Jak to niewiele trzeba, aby z miejsca owianego legendą mistrza upaść bardzo nisko. W 1/32 Finału Pucharu Polski Jagiellonia przegrała z Cracovią na wyjeździe 4:2 i odpadła z tegorocznej edycji rozgrywek. Porażka jest tym smutniejsza, że gospodarze zagrali w moocno rezerwowym składzie, a trener Probierz rozpracował Jagiellonię jak mały Kazio.
Przegraliśmy mecz po grze, która niczym się nie różniła od gry w poprzednich spotkaniach. Na pochwałę zasługuje młody Błyszko, który mimo tremy umiał wejść do składu. Można pochwalić Camarę i dalej? Dalej pustka. Niemniej jednak, że nie chcę być rakiem, nowotworem napiszę tak:
- przygotowanie fizyczne bardzo dobre, dyspozycja Imaza, Romanczuka, czy też Pospisila wspaniała, brawo trener Jankowicz, fachowiec sam w swoim rodzaju, na święta będzie można kraść z nimi choinki z parku;
- pozycja bramkarza niezagrożona, wchodzi zawodnik bez gry i już jego nazwisko jest w każdym notesie skauta, idzie do Juve – tam się Gigi kończy, ale to wielka zasługa trenera bramkarzy i odwaga głównego szkoleniowca, że poprzez odpowiednie skupienie i przygotowanie dali rade tak przygotować zawodnika;
- Ivan Runje, ten co w stajni rumaków pracuje, wspaniały kłusak, piękny konik, o którego będą zabijać się Arabaowie w Janowie. Cudowny w obronie, niecodzienny i uroczy poza boiskiem. Tylko ktoś niespełna rozumu mógłby powiedzieć, że coś mogło nie zagrać;
- przeodważny trener, który potrafi niekonwencjonalnym ustawieniem, niekonwencjonalnym zagraniem ze zmianami, trener, który ufa zawodnikom tak mocno, że niczym Spartańczyk zrzuca truchła rakiem objęte ze skał otaczających Lakonię. Nic mu nie straszne! AUU!
- przeżwawy zarząd, który widząc jak mu się zespół integruje nie ingeruje, tylko w swojej wielkości patrzy, patrzy, patrzy i wyrozumiałością ojca rodziny lekko marszczy czoło. Dobroduszność aż bije. W końcu ma pod sobą wielką rodzinę zawodniczą, która tak się odwdzięcza, że aż duma rozpiera…
A tak na serio? A tak na serio, to kurwa szkoda.
Wasz Rak, zwany też grzeczniej nowotworem. Według Pani prezes już nie kibic.