„Przyjechałem do Białegostoku z określonym planem. Ten projekt jest celem nadrzędnym. Ja widzę ogrom postępu, który zrobiliśmy, oczywiście nie tylko w moich oczach, ale też w cyfrach, o których już nie chcę tutaj wspominać” – oświadczył Maciej Stolarczyk na konferencji przed meczem z Górnikiem.
Po wysłuchaniu tego exposé, w głowach słuchaczy natychmiast powinno zaświecić się światełko ostrzegawcze, że z jaźnią osoby wypowiadającej się w ten sposób, jest coś nie tak. Dalsza część wypowiedzi, niestety potwierdziła najgorsze podejrzenia.
Pierwsze i zasadnicze pytanie zadał Jerzy Kułakowski z Radia Białystok. A brzmiało ono: Czy da się skupić na pracy stricte trenerskiej, w warunkach, gdy wszyscy wokół czekają tylko jednej decyzji: „kiedy Stolarczyk odejdzie”?
Otóż zapytany stwierdził, że nie słyszał o jakimś ultimatum czy komunikacie. Zdradził też, iż nie wie, skąd wytworzyła się taka aura wokół zespołu i klubu.
Skoro pan Stolarczyk tego nie wie, to wyjaśniam ja, Dreptak. Pełnym zdaniem. Otóż taka aura wokół zespołu i wokół pana Stolarczyka wytworzyła się dlatego, że drużyna gra gówniany futbol i bez przerwy zjeżdża w tabeli po równi pochyłej, prowadzącej prosto do spadku z ekstraklasy, gdzie znajdziemy się w czarnej dupie. To właśnie stąd wytworzyła się taka aura, panie Stolarczyk, jeśli pan nie wiedział. Proszę nie dziękować mi za wyjaśnienie.
„Może trzeba odpowiedzieć na kilka pytań, które są wokół tego klubu i wokół co robimy na co dzień. Od sześciu lat zespół rokrocznie zajmuje niższe miejsca, ostatnich czterech trenerów było zmienianych co pół roku. Początek tego sezonu, początek tej rundy nie jest taki, jaki byśmy sobie zakładali.” – przyznał pan Stolarczyk.
W dalszej części swojej wypowiedzi wymienił przyczyny tego stanu rzeczy według niego. Okazuje się, iż z powodu kontuzji i urazów, z gry wypadali mu zawodnicy. Że klubu nie stać, żeby włączyć podgrzewane boisko. Że to wszystko jest proces. Że klub ma słabe finanse. Że miał zbyt mało czasu aby poznać zawodników.
Czyż w innych drużynach zawodnicy nie wypadali z gry? Nie mieli kontuzji, kartek? Czy tylko Żółto-Czerwoni są poszkodowani? Zaś co do murawy. A po co Stolarczykowi było potrzebne podgrzewane boisko jesienią, nawet i teraz niedawno, skoro nie było śniegu i mrozu?
„Ja też mam swój koncept i w tym koncepcie mam pewną wizję. Zmiana (trenera – przyp. autora) będzie tym samym, co było do tej pory. Trenerzy są traktowani tutaj przedmiotowo. To nie jest dobre podejście.”- zaatakował zarząd klubu.
Ale przecież nowy zarząd nie miał nic wspólnego z poprzednimi trenerami. A Stolarczyka potraktował mocno podmiotowo. Nawet aż za mocno, nie podejmując decyzji o jego zwolnieniu po nędznej rundzie jesiennej. Do kogo więc te pretensje?
„Oczekiwania do tego zespołu, do tej grupy ludzkiej, są zbyt duże.” – uznał pan Stolarczyk.
No to już gruba przesada. Jakie oczekiwania, proszę pana, do cholery!? Utrzymanie w ekstraklasie, to są zbyt duże oczekiwania!? Ktoś chciał od pana mistrza, pucharu Polski i pucharów europejskich? Co pan bredzi? Na tym etapie, my oczekujemy tylko utrzymania. To zbyt dużo?
„Trzeba troszeczkę zejść niżej po to, żeby zapracować żeby był sukces. Droga Marka Papszuna na szczyt była poprzez pracę w drugiej lidze, w pierwszej lidze i dopiero awans do ekstraklasy.”
Czyżby wreszcie pan Stolarczyk zdradził swoją strategię, swój koncept i swoją wizję!? Per aspera ad astra? Przez cierpienie do gwiazd? Czyli najpierw spadek do I ligi, do II ligi, a następnie żmudny powrót do ekstraklasy? Drogą trenera Papszuna!? Jeśli chodzi o mnie, dziękuję uprzejmie. Wolę od razu utrzymanie, bez tej drogi okrężnej. A dlaczego sam pan tej drogi nie spróbował, z I i II ligą, panie Stolarczyk? Tamtędy przecież pan nie przeszedł. A szkoda, bo być może teraz by lepiej panu szło w ekstraklasie.
