Gorsza lokatę w tabeli ekstraklasy od obecnej, Jagiellonia zajęła tylko raz, w sezonie 2007/08, kiedy to Jaga, jako beniaminek, wylądowała wówczas na 14. pozycji i groził jej baraż o utrzymanie, którego jednak uniknęła wskutek bardzo dziwnych okoliczności towarzyszących. Od tej pory nasza drużyna nigdy nie zjechała niżej niż miejsce 11. (w sezonie 2009/10, 2013/14, 2015/16), oraz niż miejsce 10. (2011/12, 2012/13).
Szukanie winnych
Natomiast w zakończonym właśnie sezonie, zamiast emocjonować się zdobywaniem szczytów, rywalizacją o mistrzostwo, o udział w europejskich pucharach, musieliśmy denerwować się obroną utrzymania w ekstraklasie. Było to bardzo dziwne, ponieważ w składzie zespołu znajduje się kilku świetnych i doświadczonych zawodników oraz wielu dobrze rokujących, którzy zamiast marnować swój potencjał, powinni razem walczyć o wyższe cele. W podsumowaniu sezonu trzeba więc poszukać przyczyn doprowadzenia Jagiellonii na skraj przepaści i spowodowania sytuacji, że zdołała się ona utrzymać w ekstraklasie nieomal „psim swędem”.
Z pewnością ostatnia kilkuletnia seria niepowodzeń Żółto-Czerwonych miała swój początek z chwilą odejścia Michała Probierza, który skończył swoją drugą kadencję w Jagiellonii i nie przedłużył kontraktu, gdyż postanowił szukać nowych wyzwań. Jego następcy, Ireneuszowi Mamrotowi, w początkowym okresie udało się podtrzymać rozpęd nadany drużynie przez poprzednika, co zaskutkowało ponownym wicemistrzostwem Polski, ale czar szybko prysł i Mamrota pożegnano.
Zamienił stryjek…
Po nim, decydentów klubowych ani kibiców nie usatysfakcjonowali zatrudnieni kolejno: utytułowany Iwajło Petew, Bogdan Zając (który nigdy wcześniej nie prowadził samodzielnie drużyny piłkarskiej, a był przyzwyczajony tylko do wykonywania cudzych poleceń, głównie Adama Nawałki), Rafał Grzyb (trener tymczasowy), i nawet zakontraktowany do drugiej kadencji Ireneusz Mamrot. Karuzela trenerska przynosiła coraz gorsze efekty.
Wreszcie, rok temu charyzmatyczny prezes Cezary Kulesza opuścił klub, co spółka odczuła bardzo boleśnie. Jego następczyni, Agnieszka Syczewska, nie podjęła niektórych spodziewanych i koniecznych decyzji, a w międzyczasie swoje rozwiązania preferował przewodniczący rady nadzorczej Wojciech Strzałkowski. Jednocześnie, rotacja wśród szkoleniowców kumulowała się z ciągiem nietrafionych transferów zawodników.
Do tego zamieszania, po raz wtóry zatrudniono Mamrota, ale ten popracował tylko zaledwie jedną rundę – jesienną sezonu 2021/22. Jeśli celem na koniec sezonu miałaby być obrona przed spadkiem z ekstraklasy, a nie wspinanie się w kierunku górnej połowy tabeli, zwolnienie Mamrota nie było potrzebne. Nie miałoby większego sensu. Do tego zadania Mamrot wystarczyłby w zupełności.
Przełomu jak nie było, tak i nie ma
Natomiast zatrudnienie trenera Piotra Nowaka nie miało bynajmniej na celu doprowadzenie do dramatycznej i rozpaczliwej walki o utrzymanie w najwyższej lidze. Celem było poprawienie gry zespołu i sukcesywny awans Jagiellonii w tabeli rozgrywek ekstraklasy, co wyraźnie podkreślano i akcentowano we wszystkich informacjach.
Świeżo po objęciu posady, na początku stycznia, na pytanie Radia Białystok: „Jagiellonia teraz zajmuje 11 miejsce. Jaki cel sportowy pan sobie zakłada?”, w odpowiedzi Nowak mówił: „Lepsze niż 11 miejsce. Przypuszczam, że piłkarze również są przekonani, że to 11 miejsce nas nie powinno satysfakcjonować, powinniśmy się rozwijać jako zespół, jako indywidualności, jako piłkarze, jako trenerzy, jako sztab, stawiać sobie jakiś wyższy cel.”
