Wczorajszy wieczór w Białymstoku dopisał bolesną puentę do tego artykułu. „Fajnie ! Naprawdę Fajnie” to na pewno nie było. Drużyna nie dość, że przegrała tylko (!) 0-1 i to w bardzo marnym stylu. Jagiellonia grała bez pomysłu i na stojąco- mocno irytując tym trybuny. Pierwszy celny strzał na bramkę, który sprawił bramkarzowi gości większy problem padł dopiero w 89 min. Symboliczna była wręcz sytuacja z końcówki meczu – kiedy w doliczonym czasie gry nasi piłkarze bezradnie kopali sobie z tyłu, nie mogąc sforsować mądrze postawione zasieki obrony Zagłębia. Wyróżniający się był tylko niezawodny od początku sezonu Pavels Steinbors w bramce – z zawodników z pola trudno kogoś wyróżnić. Warto odnotować powrót Fedora Cernycha. Gola straciliśmy po stałym fragmencie gry.
Po meczu trener Bogdan Zając skomentował mecz : (…) Druga połowa była na dużo lepszym poziomie w naszym wykonaniu. Jestem z niej zadowolony, zabrakło tylko zdobytej przez nas bramki, a sytuacji mieliśmy sporo. Jaki był plan na Zagłębie? Mamy swój sposób i koncepcję gry. Dziś zagraliśmy z dobrym zespołem, wiedzieliśmy, w jaki sposób gra Zagłębie i jak powinniśmy jemu przeciwstawić się.
Rozumiemy- to się nazywa „urzędowy optymizm”. Z porażki trzeba umieć wyciągnąć wnioski i szukać w niej też pozytywów. Wiem, że my kibice nie jesteśmy profesjonalistami, nie skończyliśmy kursów i nie mamy licencji UEFA PRO, nie pracowaliśmy w Reprezentacji Narodowej, nie osiągaliśmy z nią międzynarodowych sukcesów. Ale mamy prawo do swoich amatorskich ocen. Jak mawiał trener Kazimierz Górski mecz można wygrać, można przegrać, można zremisować. Kibice dodadzą po walce. Wczoraj tego elementu zabrakło, podobnie jak pomysłu na grę.
To był szósty oficjalny mecz Jagiellonii pod wodzą trenera Bogdana Zająca. /5 w lidze i 1 w Pucharze Polski/ W Pucharze Polski już nie gramy, w lidze dwa zwycięstwa na wyjeździe z aktualnymi Mistrzem Polski i 3 drużyną ubiegłego sezonu, u siebie dwa remisy i porażka. Zwycięskie mecze wyjazdowe zagraliśmy poprawnie – Jagiellonia bardzo mądrze się broniła i była bardzo skuteczna. Dwie okazje w Warszawie to dwie bramki + piękny gol Jesusa Imaza w Gliwicach. Tych wyników i sukcesów nikt drużynie i trenerowi nie odbierze. Ale ich blask przesłania duży problem.
Mecze u siebie to ostatnio największa bolączka Jagiellonii. I nie jest to tylko problem Jagiellonii Bogdana Zająca. Ireneusz Mamrot też zaliczał brak zwycięstw u siebie w sezonach po zdobyciu Wicemistrzostwa Polski, a Iwajło Petewa trudno ocenić bo pracował za krótko i przyszło mu się zmierzyć z początkiem covidowej zarazy. Problem w tym, że to było już 3 podejście nowego szkoleniowca do wygrania na własnym stadionie i meczu na mecz nie widać progresu a jest wręcz odwrotnie. Zremisowaliśmy mecze z prawie bankrutem ligi, beniaminkiem ligi, a przegraliśmy z solidnym ligowcem z możliwościami i aspiracjami. Ponoć nasza kochana kopana Ekstraklasa jest taka- możesz wygrywać z tuzami, a przegrać z ogórkami.
Na filmiku z „Abrahamem” z szatni po meczu przy Łazienkowskiej trener Zając gratulując drużynie powiedział mądre słowa: pracujemy, głowa do góry, ale pokora przede wszystkim. Chyba przyda się wszystkim.
Autor: MACIEK
0:0
-:-