Lukasz | 28 Października 2019 g. 10:02
Nie zawsze zespół, który prowadzi grę wygrywa. Tak było tym razem. Jagiellonia bez punktów wraca do Białegostoku.
Rywalizacja rozpoczęła się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Konflikt na linii Furman-Romańczuk miał swój ciąg dalszy. Dobrze wiemy, co zaszło w trakcie ich ostatniego spotkania, więc zostawmy ten temat i skupmy się na meczu. Meczu, którego nie powinniśmy przegrać.
Białostoczanie w końcu znależli anidotum na problemy strzeleckie w osobie Patryka Klimali. Młody napastnik Zółto-Czerwonych ponownie stanął na wysokości zadanie, czego nie można już powiedzieć o reszcie ofensywnych zawodników. Sytuacje były dogodne lub nawet 100% jak w przypadku Bartka Kwietnia, ale bramek po tych akcjach niestety nie oglądaliśmy. Zgoła inaczej wyglądało to ze strony Wisły. Nafciarze nie kwapili się do działań ofensywnych, ale gdy nadarzyło się chociażby pół sytuacji, byli do bólu skuteczni. Dośrodkowania Dominika Furmana okazały się wystarczającym środkiem na obronę Białostoczan. Dwukrotnie obrońcy Jagielloni przegrali pojedynki powietrzne z zawodnikami gospodarzy.
Kontrowersje związane były natomiast z drugim trafieniem liderów ekstraklasy. Mateusz Szwoch fenomenalnym uderzeniem pokonał Węglarza, ale składając się do strzału uderzył Tarasa Romanczuka. Arbiter po konsultacji z VAR uznał jednak, że przewinienia nie było.
Niestety z Płocka wracamy bez punktów. Miejmy nadzieję, że w kolejny weekend przeciwko ŁKS'owi będzie już znacznie lepiej!