Zaś w serwisie WP Sportowe Fakty zapewniał: „Chcemy wrócić na miejsce, jakie Jagiellonia okupowała przez wiele lat (…). Ja nie będę grał za moich zawodników w piłkę, ale mam im pokazać jak mają to robić. Trzeba im pokazać drogi do sukcesu. Jestem facetem, który nienawidzi przegrywać i tę zasadę będę starał się wpoić zespołowi.”
Niestety, wbrew tym zapowiedziom, lepsze miejsce okazało się mrzonką, rozwoju zespołu nie za bardzo dało się zauważyć, pokazy „dróg do sukcesu i jak mają to robić” o ile je realizowano, były na tyle nieskuteczne, że nie zmotywowały piłkarzy do bardziej energicznej i skuteczniejszej walki. „Jakiegoś wyższego celu” również nie udało się dosięgnąć, wpojenie nienawiści zespołowi do przegrywania też skończyło się fiaskiem. Spośród 15 meczów nasza drużyna wygrała tylko 3, zremisowała 7, a przegrała 5. Z 45 możliwych do zdobycia punktów, uzyskała 16.
Styl pracy bez zmiany
Tymczasem w maju, już pod sam koniec rozgrywek: „Szkoleniowiec białostoczan podczas rozmowy z dziennikarzami dał jasno do zrozumienia, że mimo powtarzających się błędów jego podopiecznych i rozczarowujących wyników nie zamierza zmieniać swojego stylu pracy. - Nie jestem trenerem, który spędza godziny w pokoju analiz. Wolę indywidualnie rozmawiać z każdym zawodnikiem” – napisał 6 maja Kuba Cimoszko w serwisie WP Sportowe Fakty.
Dla mnie wypowiedź trenera jest co najmniej bulwersująca. Jedno przecież nie wyklucza drugiego. Rozmowy są potrzebne, ale analizy także. Wiadomo, jak istotnym elementem pracy trenera jest analiza, analiza przeciwnika i analiza możliwości przeciwstawienia mu argumentów swojej drużyny.
To przecież w wyniku takiej właśnie analizy buduje się strategię na dany mecz i ustala się taktykę. Jeśli jej brakuje, to nic dziwnego, że w zbyt wielu meczach Jagiellonii nie dało się zauważyć taktyki opracowanej pod rywala, czy raczej taktyki, jako takiej. Tak zwanej „ręki trenera” nie dawało się zauważyć, jak i nadania drużynie indywidualnego charakteru dobrej gry.
Najgorsza pozycja w tabeli
Od strony statystycznej, jednorundowa kadencja Piotra Nowaka jest fatalna. W tabeli rozgrywek, trener przeciągnął zespół z pozostawionego przez Mamrota dość bezpiecznego miejsca 11., poprzez 14., do 12. Jest to najgorsza pozycja w ciągu ostatnich czternastu jagiellońskich ekstraklasowych lat. Jest to również najgorszy wynik średniej liczby zdobytych punktów w przeliczeniu na liczbę meczów (PNM) w tym samym okresie.
Jesienią, na koniec roku 2021, Jagiellonia zajmowała w tabeli rozgrywek bezpieczne 11. miejsce z 24 punktami i bilansem bramkowym 24:31 (-7). Wiosną zjechała na 14. pozycję i ryzykownie zbliżyła się do strefy spadkowej. Degradacja stała się realnym zagrożeniem. Dopiero w ostatniej chwili uciekła spod topora i ostatecznie wskoczyła na 12. lokatę. Żółto-Czerwoni uzyskali zaledwie 16 punktów, w porównaniu z rundą jesienną pogorszyli stosunek bramkowy na 39:50 (-11) i spadli w tabeli o jedną pozycję. Nie można tego nazwać zachowaniem dotychczasowego dorobku, ani poprawą sytuacji. Wręcz odwrotnie.
Najgorsza średnia zdobytych punktów
Jeszcze gorzej wypada Nowak w rankingu PNM (średnia punktów na mecz). Ma najsłabszy wynik wśród wszystkich trenerów pracujących w Jagiellonii z pierwszym zespołem od czasu objęcia po raz pierwszy drużyny przez Michała Probierza, a było to w sierpniu 2008.
