Trzeciego lutego dwa tysiące dwudziestego trzeciego roku, o godzinie 20:30, dojdzie do spotkania o mistrzostwo Ekstraklasy pomiędzy Widzewem Łódź i Jagiellonią Białystok.
Zmierzą się zespoły, z których jeden puka do pucharowych bram… a drugi to zespół z Podlasia. I choć dzieli ich raptem jedenaście punktów, choć Białostoczanie są w tym sezonie skuteczniejsi, choć mają jedynie jedną porażkę więcej, to obie drużyny są na dwóch zupełnie różnych biegunach tabeli.
Widzew Łódź to czterokrotny Mistrz Polski (na podium stawał czternastokrotnie), zdobywca krajowego Pucharu i kilkukrotny uczestnik europejskich pucharów i nie mówimy tu o eliminacjach. Wielu kibiców pamięta Łodzian ze słynnego sezonu, gdzie Pan Turek nie chciał zakończyć meczu, a później, w grupie, Marek Citko przelobował Molinę. Pięknie przelobował, dodajmy.
Założony w 1910 roku klub jest w dzisiejszych czasach swoistym fenomenem, jeśli chodzi o frekwencję na trybunach i dystrybucję karnetów. Tyle dobrego.
Z drugiej strony pamiętam Widzewiaków, jako zespół, który zwyczajnie upadł 10 lat temu, który w bardzo dziwny sposób wygrał mecz na Łazienkowskiej 18.06.1997 roku. W tym samym miesiącu Jacek Dembiński też jakoś za łatwo strzelił 5 bramek Rakowowi, walcząc (nieudanie) o koronę króla strzelców. To oczywiście domysły, że za łatwo.
Za kadencji Pana Trenera Stolarczyka bilans spotkań z Widzewem to:
0 punktów,
0 goli zdobytych,
0 remisów,
1 porażka,
2 stracone gole.
Najbliższy piątek, zakładając moje optymistyczne prognozy, zmieni dwie z wyżej wymienionych statystyk na:
3 punkty,
4 gole zdobyte,
0 remisów,
1 porażka,
2 stracone gole.
Podbudowałoby to dość niekorzystną historię naszych spotkań. A odnośnie historii. Wspomniałem wcześniej o sezonie, w którym Łodzianie awansowali do Ligi Mistrzów. Jednak dla wielu kibiców Żółto-Czerwonych, największym wspomnieniem, związanym z Widzewem, będzie mecz rozegrany 9 sierpnia 1987 roku. Wtedy Jagiellonia w swoim pierwszym spotkaniu w najwyższej klasie rozgrywkowej zremisowała z Widzewem 1:1, a na trybunach Białostoczan dopingowało ponad 30tys. ludzi. Nie można też zapomnieć, że wielu Podlaskich kibiców z sentymentem wspomina fanów RTS-u, z którymi nieraz wspólnie maszerowali na kibicowskim szlaku.
Wracając do najbliższego piątku. Powiedzieć, że Jagiellonia ma nóż na gardle, to jakby stwierdzić, że dzięki temu, że Stefan Batory odwrócił się w stronę Siedmiogrodu, pośrednio został Królem Polski. To oczywiste. To jakby nic nie powiedzieć. Nie wiem czy Pan Trener gra o posadę. Czy Marc Gual jest profesjonalnym piłkarzem i będzie grać na 100%, nie bojąc urazów, czy połamanych paznokci. Czy nasza linia obrony będzie chciała zachować czyste konto, żeby złożyć hołd zdrowiu Michała Pazdana. Nie wiem jakim ustawieniem wyjdziemy. Nie wiem nawet kto zagra z opaską kapitana w tym meczu. Coś jednak wiem. Wiem, że oczekuję gryzienia murawy, jeżdżenia na dupach, nie odpuszczania nawet milimetra boiska. Oczekuję zwycięstwa. Oczekuję, że ten nasz Białostocki tonący okręt przystąpi do abordażu. Że zatopi tę Widzewską łódź, w Łodzi właśnie. Bo myyyyyyyyyyyy wierzymyyyyyyyyyy! Arrrrrrrr!
Rudy.