Piątkowe spotkanie Jagiellonii i Lecha od początku miało jednego faworyta. Goście rozpędzeni przyjeżdżali do Białegostoku jak po swoje i najwięksi optymiści mówili jedynie o remisie. Jagiellonia zaskoczyła wszystkich. Pokazała bardzo dobre oblicze, zagrała z bardzo dużym zaangażowaniem, wolą walki, co zaowocowało bramką Imaza i trzema punktami na koncie białostoczan.
Pierwsze dwadzieścia minut meczu to napór Lecha. Uważna gra w obronie Jagiellonii oraz nieskuteczność zawodników z Poznania powodowały, że wynik spotkania się nie zmieniał. W 14 minucie bramkę zdobył Ishak, ale sędzia liniowy podniósł chorągiewkę do góry, a bramka nie została uznana.
W kolejnych minutach gry nasz zespół nabierał pewności siebie i coraz lepiej poczynał sobie na boisku. W 36 minucie prowadzenie Jagiellonii mógł dać Cernych. Po świetnym zagraniu ze skrzydła Prikrila uderzył piętą minimalnie niecelnie w kierunku bramki Lecha. Piłka o centymetry minęła celu. W końcówce meczu Imaz otrzymał idealne podanie w pole karne, ale strzał był niestety mizerny, choć ponownie zapachniało bramką przy Słonecznej.
Po zmianie stron obraz gry niewiele uległ zmianie. Toporkiewicza w Jagiellonii zastąpił na boisku Struski co w znacznym stopniu wzmocniło nasz zespół w środkowej części boiska. Lech prowadził grę, ale Jagiellonia grając uważnie w obronie, uniemożliwiała tworzenie klarownych sytuacji przyjezdnym.
Kiedy na Ultrze kibice Jagiellonii tworzyli świetną oprawę z cytatem z Mrocznego Ryczerza, wynik spotkania uległ zmianie. Świetnym podaniem popisał się Puerto zagrywając piłkę w pole karne gości. Salamon źle przyjął piłkę, do niej doskoczył Imaz i strzałem po długim rogu wyprowadził Jagiellonię na prowadzenie.
W chwilę potem powinno być 2:0. Imaz będąc sam na samz Bednarkiem trafił w słupek, a wprowadzony wcześniej na boisku Żyro w efektowno-tragiczny ( w swój nadmieńmy) sposób wstrzelił piłkę w trybuny. W idealny sposób grę tego zawodnika określił Jurek Kułakowski w relacji w Radiu Białystok.
Do końca meczu Lech starał się zmienić obraz gry, wyrównać wynik. Idealną do tego okazję miał Marchwiński w przedostatniej minucie regulaminowego czasu gry, ale spudłował.
Więcej bramek już nie widzieliśmy. Jagiellonia stojąc na straconej pozycji umiała wyjść odpowiednio skoncentrowanym, strzelić bramkę, nie bać się przeciwnika i wygrać spotkania za co należą się brawa. Czy było idealnie? Nie? Niemniej jednak mamy nadzieję, że to spotkanie jest oznaką mijania kryzysu. Kryzysu nie piłkarskiego, a tego jaki mieli nasi zawodnicy w głowach.
Jagiellonia Białystok 1-0 Lech Poznań
bramki: Jesús Imaz 71
Składy:
Jagiellonia Białystok: 1. Pāvels Šteinbors - 14. Tomáš Přikryl (90, 9. Bartosz Bida), 25. Bogdan Țîru, 4. Israel Puerto, 2. Michał Pazdan, 5. Bojan Nastić - 11. Jesús Imaz (89, 20. Kacper Tabiś), 26. Martin Pospíšil, 6. Taras Romanczuk, 44. Krzysztof Toporkiewicz (46, 23. Karol Struski) - 10. Fedor Černych (67, 16. Michał Żyro).
Lech Poznań: 35. Filip Bednarek - 2. Joel Pereira, 18. Bartosz Salamon, 37. Ľubomír Šatka, 5. Pedro Rebocho - 50. Adriel Ba Loua (82, 90. Artur Sobiech), 6. Jesper Karlström (82, 10. Dani Ramírez), 30. Nika Kwekweskiri (65, 25. Pedro Tiba), 24. João Amaral (87, 11. Filip Marchwiński), 7. Jakub Kamiński (65, 21. Michał Skóraś) - 9. Mikael Ishak.
żółte kartki: Romanczuk - Karlström, Ramírez.
sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa).
widzów: 6779.