„Jednej nocy nie możesz wszystkiego" - wywiad z Iwajło Petewem!
PiTeRo  |  17 Stycznia 2020  g. 17:16  |  Aktualizacja: 24 Stycznia 2020  g. 22:11
Jednym z ostatnich akcentów 2019 roku było ogłoszenie nowego trenera Jagiellonii Białystok. Pierwszy raz w trakcie obecnego pobytu Jagi w Ekstraklasie został nim obcokrajowiec. Prezes Cezary Kulesza powierzył prowadzenie Żółto-Czerwonych Bułgarowi Iwajło Petewowi. Spotkaliśmy się ze szkoleniowcem w mocnym, redakcyjnym składzie i solidnie go przepytaliśmy. Nie zabrakło pytań o przeszłość, jak i przyszłość. Trenerowi Petewowi towarzyszyli: asystent trenera, Emanuel Łukanow oraz tłumacz i znawca piłki, pan Adam Wasilczyk.

[Jagiellonia.net]: Jak oceni Pan pierwsze dni w naszym mieście?

[Iwajło Petew]: Pierwsze dni oceniam pozytywnie. Miasto zrobiło na mnie wyśmienite wrażenie.  Jeśli zaś chodzi o bazę, stadion i całą infrastrukturę wygląda to wszystko bardzo dobrze i profesjonalnie.

Jak zaczęła się Pana przygoda z piłką?

Od najmłodszych lat grałem w piłkę. Mając 12 lat poszedłem do szkoły sportowej, gdzie przeszedłem wszystkie szczeble. Jako junior grałem w Litexie [chodzi o klub Litex Łowecz-przyp. red.], klubie z mojego rodzinnego miasta. Łowecz na zawsze zostanie w moim sercu. Cóż mogę powiedzieć, więcej lat spędziłem na stadionie Litexu, niż przeżyłem w innych miejscach. Karierę piłkarską skończyłem w 2010 i po tych doświadczeniach chciałem zobaczyć jak wygląda futbol z drugiej strony, dlatego zostałem trenerem.

Czy jako piłkarz miał Pan piłkarskiego idola? Jeśli tak to kto to był?

W momencie kiedy byłem piłkarzem Christo Stoiczkow był największą legendą bułgarskiej piłki. Pamiętam go jeszcze z czasów kiedy przechodził z CSKA Sofia do Barcelony.  Wtedy wszyscy mali chłopcy chcieli być tacy jak on, ja również. Ta generacja bułgarskich piłkarzy miała wielu znakomitych zawodników, ale on był ponad wszystkimi. Miał Złotą Piłkę, był piłkarzem Barcelony, to było coś niesamowitego.

A na jakiej pozycji trener grał? I co była Pana charakterystyczną cechą jako zawodnika?

Grałem jako pomocnik, typowy box to box [środkowy pomocnik poruszający się od jednego do drugiego pola karnego, charakteryzujący się wysokimi umiejętnościami zarówno w grze defensywnej, jak i ofensywnej - przyp. red.]. Myślę, że moją cechą charakterystyczną było celne, dobre podanie. Długie podanie.

Jaki największy sukces odniósł Pan jako piłkarz?

Zdecydowanie moim największym sukcesem będzie zdobycie dwóch tytułów Mistrza  Bułgarii z Litexem, zrobiliśmy to rok po roku .

Jak to się stało, że został Pan trenerem?

Marzyłem o tym, żeby zostać trenerem. Od początku widziałem siebie w tym. Zaczynałem od mniejszych lig i miałem to szczęście, że w pewnym momencie rozpocząłem nowy projekt z Łudogorcem. Przyszedłem do klubu kiedy jeszcze był w III lidze. Weszliśmy do bułgarskiej Ekstraklasy pierwszy raz w historii klubu i tak rozpoczęła się nasza praca nad tym projektem.

A jak wspomina Pan pracę grającego trenera w III lidze?

To było dla mnie największe doświadczenie. Spotykasz się z nowymi rzeczami i z perspektywy trenera, i z perspektywy zawodnika. Musisz myśleć jako trener, i jako zawodnik. To wiele mnie nauczyło.

