Odwrotnie. Zamiast konstrukcji, widać coraz bardziej postępujący proces destrukcji.
Męczą się zawodnicy, męczą się kibice, meczą się dziennikarze. Tu muszę przekazać specjalne wyrazy współczucia Jurkowi Kułakowskiemu z Radia Białystok, który męczy się sprawozdając te żenujące widowiska produkowane przez Żółto-Czerwonych i w przeciwieństwie do nas, nie może wyjść przed zakończeniem kolejnej transmisji.
Mam nadzieję, że zmęczy się też wreszcie nowy trener Jagi Maciej Stolarczyk, który od początku postanowił nas kibiców, a przede wszystkim zawodników, zamęczyć preferowanym przez niego systemem trzech obrońców z dwoma wahadłowymi. Systemem, którego akurat nasi zawodnicy nie czują, i nie chcą go uprawiać, co widać w każdym meczu. Zwłaszcza, jeśli są ustawiani nie na swoich naturalnych pozycjach, które mają opanowane od lat.
Ani w tej koncepcji nie ma widowiskowości, ani skuteczności.
Gry z trzema obrońcami i z zawodnikami ustawionych nie na swoich pozycjach, nie bronią też wyniki: cztery porażki, pięć remisów i cztery zwycięstwa zawdzięczone w dużej mierze szczęśliwym zbiegom okoliczności. To, co się działo w ostatnich meczach – z Lechią Gdańsk, z Wisłą Płock, a zwłaszcza z Lechią Zielona Góra i z Wartą Poznań, woła o pomstę do niebios. Było to apatia, bierność, nad biernościami. Marność nad wszystkimi marnościami. W tych meczach nasi piłkarze nie uczynili niczego, aby je wygrać. Niczego. Po prostu (że powtórzę za relacją radiową z meczu z Wartą) produkowali badziewie. Badziewie.
Mówiąc złośliwie, jedyne, co po meczach ligowych i pucharowych osiągnął Stolarczyk, to transparentność. Czyli przejrzystość i czytelność gry zespołu. Efekt ten, może i sam w sobie pozytywny, ale w tym przypadku przydaje się tylko i wyłącznie naszym rywalom. Teraz, każdy trener, nawet mało znanego 3-ligowca, jest w stanie rozgryźć Żółto-Czerwonych w pięć minut, do bólu. Wiadomo bowiem jak na dłoni, jakie jest ustawienie Jagi, na co stać poszczególnych graczy, i jak im odebrać ochotę do gry.
Każdy bierze od Jagiellonii to, co chce.
Lechia Gdańsk, która notorycznie przegrywa wszystkie konfrontacje, wyrwała sobie jeden punkcik na przełamanie w swojej siedzibie, bo nikt nie pilnował Paixao, choć jest to stały pogromca Jagi. Wisła Płock z Białegostoku wywiozła też podarowany punkt. Lechia Zielona Góra dostała od Jagi w prezencie historyczny awans, i to wygrywając aż 3:1. Nawet Pospisil postarał się uprzejmie spudłować karnego. Warta Poznań od pół roku nie wygrała na „swoim” stadionie, potrzebne było przełamanie. Wystarczyło poprosić. Proszę bardzo, mówisz, masz, 2:0. Legii brakowało zwycięstw na wyjeździe. Potrzebne przełamanie. Proszę bardzo! 2:5. W Białymstoku nie wygrała od 6 lat. Proszę bardzo! 2:5.
Tak że po tych popisach naszych gwiazd, prowadzonych przez Stolarczyka w tylko jemu znanym kierunku, nie chciało się czytać komentarzy we wszystkich mediach, gdzie pod adresem Jagiellonii aż roiło się od określeń typu „co za wstyd”, „szczyt nieudolności”, „żenada”, „plama”, „kompromitacja” i tym podobnych.
Gra w piłkę wyraźnie przestała sprawiać naszym zawodnikom przyjemność.
Nie ma już w nich tej radości i tej spontaniczności po wyjściu na murawę, co można było obserwować podczas letniego obozu przygotowawczego w Opalenicy. Gdzieś to spełzło, szczezło i znikło. Piłkarze ograniczają się tylko do wykonywania obowiązków zawodowych, czyli jedynie do wyjścia na boisko. Ale to za mało, aby wygrywać.
Czy mamy uwierzyć, że nagle wszyscy piłkarze stracili jaja?
Że nagle wszyscy (z wyjątkiem kilku młodszych, którzy jeszcze się nie nauczyli), zapomnieli jak się gra w futbol? Co z Gualem, Imazem, którzy raptem przestali trafiać w światło bramki? Co z Romanczukiem, co z Puerto, co z Tiru? Co z atakiem, co z obroną, co z pomocą? Ewidentnie, ludzi ogarnęły jakieś złe moce. Coś niedobrego się dzieje w szatni, albo w relacjach trenera z zespołem. I to coś musi się przestać dziać, aby do naszych piłkarzy powróciła radość z uprawiania swojego zajęcia, a do kibiców – satysfakcja z ich wyników.
Do finału rundy jesiennej jeszcze tylko Cracovia (wyjazd) oraz Lech Poznań (dom) i na zakończenie drugiego listopadowego weekendu będzie można podsumować osiągnięcia Stolarczyka z prowadzonym przez niego zespołem. Nasi eksperci i komentatorzy już powoli się do tego podsumowania szykują.
Synonimów słowa „kompromitacja” jest znacznie więcej.
Jeśli nic się nie poprawi w grze i w wynikach drużyny, w rekapitulacji rundy na pewno nie zawahamy się przytoczyć tych i innych synonimów.
Dreptak
Foto: autor
0:0
-:-