Po wtorkowej wiktorii w Szczecinie wielu kibiców chciało podtrzymania zwycięskiej passy w meczu ze Śląskiem. Spotkanie to okazało się być typowym meczem walki. Nie obfitowało ono w wiele sytuacji podbramkowych, a gra toczyła się głównie w środku boiska.
Trener Iwajło Petew desygnował do gry w zespół w składzie podobnym do tego, który przed paroma dniami pokonał Portowców. Jedyną zmianą była obecność Zorana Arsenicia w miejsce Jakuba Wójcickiego, który w tym meczu musiał odpokutować karę za nadmiar żółtych kartek.
Pierwsza połowa się odbyła i w zasadzie można byłoby na tym poprzestać. Poza walką na całym boisku nie było specjalnie na czym zawiesić wzroku. Piłkarze obu drużyn wykazywali się dużą ambicją, ale byli też bardzo niedokładni w swoich poczynaniach. Jedyną wartą uwagi akcją Żółto-Czerwonych był niecelny strzał Jakova Puljicia po wyłożeniu mu piłki w środku pola karnego przez Tarasa Romanczuka w 21 minucie meczu.
Druga połowa przyniosła nam więcej emocji. Pomiędzy 49 a 56 minutą działo się bardzo dużo na boisku. I Jaga, i Śląsk grały akcja za akcję, co mogło podobać się kibicom. Najpierw w 49 minucie z przewrotki szczęścia szukał Robert Pich. Jego strzał wylądował jedynie na górnej siatce bramki Damiana Węglarza. W odpowiedzi trzy minuty później Taras Romanczuk wykończył podanie Martina Pospisila strzałem w boczną siatkę bramki strzeżonej przez Matusa Putnockyego. I znów chwilę potem akcję przeprowadził Śląsk za sprawą Przemysława Płachety, który zagrał piłkę wzdłuż naszej bramki. Na długim słupku do piłki nie zdążył Robert Pich. W 54 minucie miała miejsce, jak się później okazało, kluczowa akcja meczu. Do piłki zagranej ze środkowej strefy boiska na wolne pole wystartował Przemysław Mystkowski, który wbiegł w pole karne gości pomiędzy dwoma obrońcami. Zarówno Lubambo Musonda, jak i Mark Tamas nie potrafili czysto powstrzymać naszego młodzieżowca, który to wykorzystał padając w szesnastce zespołu z Dolnego Śląska. Sędzia tego meczu, pan Piotr Lasyk z Bytomia, bez cienia wątpliwości wskazał na wapno. Chwilę jeszcze konsultował się z Krzysztofem Jakubikiem, który pełnił funkcję sędziego na wozie VAR, by ostatecznie podtrzymać swoją decyzję. Do piłki na jedenastym metrze podszedł Martin Pospisil, który pewnie strzelił rzut karny wyprowadzając Jagiellonię na prowadzenie.
W 72 minucie w końcu groźnie zaatakowali goście. Strzał z pola karnego w słupek oddał Erik Exposito. Do dobitki doszedł Przemysław Płacheta, ale jego strzał zdołał ładnie obronić Damian Węglarz. Kolejna dobitka młodego gracza zespołu z Wrocławia również została wybroniona przez naszego bramkarza. Była to najlepsza okazja do strzelenia gola przez gości.
W końcówce meczu Jagiellonia miała jeszcze dwie wyborne sytuacje do strzelenia gola. Najpierw w 87 minucie strzał Tomasa Prikrila obronił Matus Putnocky, a następnie już w doliczonym czasie gry Jesus Imaz nieznacznie pomylił się strzelając tuż obok słupka bramki Śląska.
Cieszy druga z rzędu wygrana i trzeci z rzędu nie przegrany mecz. Z niecierpliwością czekamy na kontynuację tej serii w kolejnych meczach.
Relację tekstową ze spotkania Jagiellonia - Śląsk można przeczytać
tutaj.