W Polsce Łudogorec Razgrad kojarzy się kibicom z Pucharami, dużymi pieniędzmi, licznymi mistrzostwami. Jak wyglądał ten klub kiedy Pan tam przychodził?

Przychodząc tam zastałem zespół będący w III lidze. Kiedy zaczęliśmy przygotowania jeden zespół z II ligi stracił licencję, więc zostaliśmy zaproszeni do rozpoczęcia rozgrywek II ligi zamiast nich. Przez pierwsze siedem meczów nie mieliśmy dużych ambicji, zależało nam jedynie na utrzymaniu tego poziomu. Jednak jak to się mówi – apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego  postanowiliśmy, że zimą sprowadzimy nowych zawodników i postaramy się wejść do bułgarskiej ekstraklasy. Przyszło do nas dziesięciu piłkarzy, awansowaliśmy do najwyższej ligi, po czym wzięliśmy siedemnastu graczy. Mieliśmy duży problem, kiedy przyszli nowi piłkarze. Razgrad to 30-tysięczne miasto, a Łudogorec nie miał żadnej historii czy tradycji. Ludzie nie wierzyli, że możemy osiągnąć sukces. Teraz wszystko się odwróciło i wszyscy chcą tam grać. Kiedy weszliśmy do elity nie oczekiwaliśmy zbyt wiele. Zespół pierwszy raz awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej, gdzie musiał się mierzyć z takimi klubami jak CSKA, Lewski, Łokomotiw, Beroje, Czerno More. Naprawdę nie myśleliśmy wtedy o tym, żeby zostać Mistrzami. Na początek trzeba jednego człowieka z pieniędzmi. Bez pieniędzy nic nie uda się zrobić. Potrzeba też osoby odpowiadającej za sportowo-techniczne zarządzanie klubem. Wszyscy powinni wiedzieć za co są odpowiedzialni, to musi działać zgodnie ze schematem: ty odpowiadasz za to, ty za to, a potem się rozliczamy.. Każdy ponosi odpowiedzialność za to co zrobił, zarówno za dobre, jak i za złe rzeczy. W Łudogorcu po awansie do ekstraklasy wzięliśmy 17 nowych zawodników. Mieliśmy z prezydentem klubu bardzo dobre kontakty. Widzieliśmy, że rozwijamy się jako klub. Odwróciliśmy całą sytuację w bułgarskiej piłce. Zespół grał naprawdę dobrze, zdobyliśmy mistrzostwo, puchar i superpuchar Bułgarii. Później potrafiliśmy powtarzać nasze sukcesy. Gdy już zaczęliśmy regularnie grać na tym poziomie, mogliśmy też kupować droższych piłkarzy. Teraz Łudogorec sprowadza jeszcze droższych zawodników. Jeśli jest jedna zdrowa podstawa w tym wszystkim, zespół idzie do góry. Ot, i cała filozofia.


W Jagiellonii ważnym elementem klubu jest akademia, gdyż klub regularnie sprzedaje młodych piłkarzy i stanowi to ważny element finansowej stabilności klubu. Dzisiaj do Celticu odszedł Patryk Klimala. Czy w Łudogorcu młodzi wychowankowie mieli szansę na grę?

W Łudogorcu jest akademia, lecz najlepszą akademię w Bułgarii ma Botew Płowdiw i tam wychowankowie grają w pierwszej drużynie. W Łudogorcu kupuje się bardzo drogich piłkarzy i nie możesz jako trener czekać na tych młodych piłkarzy, liczą się wyniki.

Z Łudogorcem po raz pierwszy jako trener grał Pan w europejskich pucharach. Jak Pan to wspomina?

To jest całkowicie inna sprawa. Patrząc na atmosferę i otoczkę meczów jest to całkowicie inne. Grając w takich meczach jako klub, trener, zawodnicy wchodzi się na kompletnie inny poziom.

fot. Getty Images

Po zakończeniu pracy w Łudogorcu  podejmuje Pan pracę w AELu Limassol, gdzie po raz pierwszy Pana podopiecznym jest Polak. Łukasz Gikiewicz, który w polskich mediach wypowiada się o Panu w samych superlatywach.

Łukasz strzelił bramkę Zenitowi, kto z Polaków strzeliłby bramkę Zenitowi? (Trener Petew uśmiecha się tryumfalnie).

