A miało być tak pięknie… Analiza meczu Jagiellonia – Pogoń.
W niedzielne popołudnie Jagiellonia grała o fotel lidera Ekstraklasy. Trener Mamrot w swoich analizach słusznie zauważył, że linia Pogoni bardzo mocno skraca pole gry i zostawia dużo wolnej przestrzeni za plecami. Jak najbardziej słusznym rozwiązaniem było wystawienie w wyjściowym składzie Klimali. Do tego wobec kontuzji Kostala i choroby Bidy , mecz w wyjściowym składzie rozpoczęli Camara oraz Prikril.
I połowa.
Jagiellonia rozpoczęła mecz bardzo solidnie. Szczególnie gra obronna wydawała się uporządkowana. Kiedy zespół tracił piłkę, podobnie jak w poprzednich meczach, zawodnicy budowali kompaktowe ustawienie 1-4-4-2. Linie obrony i pomocy grały blisko siebie i nie zostawiały Pogoni zbyt wiele miejsca. Zarówno Prikril, jak i Camara bardzo często schodzili do środkowej części boiska, zamykając tę przestrzeń dla rywali.
Ustawienie w ofensywie przypominało 1-4-3-3. Zadaniem Klimali było wbieganie za plecy obrońców. Nasz napastnik wykonywał ten ruch tylko wtedy, kiedy to Pospisil rozgrywał piłkę w środku pola. Nie było tego ruchu, kiedy drugi z naszych środkowych pomocników był przy piłce.
Najważniejszym zawodnikiem Jagiellonii w ostatnich tygodniach był Jesus Imaz. Tym razem zagrał za plecami trzech najwyżej ustawionych zawodników, szukając sobie miejsca pomiędzy liniami obrony i pomocy przeciwników. Takie ustawienie Jesus lubi najbardziej i wtedy właśnie może skupić na sobie uwagę rywali. Jednocześnie lubi wybierać się w linię ataku, co czyni jego grę jeszcze trudniejszą do rozszyfrowania dla defensywy rywali. Po raz kolejny świetnie układała się także jego współpraca z Camarą. Widać chemię między tymi zawodnikami.
Pierwsza połowa nie wskazywała na końcowy rezultat. Pogoń co prawda próbowała wyłączyć z budowania akcji Tarasa, nie pozwalając mu się odwrócić twarzą do bramki z piłką przy nodze w sytuacji kiedy nasz kapitan znajdował się w linii pomocy. Kiedy schodził do obrony, goście pozwalali mu rozgrywać.
Bardzo często Jagiellonia starała się budować akcję właśnie z trzema zawodnikami w linii obrony: Tarasem, Ivanem Runje i Zoranem Arseniciem. Dzięki temu zarówno Guilherme, jak i Wójcicki mogli przesunąć się wyżej. Szczególnie ważna była rola lewego obrońcy, który swoim ruchem „uwalniał” Camarę, co pozwalało mu schodzić do środka boiska i grać blisko Imaza.
Wszystko co najlepsze w ofensywie Jagiellonii wynikało z ruchów Klimali za plecy obrońców. Kilkukrotnie Patryk znalazł się w idealnej sytuacji do zdobycia bramki, ale nie potrafił tego wykorzystać. Pomimo braku skuteczności, to właśnie Klimala wypracował bramkę w 41. minucie. Jego kolejny świetny ruch za plecy zmusił obrońców do gry twarzą do swojej bramki. Najgorszy możliwy scenariusz i mocno niekomfortowa sytuacja dla obrońców. Nie dość, że muszą ścigać się z szybkim zawodnikiem, to jeszcze kompletnie nie mogą kontrolować tego co dzieje się za ich plecami.
II połowa
Pierwsze 10 minut drugiej połowy to była Jagiellonia, którą wszyscy na stadionie chcieliby oglądać. Zespół wziął sprawy w swoje ręce, zaczął kontrolować piłkę, przesunął większą liczbę zawodników w okolice pola karnego rywali i w końcu zagrał wysokim pressingiem. Kiedy już wydawało się, że Jaga ma mecz w swoich rękach, niefrasobliwość i brak zdecydowania we własnym polu karnym pozwoliły Pogoni na wyrównanie.
Od tego momentu Jagiellonia przestała grać. Tak jakby w 62 minucie ktoś zakręcił kurek z tlenem. Zespół przestał biegać, był o ułamek wolniejszy od rywali i pozwolił im kontrolować piłkę. Nie chce mi się wierzyć, że to było polecenie trenera. Talk czy inaczej, Jagiellonia ustawiła dwie linie obrońców, które grały blisko siebie i… niestety ale były zbyt daleko od pola karnego rywali by zaskoczyć go długą piłką lub kombinacyjną akcją. Mecz kompletnie zmienił swoje oblicze.
To Pogoń atakowała, wymieniała podania i stwarzała okazje. Błędy z 74 minuty- karny dla Pogoni oraz z minuty 84., kiedy Ivan Runje został ograny przez Frączczaka w wydaje się banalnej sytuacji, nie świadczą najlepiej o mentalnej dyspozycji zespołu. Te bramki nie wynikały z fantastycznej gry rywali… Bardziej były wynikiem braku skupienia i analizy sytuacji boiskowej przez białostoczan.
Z 1-0 do 1-3 w ciągu mniej niż 30 minut. Jagiellonia musiała coś zmienić w swojej grze. Niestety, ani zmiany, ani nic innego nie zmieniło słabego obrazu drugiej połowy. Zryw w ostatnich 5 minutach również nic nie dał. Bramka na 2-3 jest jednak warta zauważenia. Właśnie tak powinna grać Jagiellonia dużo wcześniej. Penetrujące, prostopadłe podanie za linię obrońców na wbiegającego ze środka pola zawodnika. Jedno z najskuteczniejszych rozwiązań w piłce nożnej. Wykonane w tempo jest niezwykle trudne do obrony. Do tego wszystkiego doszedł bardzo dobry ruch Kwietnia, który przepuścił piłkę miedzy nogami, co stanowiło dodatkowy element zaskoczenia dla rywali.
Jagiellonia mogła zająć fotel lidera ekstraklasy. Niestety, nie wykorzystała szansy. Po raz kolejny nie potrafiła zdominować rywala na własnym boisku i narzucić mu swego stylu gry. Kilka dobrych momentów to za mało.
Deamon 06
1:1
-:-