Znacie pojęcie „syndrom oblężonej twierdzy”? Trener Bogdan Zając na pewno je zna. Ciężko stwierdzić jak wygląda jego stosunek do konieczności współpracy z dziennikarzami, ale Pan Trener musi sobie uświadomić, że jego obowiązki nie końcą się na przeprowadzeniu treningu i przestaniu meczu w strefie trenera. Obowiązkiem jest też wyjście na konferencję, podsumowanie meczu dla kibiców oraz odpowiedzi na pytania od mediów. Mediów, które wysyłają swoich członków redakcji, aby przygotowali materiały meczowe dla redakcji, zebrali wypowiedzi trenera, ładnie to opisali i zrobili raport. My na całe szczęście za to kasy nie pobieramy, bo nie jesteśmy redakcją z krwi i kości. Jesteśmy czymś poważniejszym, bo jesteśmy tutaj zawsze, a do tego w miarę możliwości pojawiamy się na wyjazdach. Jesteśmy medium najbliższym dla klubu i też uczestniczymy aktywnie w życiu medialnym.
No właśnie, a jakie to życie? To bardziej martwy organizm. Piłkarze na boisku „robią swoje”. Grają lepiej bądź gorzej. Wczoraj wypadło, że zagrali gorzej i widzieli to kibice Jagiellonii, którzy po meczu są bardzo zniesmaczeni postawą swoich ulubieńców. Wypadałoby zadać pytanie dlaczego tak jest. Zadałem je. Trener wielokrotnie wspomina o analizach w swoich wypowiedziach, więc zahaczyłem o ten temat. W meczu z Zagłębiem Lubin po raz trzeci w tym sezonie straciliśmy bramkę po rzucie rożnym, a łącznie po raz czwarty po wrzutce w pole karne z bocznego sektora boiska. Dlatego też zadałem następujące pytanie:
„Panie Trenerze, mówi się dużo o analizach i szukaniu rozwiązań, a kolejny raz rywal zaskakuje naszą drużynę przy dośrodkowaniu w pole karne. Dodatkowo kolejny mecz drużyna zostawia duże przestrzenie między formacjami co ogranicza nasz potencjał ofensywny. Na czym polegają te analizy jeśli nie dają efektów?”
Odpowiedź? Cyk, syndrom oblężonej twierdzy. Szukanie pretensji z mojej strony. Szukanie powodu, aby mnie zdyskredytować. Padają słowa, że wyraziłem opinię, z którą trener się nie zgadza i że nie będzie pracował tak jak chce redaktor. Ustawił mnie trener w szeregu. Rozumiem to, wygrał wielokrotnie mistrza, zdobył 5 Pucharów Polski i 4 tytuły trenera sezonu. A nie, czekaj...Trener Bogdan Zając wygrał tyle samo jako trener co ja, ty i każdy kibic. 0 tituli. Pracuje jako pierwszy trener od 2 miesięcy, doświadczenie to 6 oficjalnych meczów i 2 sparingi. Można się było pomylić, bo ton wypowiedzi podobny jak Jose Mourinho, ale Portugalczyk przynajmniej może dumnie pokazywać dziennikarzom w Anglii, że ma na koncie 3 wygrane tytuły Premier League. Pan Bogdan tak jak wspomniałem nie wygrał nic i uważa, że nie ma z tym problemu i może sobie swobodnie dobierać słowa i liczyć, że wszystko jest ok, każdy pokiwa głową. Skwitujmy to prostym: „HAHAHA”.
Dodajmy, że to nie pierwsza taka arogancka reakcja trenera. Jego każda konferencja jest nudna, zrobiona byle jak. Moim zdaniem każdą wypowiedź trenera można zastąpić zdaniem: „To ja trenuję, to ja pracuję, nie wasza sprawa jakie są tego efekty” i sens byłby wciąż ten sam. Pamiętacie mecz z Podbeskidziem? Wówczas zobaczyliśmy na ławce dwóch bramkarzy, co jest bardzo rzadkim widokiem w piłce klubowej. Każdy kibic zastanawiał się jaki jest sens takiej decyzji. Jako przekaźnik kibiców na konferencji pomeczowej wystąpił nasz kolega Kuba Seweryn.
-Dlaczego na ławce było dwóch bramkarzy, a nie Mas czy Wyjadłowski? – zapytał Kuba
-To moja decyzja i nie muszę jej tłumaczyć. – odpowiada trener
Jednym zdaniem Pan Trener nie czuje żadnej konieczności wyjaśnienia zagadkowych kwestii. Nic, null, zero. Najlepiej to w ogóle nie zadawać pytań, bo marnujemy cenny czas na pracę, analizę, doskonalenie gry w defensywie i ofensywie, zdobywanie kolejnych trofeów, bicie rekordów podań, strzałów, stworzonych sytuacji. Nie pracujmy, nie interesujmy się, nie przychodźmy na stadion, niech Pan Trener pracuje w spokoju – bez mediów, bez kibiców. Żeby przypadkiem nie czuł, iż ktoś monitoruje jego dokonania.
1:1