Robert Lewandowski!

No tak, ale Robert Lewandowski to jest światowy TOP LEVEL! (śmiech)

Przychodzi Pan z klubu (Łudogorca), gdzie walczył trener o mistrzostwo i europejskie puchary do nowego klubu- AELu Limassol, w którym od razu rozpoczyna się również walka o najwyższe cele.

Rozpocząłem pracę we wrześniu, 7-8 września. Przyszedłem do klubu bardzo dobrze przygotowany, gdyż oglądałem dużo meczów ligi cypryjskiej. Udzieliłem pierwszego wywiadu i powiedziałem: „Przyszedłem tutaj byście zostali mistrzami.” Następnego dnia wszystkie media wyśmiały moją wypowiedź. I tak się potoczyła sytuacja w lidze, że w ostatnim meczu prawie wygraliśmy tytuł. Byliśmy pierwsi po rundzie zasadniczej, ale w ostatnim meczu minimalnie ulegliśmy APOELowi i przegraliśmy cały sezon tylko bilansem bramkowym. Szkoda, niewiele zabrakło, zabrało nam to szansę na pokazanie się w Lidze Mistrzów. [W tamtym sezonie mistrz Cypru grał od razu w fazie grupowej LM. Należy też dodać, że decydujące spotkanie AEL-APOEL zakończyło się niemałym skandalem- zostało one przerwane w 60. minucie, po tym jak jeden z rezerwowych piłkarzy APOELu został trafiony w głowę materiałem pirotechnicznym. Spotkanie zostało przerwane i dokończone prawie dwa tygodnie później. W momencie przerwania spotkania APOEL wygrywał 0:1 i takim też wynikiem zakończył się ten mecz. Gola strzelił… Cillian Sheridan. Informacje na temat tego spotkania podawały w 2014 roku polskie media internetowe.- przyp. red.]

Ale udało się Panu zakwalifikować do eliminacji Ligi Mistrzów.

Tak, graliśmy z Zenitem Sankt Petersburg, w którego składzie był Hulk, Dani, Garay. Drużyną reprezentującą kompletnie inny poziom. Przygotowujemy się do meczu, gramy na boisku i przyjeżdża Zenit trenować na tym samym stadionie. Moi piłkarze pobiegli ich obserwować (trener wstaje i pokazuje jak piłkarze obserwują zawodników Zenitu, sugerując, że zawodnicy przyglądali się jak zamurowani z wrażenia). Zagwizdałem i krzyczę „Wracać na boisko!” i powiedziałem im w kilku męskich dosadnych słowach, że musimy ich pokonać. W pierwszym meczu wygraliśmy 1:0 po bramce Łukasza Gikiewicza.

Nasze następne pytanie dotyczyło przygotowania mentalnego zespołu do meczów z takimi markami jak Zenit, czy Tottenham. Więc już znamy odpowiedź.

Tak jestem bardzo surowym trenerem i w moich drużynach zawsze jest dyscyplina.

Trenerze, szczerze mówiąc to dla piłkarzy Jagiellonii jest to teraz bardzo potrzebne. Bardzo.

W Arabii w przerwach, jeśli to było potrzebne, to szatnia “wrzała”.

Co by trener zrobił jeśli podczas przerwy meczu w szatni  zawodnik by się rozpłakał?

To nie ma dla niego miejsca w mojej drużynie. No dobra, ważne jeszcze, z jakiego powodu płacze.

Po zakończeniu pracy w AELu obejmuje Pan stanowisko selekcjonera bułgarskiej reprezentacji narodowej. Jest to chyba spełnienie marzenia każdego trenera.

To jest ogromny prestiż, zostać trenerem reprezentacji narodowej w wieku 38 lat. Patrząc całościowo reprezentacja Bułgarii bardzo mocno zaczęła odstawać poziomem od wielu europejskich reprezentacji. Z najmocniejszymi drużynami graliśmy bardzo dobrze. Z Portugalią, z Włochami, czy Rumunią. Ze słabszymi drużynami było dużo gorzej. W tej chwili żaden Bułgar nie gra w żadnej topowej europejskiej lidze: w Niemczech mamy zero piłkarzy, we Francji zero, we Włoszech zero, w Anglii zero, w Hiszpanii też zero. Potrzebna jest generacja dobrych piłkarzy tak jak w 1994 roku. W 94 roku jechałeś do Bułgarii, w kraju była ogromna bieda, ale trafiła się generacja dobrych piłkarzy, którzy prezentowali światowy poziom. W tedy w każdej topowej lidze było po kilku bułgarskich piłkarzy. 

