera Mamrota. To już nie pierwszy raz. Ponownie zabrakło Mamrotowi mizerykordii, aby dobić przeciwnika, który jest faworyzowany. Gdzie się podział trener, który swoimi decyzjami i postępowaniem tchnął ducha w zespół, który rozjechał kiedyś Legię przy Łazienkowskiej? Trenerze, czas sobie to przypomnieć. Ma Pan poparcie kibiców, zawodników o odpowiednich umiejętnościach i wiarę zarządu. Odwagi! Cytując klasyka, kiedy jest okazja można „dorżnąć watahę”! Druga kwestia, to brak planu w przypadku gry w przewadze. Taki obrót sprawy na boisku kompletnie zbił z tropu trenera. Nie wiedział jak zareagować. Przerwa w grze nic nie przyniosła w poprawie obrazu gry. Podobnie zmiany. Znów bolały zęby.
2. Trybuny. Fajnie, że przyszliście. Część pewnie zobaczymy przy następnym meczu z Legią. Komu kibicujecie? Mieszkamy tu i teraz. W Białymstoku nie mamy się czego wstydzić. Mamy klub który warto wspierać, bo może być on wyżej notowany. Do zobaczenia w grudniu i lutym na stadionie!
3. I na koniec creme de la creme. Argument, z którego po trochu może wyniknąć sytuacja z pkt. 1. Brak siły do grania pełnego 90 minut przez zawodników, którzy są znani z tego, że mają wydajność jak koń (z całym szacunkiem Panowie!). Gui, Taras, a nawet Mudrinski. Do tego Pospa. Kto do (tu pojadę Smarzowskim) chuja karmazyna czepił im kule armatnie do nóg? Już mam dosyć tego narzekania po kątach. Jest w klubie gość, który non stop coś pieprzy w swojej robocie. Pan Piotr Jankowicz. To nie pierwszy raz, kiedy zespół po przerwie na reprezentację wygląda jakby przez całe dwa tygodnie wpierdalał ołów na przemian z żelazem. Ileż można ćwiczyć crossfit? Piłka nożna to prosty sport. Podaj, dograj, kopnij biegnij. Do tego trochę treningu, trochę talentu i ciężkiej pracy i mamy efekt. A tu u nas non stop to samo. Dźwigamy ciężary. Z dala od piłki. Ja się nie dziwię, że piłka się odbija krzywo Wójcickiemu. Sam o tym wspominał w miniony wtorek. Jednak Imazowi? Pospie? Może czas przejrzeć to co robi ten Pan i zweryfikować jego sposób pracy. Ja wiem, że on jest mądry w wielu kwestiach. Ja wiem, że nie wypada, ale ktoś to musi powiedzieć i napisać. Pora na weryfikację. Jasno i zwięźle. My nie mamy biegać maratonów. My mamy grać w piłkę. Mamy do tego podstawę w postaci utalentowanych zawodników. Kiedyś Orest Lenczyk ćwiczył w podobny sposób, ale jego drużynom nie brakowało szybkości kiedy było potrzeba. U nas? Bezradność i brak pary, brak tej pieprzonej pary, króra już dwa razy kosztowała nas utratę tytułu oraz Pucharu Polski.