Gdzie ta liga? „Nima Panie”. Siedzi człowiek w tym home office. Jeden weekend spędza w południowej słonecznej części domu, drugi dla odmiany w skandynawskiej opatrzonej odrobiną „noir” północnej. Musimy się izolować, to jasne. Ja nie o tym.
Niemniej jednak, po jakże smutnych dniach jakie mamy obecnie, mogą przyjść jeszcze smutniejsze z racji kryzysu, jaki nas czeka. Dobre czasy niestety dobiegają końca. Firmy się chwieją, budżety lokalne i centralne topnieją w mgnieniu oka.
Nie inaczej będzie też w piłce. Czas płacenia niebotycznych kontraktów kilkukrotnie przekraczających zdrowy rozsądek dobiegł końca. Dlaczego zapytacie? A mianowicie dlatego, że za kilka miesięcy bez ligi klubów może już nie być. I kto wypłaci zawodnikom kontrakty? Nikt. Nastąpi umorzenie, ale o kolejnego frajera będzie trudniej. Te kluby, które zostaną nie będą myśleć o niczym więcej tylko o przetrwaniu.
Od dłuższego czasu docierają do nas wiadomości z kraju i świata o tym jak zawodnicy dobrowolnie godzą się na obniżki. Nikt ich nie przymusza, bo pojawiła się oliwa w głowach. W Polsce również, chociażby zawodnicy Śląska Wrocław zgodzili się na obniżkę uposażenia o 70%! Słyszymy też o tym jak kluby na zasadzie topora i bezdyskusyjnie tną zarobki wszystkich. O prostakach pokroju Rzeźniczaka nawet nie wspomnę – gardzę nim od dawna, tylko potwierdził moją ocenę swoją postawą.
Piłkarze (coraz mniej szacunku mam dla tego zawodu) zawsze żyli w bańce. Menagerowie mącący im w głowach, kurwy, auta, wóda, może koks. Zawsze to było w ich towarzystwie. Nawalony jeden z drugim. Rozbijający auta, a to Hajto przejechał staruszkę, a to Czykier dachował polonezem, a to tabuny innych odpierdalały maniany z których kpiliśmy z politowaniem. Już o jednym bliźniaku na lotnisku w czapce CZYKAGO BULS, czy inny w płaszczu ze skóry cielaka. Do tego co dziesiąty ma jako takie wykształcenie. Reszta to półgłówki bez szkoły, mający wyjebane na szkołę. Słyszę ciągle, że kariera piłkarska to tylko kilka lat. A kto broni po tej karierze iść na budowę cegły nosić? Kto broni być fryzjerem, czy nauczycielem fizyki, skończyć studia, zdobyć kompleksowe wykształcenie? Rozwinąć uczciwy biznes? Wszyscy mogą dookoła, a piłkarze nie? Nie chce zaglądać nikomu do portfela, bo umowa jest umowa i należy ją wykonać i zapłacić. Są jednak takie sytuacje i takie chwile, że warto użyć tego co się nosi w czaszce. Nie tylko słuchać zła, jakim jest manager, ale i popatrzeć szerzej.
Jak w tym wszystkim ma się Jagiellonia? Jak zwykle. Płaci na czas, zero stresu. Kasa na czas, kibic się nie przypierdala, a jak już to jak tak może. Ktos palcem pogroził i pizdą nazwał? A co tam? Nie będziemy z nim rozmawiać – kimisyjnie i zespołowo. Ktos nazwał słabego jak chuj piłkarza słabym jak chuj piłkarzem i co? I persona non grata. I dzisiaj co? Szanowni Panowie Piłkarzowie?
Prezes rozmawiał w tym temacie z kapitanem, on miał rozmawiać zresztą drużyny i odnieść się do tego i co? I nic. Nikt z zawodników Jagiellonii nie jest zainteresowany obniżką wynagrodzenia w związku z obecną sytuacją. Taką informację potwierdza sam prezes. W klubie, który płaci od długich lat na czas. Zawsze. Jagiellonia jako pracodawca został doceniony.
Wstyd. Kurwa wstyd.
PS
Tutaj przekaz do Pana Nexa (KMTWPDK). Kiedy rozmawialiśmy o Grześku Sandomierskim, kiedy usilnie próbowałeś przekonywać, że nie ma sentymentów w piłce nikt się nie spodziewał, że takie postępowanie może obrócić się przeciwko klubowi. Teraz każdy z zawodników pokaże kontrakt (to fakt już tak dużego nigdy nie będzie miał nigdzie nikt z nich), ale ten kontrakt ma i nie będzie miał sentymentów. Pay & cry... or die ... ladies and gentlemen.
PS
Za wulgaryzmy przepraszam - musiały być...