Gdybyśmy chcieli pozostać przy jedynie historycznych analogiach, to panowanie Piastów miało miejsce znacznie wcześniej niż nastąpił rozkwit Jagiellonów, zapoczątkowany koronacją na polski tron znanego wszystkim Władysława Jagiełły. Historycy są także dość zgodni co do znaczenia obu rodów w dziejach naszego kraju. Za Jagiellonów Rzeczypospolita była największym mocarstwem ówczesnej Europy. Czyli w aspekcie historycznym 2:0 dla Gospodarzy!
Niestety na chwilę obecną muszę sięgnąć do tak zamierzchłych dziejowo i mało „piłkarskich” faktów, aby zasiać w sercach Kibiców Jagiellonii jakąkolwiek nadzieję na zwycięstwo Naszej Drużyny w zbliżającej się potyczce z gliwickim Piastem.
Rzut oka na ostatnie mecze obu zespołów jest jakby odwróconym spojrzeniem w lustro. „Jaga” dostała srogi i w pełni zasłużony łomot w Szczecinie przegrywając 1:4. Tymczasem Piast dość spokojnie „rozjechał” u siebie w Gliwicach mistrza kraju „Leee…wiadomo co” 4:1. A już wydawało się, że „jesteśmy w domu i witamy się z gąską”. Czujność rewolucyjna Kibiców została uśpiona wymęczonymi zwycięstwami u siebie z Lechem i z Zagłębiem w Lubinie. Potem przyszedł sygnał ostrzegawczy w postaci totalnie „bezpłciowego” remisu w Białymstoku z Radomiakiem i … znowu wszystko wróciło na utarte tory w Szczecinie. Piłkarze z Gliwic grają w kratkę, wygrywając dwa z ostatnich czterech spotkań, jedno remisując, a ostatni raz przegrywając u siebie z Cracovią 2:4 w dniu 27 września. „Dzień konia” miał wówczas van Amersfoort, strzelec wszystkich 4-rech bramek dla Krakowian. Niemniej po dość słabym starcie rozgrywek, czyli podobnie jak to miało miejsce w ubiegłym sezonie, drużyna Gości powoli pnie się w górę tabeli i zajmuje aktualnie VI miejsce z 17-ma punktami, podczas gdy „Jaga” omsknęła się po ostatniej porażce na X miejsce z punktem mniej niż Piast.
Co jednak najbardziej powinno nas niepokoić przed sobotnim starciem? Oprócz ostatnich wyników jest to zdecydowanie sytuacja w szeregach naszej „armii”. Ze starannie konstruowanych przez generała Ireneusza zasieków obronny zostały co najwyżej „zasieczki”, z naciskiem na „sieczki”. W bramce z konieczności musi stać „X-man” (z Archiwum X), zaś z żelaznej trójki obrońców ostał nam się ino Boguś Tiru, który maczał paluchy przy badaj 3-ch bramkach dla „Paprykarzy” w Szczecinie. Pazdan kontuzjowany, Puerto odpocznie za czerwoną kartkę. Wiele więc wskazuje, że obok niego wystąpią Błażej „Czerwony Swojak” Augustyn i Bartosz „Samoruleta” Kwiecień. Już mamy gotowy przepis na kotlet mielony po białostocku. Nie podejrzewam, że Trenejro nagle wróci do ustawienia z czterema defensorami. Zresztą nawet i ku temu rozwiązaniu nie mamy w chwili obecnej wykonawców! Po lewej stronie też „tragedyja”. Nastic kontuzjowany, „Bidok” gra w rezerwach i to gra po japońsku „takose”. Zostaje ledwie wykurowany Wdowik, dla którego praktycznie nie ma alternatywy. Oj nabiega się On w sobotę za naszym wychowankiem Damianem Kędziorem… O przydatności Prikrila na prawą obronę / wahadło napisano już tomy. Wszystkie sprowadzające się do jednego – On się na tą pozycje nie nadaje! Alternatywa? Tylko młodziutki Kacper Tabiś.
Środek pola jest aktualnie w Jagiellonii tak błyskotliwy jak karetka pogotowia na sygnale. Taras „Waleczny”, Martin „Poprzeczny” i Karol „Nijaki”, ewentualnie uzupełnieni Michałem „Kanciastym”… Każdy ma swoje zalety, ale z całą pewnością nie jest to kreowanie gry. Kto może więc poprowadzić „Jagiellonów” do zwycięstwa? Tradycyjnie Jesus, który w ostatnim meczu popisał się tak beznadziejnie wykonanym rzutem karnym jak w pamiętnym meczu w 2019 roku z … Piastem! Może już wyczerpał w ten sposób limit pecha (?) i wpakuje coś do bramki Placha? I wreszcie nasz „Fiodorysław Czernygiełło”, który jak widać w trakcie ostatniej przerwy na kadrę nie trenował utrwalania „gó…nej” gry w Jagiellonii, a grał i strzelał w meczach reprezentacji Litwy. I kontynuuje to na szczęście w Klubie.
Reasumując, zamierzchłe dzieje przemawiają za naszą drużyną. Podobnie statystyka, gdyż w 30-tu rozegranych na najwyższych dwóch poziomach spotkaniach Jagiellonia wygrała 12-cie, przerżnęła 9 razy i tyle samo razy był remis. W bramkach 38:31 dla Białostoczan. Małą „ryską” na statystycznie idyllicznym obrazku pozostaje ostatni sezon, gdzie dwa razy zaliczyliśmy od Piasta w przysłowiowy „zad”.
Trenerem Piasta jest dobrze znany wszystkim kibicom Waldemar „Smutny” Fornalik. Niebywałej klasy fachowiec od ligowej kopanki. Chciałbym aby było inaczej, ale tu także punkcik dla Gości, bo nasz Ireneusz „Mamrotliwy” jeszcze wiele mógłby się od byłego selekcjonera kadry nauczyć.
Cholernie mało tego optymizmu. Czyli generalnie tak jak to ostatnio przed meczami Jagiellonii bywa. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że całe te moje pseudonaukowe wywody wezmą w łeb i nasze jagiellońskie szeregi zmiotą piastowskich wojów z powierzchnia murawy przy Słonecznej. Czego tradycyjnie Wam Kochani Kibice „Jagi” i sobie życzę! Widzimy się w sobotni wieczór!
Fox
0:0
-:-