 

fot. Stoyan Georgiev

Pod koniec Pana pracy z reprezentacją ma miejsce pewien incydent. Kibice w Polsce odnaleźli film z tej sytuacji. Wraca Pan z turnieju międzynarodowego i od jednego dziennikarza dostaje Pan ironiczną nagrodę. Złotego skunksa. Zareagował Pan bardzo spokojnie.

Najłatwiej jest, gdy Cię wszyscy chwalą. Jak masz stotinkę [bułgarski jeden grosz, mała moneta- przyp. red.], to ona ma rewers i awers. Raz wychodzi dobrze, a raz gorzej. Jeśli patrzysz perspektywicznie w przyszłość musisz się uczyć na własnych porażkach. Przyjąłem to wszystko. Praca w tym czasie w reprezentacji była bardzo trudna i skomplikowana.

Jakby miał Pan porównać pracę w reprezentacji i w klubie to gdzie jest trudniej pracować?

Nigdzie w pracy nie jest łatwo. Różnica polega na tym, że w reprezentacji pracujesz maksymalnie trzy miesiące w roku. Praktycznie nie masz styczności z piłkarzami, drużyną. Jeśli podejmujesz pracę w reprezentacji to się godzisz na takie warunki.

Jest to bardziej selekcja niż trenowanie.

Tak, pracujesz z zawodnikami 3-4 dni i grasz mecz.

Ma Pan doświadczenie z pracy w klubie i reprezentacji. Którą formę pracy by Pan wolał?

Praca w klubie w 100 procentach. W 200 procentach.

fot. Slavko Midzor

Po zakończeniu pracy w reprezentacji, obejmuje Pan posadę trenera Dinama Zagrzeb. Gdy przyszedł Pan do Dinama zespół świetnie grał i świetnie punktował. Średnia punktów 2,11 na mecz, tylko dwa przegrane mecze w całej lidze. Niestety nie udało się zdobyć Panu żadnych trofeów.

To był taki dziwny okres, na co nikt nie zwraca uwagi.  W tym czasie Rijeka była bardzo silnym zespołem. Z Dinama odszedł cały trzon drużyny: Pjaca do Juventusu, Brekalo do Wolfsburgu, Brozovic do Interu Mediolan, Rog do Napoli. Skład uzupełniliśmy młodymi zawodnikami ze szkółki Dinama. Przyjęliśmy to i zaczęliśmy pracować z tymi piłkarzami, których mieliśmy. Był to zdecydowanie moment wymiany pokoleniowej, a Dinamo zarobiło na tym bardzo duże pieniądze. Niemniej jednak zostaliśmy z bardzo młodym składem, piłkarze ci dziś stanowią o sile Dinama: Dani Olmo, Livaković i wielu innych. Ale wtedy byli młodzi i niedoświadczeni. Jedynym piłkarzem z doświadczeniem był Antolić. [obecnie gracz Legii Warszawa-przyp. red.]

W tym sezonie najlepszym zawodnikiem Rijeki był Roman Bezjak, którego wcześniej prowadził Pan w Łudogorcu.

Gorgon, Sharbini, Mocinic, Vesović, Ristovski, Bradarić. Było tam wielu dobrych zawodników, którzy później przeszli do naprawdę dobrych klubów.

Co do Bezjaka, gdy grał w Jagiellonii nie można było mu odmówić woli walki i motywacji. Mamy wrażenie, że ma w Białymstoku „niedokończony biznes”. Przychodził jako bardzo dobry gracz, lecz nie pokazał z różnych względów maksimum możliwości. Czy trener widziałby go dzisiaj w Jagiellonii?

Moim zdaniem szczyt swoich możliwości osiągnął w Łudogorcu. I potem z roku na rok jego forma i poziom jaki reprezentował zaczęły spadać. To bardzo dobry chłopak, wziąłem go do Łudogorca z Celje. Jest sierotą, ale patrząc na charakter to zaangażowania, pracowitości i woli walki nie można mu odmówić. Zawsze to miał.

