Mecz w Łodzi z Widzewem rozpalał głowy kibiców Jagiellonii od długich tygodni. Piłkarsko jednak Jagiellonia jechała na mecz do Łodzi z duszą na ramieniu. Nic nie wskazywało na wygraną i każdy kibic Jagiellonii remis w meczu brał w ciemno.
To czy spotkanie zostanie w ogóle rozegrane nie wiedział nikt. Od rana w całej centralnej Polsce piątek wyglądał jednakowo – śnieg, masa padającego śniegu. W Płocku mecz ze względu na panujące warunki pogodowe przełożono i ten w łodzi stał pod znakiem zapytania. Po południu się minimalnie ociepliło, śnieg zamienił się w deszcz. Gospodarze spisali się na medal, przygotowali stadion do gry i mecz się rozpoczął jedynie z pół godzinnym opóźnieniem. Boisko jednak przy tym nadmiarze wody dalece odbiegało od ideału.
Jak się okazało takie warunki sprzyjają temu, kto bardziej chce przeszkadzać niż kreować, a szybka gra praktycznie staje się niemożliwa. To też widzieliśmy na boisku. Jagiellonia zagrała lepiej niż w Gliwicach, już nie karygodnie słabo, ale tylko jako tako (jest progres). Zawodnikom nie brakowało determinacji i jak to pięknie się mówi w piłkarskim slangu - cech wolicjonalnych. Nie było to porywające widowisko. Serce na murawie zostawiali Kupisz, Romanczuk czy Nastic, ale jak popatrzy się na 8 (!!!) podań w skali meczu Camary to już człowieka łapie wkur… Nic to. Jagiellonia była nijaka, już tak nie traciła piłek, ale jej akcje i niski pressing przyprawiać mogły o torsje. Nie było to dobre, było po prostu złe – AGAIN.
Jaga powinna w drugiej minucie meczu objąć prowadzenie. Ładnie w środkowej części boiska zachował się Gual idealnie podając do Prikrila, ale bramkarz gospodarzy był na posterunku i bramki nie zobaczyliśmy. Kilka minut później z dystansu strzelał Gual, ale również w tym przypadku nie było bramki. W 21 minucie piłka po strzale Zjawińskiego trafiła w słupek. Widzew powinien w końcówce pierwszej połowy wyjść na prowadzenie, ale Letniowski strzelając jedynie w poprzeczkę nie wykorzystał rzutu karnego. W końcówce meczu Pawłowski dwukrotnie był bliski zmiany wyniku.
Po przerwie oba zespoły próbowały tworzyć sobie okazje do zdobycia bramki, ale brakowało dokładności. W 78 minucie spotkania Widzew wyszedł na prowadzenie, po ładnej kontrze i strzale po długim słupku Dominika Kuna, który pojawił się na boisku kilka minut wcześniej. W kolejnych minutach meczu gospodarze próbowali podwyższyć prowadzenie, a Jagiellonia przez dobrych kilka minut nie potrafiła otrząsnąć się po golu. To jednak ekstraklasa. W 88 minucie piłkę w środkowej części boiska przejął Nene, zgrał ją do lewej strony i ładnym krzyżowym podaniem zagrał do wbiegającego w pole karne Bartka Bidy. Ten strzelił, tor lotu piłki zmienił Martin Kreuzriegler i piłka wpadła do siatki. Kilka minut później sędzia Raczkowski zakończył spotkanie. Kolejny punkt na koncie.
O aspektach kibicowskich w tym meczu rozpiszemy się w innym tekście i w Smaganych Biczem Satyry.
3 lutego 2023, 21:00 - Łódź (stadion Widzewa)
Widzew Łódź 1-1 Jagiellonia Białystok
Dominik Kun 78 - Martin Kreuzriegler 90 (s)
Widzew: 26. Henrich Ravas - 7. Mato Miloš, 95. Patryk Stępiński, 5. Serafin Szota, 4. Mateusz Żyro (69, 33. Martin Kreuzriegler), 92. Fábio Nunes (76, 14. Andrejs Cigaņiks) - 13. Ernest Terpiłowski, 25. Marek Hanousek, 10. Juliusz Letniowski (76, 77. Kristoffer Hansen), 19. Bartłomiej Pawłowski - 29. Łukasz Zjawiński (70, 22. Dominik Kun).
Jagiellonia: 1. Zlatan Alomerović - 18. Tomasz Kupisz, 4. Israel Puerto, 72. Mateusz Skrzypczak, 5. Bojan Nastić - 14. Tomáš Přikryl (86, 36. Jakub Lewicki), 26. Martin Pospíšil (46, 8. Nené), 6. Taras Romanczuk, 7. Juan Cámara (62, 9. Bartosz Bida), 34. Maciej Bortniczuk (86, 19. Paweł Olszewski) - 28. Marc Gual (32, 27. Bartłomiej Wdowik).
żółte kartki: Romanczuk, Puerto, Kupisz.
sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa).
widzów: 17 081.