Ireneusz Mamrot 1.kadencja (108 meczów) – PNM = 1,63
Michał Probierz 2.kadencja (131 meczów) – PNM = 1,59
Michał Probierz 1.kadencja (106 meczów) – PNM = 1,48
Piotr Stokowiec (33 mecze) – PNM = 1,45
Iwajło Petew (17 meczów) – PNM = 1,35
Rafał Grzyb (9 meczów) – PNM = 1,33
Tomasz Hajto (47 meczów) – PNM = 1,28
Czesław Michniewicz (18 meczów) – PNM = 1,22
Ireneusz Mamrot 2.kadencja (20 meczów) – PNM = 1,20
Bogdan Zając (22 mecze) – PNM = 1,14
Piotr Nowak (15 meczów) – PNM = 1,07
I pomyśleć, że szkoleniowców legitymujących się średnią PNM w okolicach 1,30 punktu i wyższą, która teraz, w porównaniu ze stanem obecnym, wydaje się nam osiągnięciem wręcz niebotycznym, klub zwalniał za zbyt słabe wyniki! Ich wszystkich uważaliśmy wtedy za słabych fachowców, i wielu z nas popierało decyzje klubu o rezygnacji z ich usług. Jak więc na tym tle mamy oceniać aktualnego trenera, którego poziom PNM oscyluje w granicach 0,9 – 1,07 ?
Nowe zagrożenie: wrogie przejęcie
Nie dosyć, że jest problem z trenerami, na domiar złego skończył się kontrakt Jesusa Imaza. Czy pozostanie w Jagiellonii, czy odejdzie do Lechii Gdańsk albo do innego zespołu ekstraklasowego czy do jakiegokolwiek innego, sprawa ma się rozstrzygnąć już teraz, na dniach. Jeśli Imaz odejdzie, będzie to dla Jagi prawdziwy dramat.
Jest to bowiem w Jagiellonii jedyny od wielu lat napastnik, który po prostu naprawdę umie strzelać gole. Imaz, nieprzerwanie od czterech lat jest najlepszym strzelcem Jagi. Jest też nim nawet nadal, w kończącym się sezonie, mimo że kontuzja wyłączyła go w listopadzie z gry na wiele miesięcy (!).
To świadczy o dwóch rzeczach. Po pierwsze, że poza Jesusem, Jagiellonia nie ma napastnika z prawdziwego zdarzenia. Po drugie, że Jesus Imaz to fenomen i skarb. Nie będzie Imaza, nie będzie goli. Jest też jeszcze inna zła wiadomość. Imaz odszedł z Wisły, i – co się z nią stało? Już nie chcę dalej rozwijać tej myśli, bo dreszcz człowieka przechodzi.
Potrzebny najwyższy poziom profesjonalizmu
Oczywiście można szukać różnych usprawiedliwień na brak sukcesu, bo: bo mało czasu na rozwinięcie i uskutecznienie myśli trenerskiej, bo zaraza, bo kontuzje, bo kartki, bo młodzieżowcy, bo krótka ławka, bo słabe finanse, bo wredni sędziowie, bo złośliwość losu, pech, samobóje. Bo zawodnicy nie spełniają oczekiwań, olewają, nie trafiają im do przekonania argumenty trenera. Bo to, bo tamto.
Lecz każdy trener ma to samo. Każdy trener ma pod górkę. Im lepiej z tym wszystkim potrafi sobie poradzić, tym ma lepsze wyniki. Przydaje się też do tego odrobina szczęścia. Jak na razie, z tym u naszego szkoleniowca nie za bardzo. Ale przecież szczęściu należy trochę pomóc.
Jeżeli Piotr Nowak nie pomoże szczęściu, jeżeli radykalnie nie poprawi swojego warsztatu i nie wzniesie się na najwyższy poziom profesjonalizmu, na jaki go stać, nic z tego nie będzie. Wtedy będę namawiał na powrót do Żółto-Czerwonych trenera Michała Probierza. Panie Michale, do trzech razy sztuka!
Dreptak
Foto: Grzegorz Chuczun, Jagiellonia.net
1:1
-:-