Następny klub w jakim Pan pracował to dobrze znana w białostockim kibicom z Ligi Europy Omonia Nikozja. Zarówno drużyna i kibice mieli tam wiele perypetii z fanami Omonii.

Tak. Trybuna G9, bardzo żywiołowa publika, lecz kibice mnie tam uwielbiają. Jeśli Jagiellonia będzie grała z Omonią, gdy będę prowadził klub z Białegostoku to nadal będę ich przyjacielem. Kibice mnie tam kochają.

Rozstanie Pana z klubem z Nikozji odbyło się atmosferze skandalu. Głośno było również o oskarżeniach trenera wobec piłkarzy i Omonii o sprzedawanie meczów.

Ja tego nigdy nie powiedziałem. Ja jestem uczciwy i konkretny. Moje słowa zostały całkowicie przeinaczone przez dziennikarzy. Przekręcono moje słowa i dodano bardzo wiele od siebie. To od tych nierzetelnych spekulacji medialnych zaczęła się cała afera.

Trener miał w CV głównie miejsca, gdzie piłka nożna jest wręcz drugą religią. Trenował Pan w dodatku dobre kluby: Dinamo, Łudogorec. Jak Pan trafił do Arabii Saudyjskiej, jak to się stało?

Tam się jedzie dla pieniędzy. Pojechałem tam razem z trenerem Lukanowem. Trafiliśmy do małego klubu, ale pomimo tego, to byli jednak Arabowie. Nie wiedzieliśmy dokładnie jaki mieli budżet, ale w Europie trudno o zespół z takimi pieniędzmi. Jak tam trafiliśmy zespół był w trudnej sytuacji- przegrał siedem meczów z rzędu i był na przedostatniej pozycji z czterema punktami. Pojawiliśmy się tam na początku listopada i przez dwa miesiące zdobyliśmy z zespołem 21 punktów [w listopadzie i grudniu Al.-Qadisiyah zdobyła 16 punktów- przyp. red.]. To był wyczyn, bo ten zespół nigdy przedtem nie wygrał w najwyższej lidze dwóch meczów z rzędu. Dokupiliśmy więc 2-3 zawodników, żeby zespół stał się silniejszy. Musicie wiedzieć, że praca w zespole arabskim jest zupełnie inna. Idzie się do prezesa i się mówi „Chcę tego i tego”, a prezes na to się spokojnie uśmiecha i mówi: „Nie ma problemu, bierzemy ich”. Pieniądze nie są w Arabii problemem, nawet w słabych zespołach. To jednak te najmocniejsze zespoły ściągają do siebie wszystkich najlepszych Saudyjczyków, kupują również bardzo drogich obcokrajowców. To sprawia, że i tak są poza zasięgiem innych klubów w lidze. Myśmy jednak udanie rywalizowali z najlepszymi w lidze. W którymś momencie coś się zacięło. Na przykład mecz z Al-Nasr, czołową drużyną. Wszyscy mówili, że Al.-Qadisiyah nigdy nie grała przeciwko nim tak dobrze. Przegraliśmy jednak po dwóch pechowych golach w samej końcówce spotkania. Kolejne spotkanie z zespołem z czołówki- tracimy gola w 87. minucie i przegrywamy [chodzi o spotkanie z Al.-Shabab, przegrane 0-1- przyp. red.]. W meczu z Al.-Hilal, a to przecież absolutny, top, top, tej ligi, też graliśmy dobrze i straciliśmy dwie decydujące bramki w końcówce. Wszystko to spowodowało pewne zniechęcenie we mnie i w drużynie. Robisz coś, starasz się, a tu nie wychodzi. Poszedłem więc do prezesa, a to był bardzo dobry, bardzo normalny człowiek, i powiedziałem mu, że to nie ma sensu, że odchodzę.

A jak wyglądało codzienne życie w Arabii?

[Trenerzy się śmieją i pokazują filmy ze scenkami z Arabii, np. ten, gdzie wielbłądy są przewożone na pace pickupa - przyp. red.]]

