Całe szczęście, że od czasu do czasu reguła ta działa też w drugą stronę. Gdy jedziemy do takiego Gdańska jak na przysłowiowe ścięcie, okazuje się, że faworyzowana Lechia nie jest w stanie długimi momentami nawet za przeproszeniem pierdnąć. I bądź tu człowieku mądry i jak to mawiają pisz wiersze!
Przed nami kolejna sobotnia wyprawa naszej „Jagi” kochanej na, nie ma co tu pudrować rzeczywistości, mecz z faworyzowanym przeciwnikiem. Piłkarze opuścili już w piątek rano gościnny hotel „Cristal”, ale podobno miny mieli zadowolone. Wiem bo na do widzenia pomachała im moja Monia, a Oni ochoczo Jej odmachali. Ciekawe czy to przyniesie szczęście? Będzie ono naszym Piłkarzom cholernie potrzebne, bo Raków Częstochowa to kolejna drużyna z którą gramy, a której wyniki są mówiąc delikatnie sporo lepsze od tych osiąganych przez Jagiellonię. Tylko, że to brzmi troszkę podobnie jak obawy, którymi dzieliłem się z Czytelnikami przed zeszłotygodniową wyprawą „Jadźki” nad Bałtyk. Jeśli jednak doszły jakieś nowe okoliczności nas „obciążające” to są nimi z całą pewnością wymuszone absencje naszego Kapitana i Tomasa Prikrila. Nie ma co ukrywać, że szczególnie brak Tarasa to jakby wyrwane jedno płuco Drużyny. Choć asyst Tomasa też może brakować. „Trenejro Mamrotejro” ogólnie będzie miał spory ból głowy z zestawieniem formacji ofensywnych, bo w składzie zabraknie strzelców 14-tu z 24-rech bramek dla Jagiellonii (Imaz, Prikril, Romanczuk).
Historia spotkań pomiędzy Jagiellonią i Rakowem nie ma szans posłużyć jako scenariusz dzieła zbliżonego objętością do sienkiewiczowskiej „Trylogii”. Drużyny spotkały się bowiem dotychczas zaledwie 11 razy. Obie wygrały po 5 spotkań, a raz był remis. Problem w tym, że Jaga ostatnio dość regularnie zbierała pod Jasną Górą „bęcki”, osłodzone tylko ostatnim domowym zwycięstwem 3:0.
Dobra, dość o naszych problemach! Czas popastwić się nad przeciwnikiem. „Medaliki” zajmują aktualnie w tabeli „ekstraszkapy” IV miejsce, mając na koncie 32 punkty, czyli tyle samo co V-ty Radomiak. Bilans bramkowy to 31 gole strzelone i 22 stracone. Dla porównania analogiczne liczby X-tej w tabeli „Jagi” to 24 do 26-ciu. Punkcików uciułaliśmy natomiast 24.
Co z powyższego wynika? Otóż, jak już zaznaczyłem w pierwszym akapicie swojego wywodu, niewiele. Zawsze zżymałem się, gdy nadzieję na dobry wynik naszej Drużyny pokładano w nieprzewidywalności rodzimych rozgrywek ligowych. Ale niestety, a może i „stety” tak właśnie jest! Dodam więc może jeszcze tylko, że drużyna spod Jasnej Góry lekko ostatnio jakby się przycięła i nie punktuje już z taką regularnością jak to miało miejsce na początku sezonu. Wprawdzie sekwencja wyników w ostatnich meczach (przegrana – wygrana – przegrana – wygrana – przegrana) nie wygląda ze statystycznego punktu widzenia zachęcająco, ale przecież „Medaliki” do końca sezonu nie mogą uprawiać tego „przekładańca”! Pisząc o problemach jakie ma Raków nie można nie wspomnieć o kiju jaki wsadził w szprychy tej drużyny prezesunio „koleżanki zza Buga”, który to zapałał taką miłością do „trenejro” z Częstochowy, że o mało nie doszło do gwałtu! „Mioduś” widział bowiem Marka Papszuna w „L…eee…wiadomo czym” już teraz, a najchętniej to nawet wcześniej. I to bez względu na to, że ma on ważny kontrakt w Częstochowie. Teraz natomiast posadził na tym stołku wiece zasłużonego dla „koleżanki” Vuko i aktualnie to zapewne nawet sam biedny Mareczek P. nie wie czy on jeszcze w tej Warszawie jest pożądany, czy może miłość przeminęła z grudniowym wiatrem?
Skąd tytuł artykułu? Aktualny bilans tegorocznych spotkań „Jagi” w lidze jest taki … szatański – 6 zwycięstw, 6 remisów i 6 porażek. Mam nadzieję, że po sobotnim spotkaniu 6-tka na jego przedzie zostanie zastąpiona szczęśliwą 7-mką. Czego Wam i sobie na te nadchodzące Święta życzę!
Fox
0:0
-:-