Wielu z Was ma pewnie podobnie jak ja. Pierwsze 2-3 godziny po meczu Jagiellonii spędza na rozmowach telefonicznych z innymi kibicami. Dzisiaj byłem w obowiązku odbyć prawie dwugodzinną rozmowę z dobrze Wam znanym Foxem. Chłopak z racji swoich obowiązków zawodowych przebywa na Sri Lance. A w tzw. Cejlon to kraj, gdzie stream z meczem nie działa i chłopaczyna musiał zadowolić się pisaną relacją live. Kolega meczu nie widział, lecz wynik tak i skosztować różnych specyfików musiał, bo inaczej się nie da.
Rozmowa cóż.. stek inwektywów, ale też spostrzeżeń dotyczących tego co dzieje się “na Jagiellonii”. Dyskusja dotyczyła identyfikacji problemu. Choć problem został przedyskutowany dość wnikliwe, przyczyn obecnego stanu rzeczy nie da się stwierdzić. Trener? Trochę tak - trochę nie. Piłkarze - to już trzeci, a w zasadzie czwarty(bo drużynę trenował R.Grzyb) trener przy tej kadrze. Parząc na grę to jednak - no w sumie trochę tak. Ale co się dzieje w drużynie - nie wiemy. Potem była dyskusja o herbacie i jej dostawcach. Potem cała historia tego jak Pan Fox poznał Panią Foxową(tzw. Lady Foxy). Potem z dobroci serca zaproponował pomoc w znalezieniu wybranki serca. Następnie poruszyliśmy kolejną składową Jagiellonii, która może być źródłem problemu. Zarząd - Udziałowcy. Wiele ruchów nam się nie podoba, ale wielkiego zaniechania obowiązków i powinności ze strony tych organów nie stwierdzono. Wniosek jest jeden. Jagiellonia ma problem, być może ten problem ma wiele składowych. Być może jego źródeł problemu jest wiele w licznych miejscach. Lecz największym kłopotem jest identyfikacja przyczyn tego dlaczego jest źle. Niestety trwa to już jakiś czas, bo nie tylko ten sezon nie jest taki jaki być powinien.
Co do samego meczu? Popularnego XD, czyli Xaviera Dziekońskiego zostawimy w spokoju. Parafrazując klasyka: “Jakim Xavier jest bramkarzem, każdy widzi”. Zastanowienie budzi inny fakt. Jagiellonia potrzebowała prawie 60 minut gry(wliczając doliczony czas) i 3 bramek straconych by pokazać, że można. Że można jeździć na dupach, że można grać ostrzej, że można faulować i zapier****ć. Poziom wściekłości Tarasa i Pazdka po trzeciej straconej bramce był widoczny i to Ci dwaj zawodnicy zostawili najwięcej zdrowa przez pozostałe 40 minut spotkania.
Bramka dająca nadzieję na ugranie korzystnego wyniku padła po bardzo intensywnej grze na połowie przeciwnika. Podanie do Bojana Nasticia, który dogrywa do Fedora i gol. W tym miejscu rodzi się pewne zapytanie/wątpliwość. A mianowicie:
Można odnieść wrażenie, że drużyna zmówiła się by izolować Bojana i nie podawać mu piłki. Być może takie są założenia taktyczne trenera. Nie wiem. Fakty są takie, że Nastić przez pierwsze 60 minut spotkania stał całkowicie sam(gdy Jagiellonia była w ataku) na połowie przeciwnika. Klepanie piłki w poprzek boiska może i wygląda efektownie, lecz… niesamowitą irytację i frustrację budził fakt, iż można było wiele razy zagrać crossową piłkę do Bojana i uruchomić lewe wahadło. Owszem, drużyna zaczęła to robić, ale przy stanie 0-3 dla Lechii. Jagiellończycy zaczęli podawać do Bojana co przyniosło sytuację bramkową i gola. Izolowanie Bojana od podań, gdy stoi niekryty miało miejsce nie tylkow tym meczu, ale i we wszystkich wcześniejszych, w któych grał.
1-3 to najniższy wymiar kary w tym spotkaniu. Lechia miała trafienie w słupek, dwie niewykorzystane “setki” i niestrzelony karny. Gra Jagi tak jak wynik była marna, zwłaszcza w obronie. Nadzieję przynosi jedynie to, iż drużyna pokazała, że potrafi “jeździć na dupach” i walczyć oddychając rękawami.
Jest źle i nie ma co się oszukiwać w tej kwestii. Największym problemem jest brak identyfikacji przyczyn obecnego stanu rzeczy. Niestety moim skromnym zdaniem nie przyjdzie to Jagiellonii łatwo i szybko.
Z wyrazami szacunku dla Wszystkich!
Szarlej(nazywany przez Rudego Typem z audycji)
0:2
-:-