No cóż, zwykłe życie tam jest zupełnie inne niż w Europie. (śmiech)


Przejdźmy teraz do Jagiellonii. Jak to się stało, że trener do nas trafił?

Czułem, że potrzebuję takiej pracy, żeby wrócić na poziom, na którym byłem. W życiu są wzloty i upadki. Mam ogromną osobistą ambicję, żeby zrobić tu naprawdę dobrą robotę. Ustabilizujemy zespół. Wprowadzimy go na stabilną, wznoszącą linię. To jest moja ambicja.

Czy trener długo zastanawiał się nad ofertą Jagiellonii?

Nie, nie zastanawiałem się długo. Mogę powiedzieć, że nieźle znam ten klub i ligę, Ekstraklasę. Śledzę Jagiellonię od kiedy byłem selekcjonerem Bułgarii. Wtedy dużo czasu poświęcałem na obserwację zgrupowań i meczów towarzyskich bułgarskich zespołów w Turcji. W pewnym okresie byłem 10 dni w jednym hotelu z piłkarzami Jagi. Zaprzyjaźniłem się z trenerem Probierzem i od tego momentu interesowałem się Jagiellonią.

Jakich informacji szukał trener o Jagiellonii, gdy otrzymał ofertę od naszego klubu?

Najpierw obejrzałem zawodników. Obejrzałem kilka spotkań i zwróciłem też uwagę, że Jagiellonia ma silne wsparcie kibiców. To dobrze, bo zespół bez kibiców nie istnieje. To był kolejny, duży plus zespołu.

Czy trener konsultował się z kimś przed przyjęciem tej oferty?

Tak, to normalne, że się zadaje pytania, że się rozmawia. Konsultowałem się z wieloma osobami. Natomiast, czy bym pytał, czy nie pytał, jestem tutaj i mam wizję zespołu.

No właśnie, jaka to wizja? Jakiej gry możemy się spodziewać w tym sezonie?

Wiecie, w tym momencie najważniejsze są punkty. Najważniejsze. Jak będziemy wygrywać mecze, to połączymy to z fantastycznym stylem. Na wszystko jednak trzeba czasu. Jest takie chorwackie przysłowie: „Jednej nocy nie możesz wszystkiego”.

U nas w Jagiellonii nie będzie problemu, jeśli się przegra mecz. Ale nie wybaczamy odpuszczania i udawania na boisku.

Cóż, są dwie drogi, które prowadzą do porażki. W jednej z tych dróg nie robisz nic i przegrywasz. W drugiej z dróg, robisz wszystko jak najlepiej, ale i tak przegrywasz. Czasem tak się zdarza, na przykład nie masz szczęścia. Jednak jeśli podążasz tą drugą drogą, to zwycięstwa w końcu przyjdą.

Chcieliśmy teraz spytać o trenera asystenta, czy może się trener przedstawić kibicom i opowiedzieć o sobie?

[Trener Łukanow:] Podobnie jak Iwajło, już jako mały chłopak zainteresowałem się piłką. Kojarzony jestem głównie z klubem Czerno More Warna, ale moim pierwszym zespołem był Etyr Wielkie Tyrnowo. Byłem tam w szkole sportowej, w szkółce piłkarskiej. Grałem na środku obrony. W 1995 roku wygraliśmy Puchar Bułgarii i graliśmy 3 mecze w Pucharze Intertoto. Potem grałem we Włoszech, w zespołach z Serie C i Serie D. Zostałem tam również po zakończeniu kariery i byłem trenerem w grupach dziecięcych. W roku 2010 wróciłem do Bułgarii i zostałem asystentem trenera w Czerno More Warna. Pełniłem tę funkcję przez 8,5 roku. W Czerno More spotkałem Marcina Burkhardta, byłego piłkarza Jagi. Pamiętam również, że mój zespół grał z Jagiellonią sparing w Turcji, przegraliśmy 0:4! [Mecz ten odbył się 7 lutego 2012 roku, a Jaga istotnie wygrała po golach T. Frankowskiego, Rasiaka (dwóch) i Kupisza- przyp. red.] To były moje pierwsze spotkania z Jagiellonią, wiedziałem więc, o jaki klub chodzi, gdy przyszła oferta. W Czerno More pracowałem aż do wyjazdu z trenerem Petewem do Arabii. To była nasza pierwsza praca razem.


A jaka będzie rola trenera w sztabie trenerskim w Jagiellonii?

[Trener Petew]: Będzie moją prawą ręką!

A czy trener będzie również odpowiadał trener za przygotowanie fizyczne zespołu?

[Trener Łukanow]: Nie, cały sztab odpowiada za to. Mamy czujniki GPS i inne potrzebne sprzęty i urządzenia. Wszyscy się na tym znamy i razem odpowiadamy za to.

[Trener Petew kiwa głową na potwierdzenie.]

Jakie plany ma trener na obóz w Belek?

Mamy cztery mecze kontrolne. Musimy się przygotować tak, żeby dobrze wejść w ligę. W czasie obozu wszyscy gracze dostaną szansę. Obejrzę ich wszystkich. To jest najważniejszy etap przygotowań. Myślę też już o pierwszym meczu w Krakowie. Muszę być na 100% pewnym, kto ma w nim zagrać.

Jaką rolę widzi trener dla młodych graczy w zespole?

Trenuje z nami 8 piłkarzy poniżej 21 roku życia. Powiedziałem im, że nawet jeśli zawodnik ma 17, 18, 19 lat u mnie to nie ma problemu. Jeśli jest dobry, będzie grał.

Ilu młodych piłkarzy pojedzie do Belek?

Nie wiem, nie mamy jeszcze gotowej do końca listy, ale do Turcji pojedzie 23-24 zawodników plus bramkarze.

Jakich postaw, zachowań nie akceptuje trener u piłkarzy?

No cóż, jeśli coś mówię, to tak ma być. Jeśli mówię, że o 23 macie być w łóżkach na obozie, to tak ma być. Jeśli mówię, że o 22:30 wszyscy mają być w domu, to tego oczekuję.

Na koniec pytanie lingwistyczne. Serdecznie dziękujemy za pomoc w tłumaczeniu Panu tłumaczowi, ale kiedy porozmawiamy z trenerem w języku polskim?

Zacząłem się już uczyć. Już sporo rozumiem. [Trener demonstruje również znajomość podstawowych zwrotów grzecznościowych.- przyp. red.]. Znam rosyjski i serbo-chorwacki, więc mam nadzieję, że to mi pomoże i że szybko mi pójdzie.

Dziękujemy za wywiad!


 
 
 
 
Klub
M
PKT
BR
1
Jagiellonia Białystok
25
48
56-34
2
Śląsk Wrocław
25
46
34-21
3
Raków Częstochowa
25
44
47-27
4
Lech Poznań
25
44
38-30
5
Legia Warszawa
25
41
38-30
6
Pogoń Szczecin
25
41
46-30
7
Górnik Zabrze
25
39
33-28
8
Stal Mielec
25
36
33-33
9
Zagłębie Lubin
25
34
28-36
10
Widzew Łódź
25
32
32-35
11
Radomiak Radom
25
31
29-38
12
Cracovia
25
28
32-33
13
Piast Gliwice
25
28
24-29
14
Warta Poznań
25
27
23-30
15
Korona Kielce
25
24
28-34
16
Puszcza Niepołomice
25
24
31-44
17
Ruch Chorzów
25
18
28-41
18
ŁKS Łódź
25
17
21-48
 
OSTATNI
16.03.2024, 15:00
 
 

0:2

 
NASTĘPNY
30.03.2024, 15:00
 
 

-:-

 
 
 
 
Bramki
Zawodnik
9
Bartłomiej Wdowik
7
Afimico Pululu
7
Jesus Imaz
6
Kristoffer Hansen
6
Jose Manuel Garcia Naranjo
5
Rui Filipe Da Cunha Correia Nene
5
Dominik Marczuk
3
Mateusz Skrzypczak
2
Kaan Caliskaner
2
Jakub Lewicki
1
Wojciech Łaski
1
Michal Sacek
 
 
 
 
Partnerzy
 
 
Darmowy Program PIT dostarcza Instytut Wsparcia Organizacji Pozarządowych w ramach projektu PITax.pl dla OPP
Znajdź nas na:
Partnerzy
 
 
© 2004-2024 jagiellonia.net. Wszelkie prawa zastrzeżone


Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.