„Wiemy gdzie popełniliśmy błędy, wyciągamy wnioski, wiemy nad czym mamy pracować, pracujemy nad tym. Potencjał tej drużyny jest na pierwszą ósemkę.”
To właśnie słyszymy po każdym meczu. A po następnym, gdy powtarzane są te same błędy, słyszymy tę samą gadkę. To samo. To nad czym właściwie pracujemy, że tak spytam uprzejmie? I gdzie są efekty tej pracy?
„Nie dzieli nas mila do pierwszej ósemki”.
Mila nie dzieli. Zwłaszcza Sebastian. Ale też nie zdobywamy punktów. Drużyna pod wodzą Stolarczyka ma średnią 1.09 punktu na mecz! Najgorzej w całej jej ekstraklasowej historii. Zgroza. A w piątek, zanim zaczął się mecz Jagi z Górnikiem, dystans Jagiellonii od strefy spadkowej, stopniał z dwóch punktów do zera (!!!). Nasi ledwo wydusili z Lechią remisik, z Miedzią też, a tymczasem Lechia właśnie zmasakrowała Miedź 4:0. Można, kuźwa? Można.
„Ja jestem z zespołem raptem od ośmiu miesięcy. Nie sposób w osiem miesięcy poznać wszystkich trzydziestu graczy i znaleźć do nich klucz, ten wytrych, który zadziała.”
Nie osiem miesięcy, a dziewięć. To mało!? Pełny letni okres przygotowawczy, pełny zimowy okres przygotowawczy, dwadzieścia trzy mecze ligowe i dwa pucharowe. To wszystko mało, aby poznać zawodników!? Dla wyszkolonego trenera, z dyplomem UEFA Pro? Jaki z pana fachowiec, skoro przez dziewięć miesięcy nie potrafi pan poznać się na zawodnikach? W jakim języku się pan z nimi porozumiewa, tłumacząc im strategię i taktykę? Myślę że na migi.
„Czy jestem pewny utrzymania w ekstraklasie? Pewność to jest pewne że umrzemy.”
Bez komentarza.
Na zakończenie, pan Maciej poczęstował słuchaczy łzawą chińską przypowieścią „Klub 99”.
W skrócie. Służący dostał od króla 99 dukatów i zamiast okazać wdzięczność, obraził się za to, że zabrakło mu jednego dukata. Zaczął więc partaczyć robotę w pałacu i za to wyleciał z roboty.
Próbowałem skumać, gdzie jest aluzja, do kogo Stolarczyk pije, i jaką sytuację stara się alegorycznie opisać. Jest tu jednak, jak zwykle u niego, pełno niejasności. Bo w pierwszym odruchu, przyjąłem tę alegorię w taki sposób, że to Stolarczyk dał nam te 99 dukatów, czyli stworzył drużynę marzeń, osiąga wspaniałe wyniki (99 dukatów!) a my (kibice i zarząd) tego nie doceniamy i bezsensownie domagamy się jeszcze dziury w całym, czyli tego dodatkowego dukata, jako wisienki (wg Hajty: „truskawki”) na torcie. Że mamy „zbyt duże oczekiwania.”
Taką wersję można by i zrozumieć, gdyby nie pointa tej bajeczki, w postaci… wylania służącego z pracy. Jeśli Stolarczyk, jako ten bajkowy król, stworzyłby nam prawdziwy „wunderteam”, to przecież nikt tego głupiego dukata i tej głupiej truskawki by nie szukał. Pieprzyć wisienkę! Ale jeśliby jednak ktoś by nadal szukał, i król musiałby go wyrzucić, to kogo miałby Stolarczyk jako król, wyrzucać? Zarząd klubu? Kibiców? Bez sensu.
Spróbujmy więc odwrócić role, może teraz aluzja zatrybi. Może zatem to Zarząd, jako chiński król, dał 99 dukatów Stolarczykowi, jako owemu bajkowemu służącemu, a ten jest niezadowolony, bo choć dostał do trenowania świetny zespół (99 dukatów!), ale pragnął uczynić go jeszcze lepszym. Ale w takim razie, po co służący, jak w bajce, zaczął sabotować robotę w pałacu na złość królowi? Bez sensu.
Jest też i trzecia możliwość. To Zarząd i Stolarczyk, jako chiński król, dają nam, kibicom, 99 dukatów, czyli świetny produkt piłkarski, a my tego wcale nie doceniamy, i domagamy się jednego głupiego dukata, czyli utrzymania w ekstraklasie. To by wyjaśniało pewną filozofię, jednak pozostaje nadal nierozwiązany sens pointy: kto kogo wyrzuca z roboty?
Ni cholery nic z tej opowiastki nie da się zrozumieć, nie da się wyciągnąć żadnych wniosków na przyszłość, więc bajka trafiła jak kulą w płot. Zwłaszcza, że dukaty, jako waluta, w Chinach jest zupełnie nieznana, tak samo, jak w Jagiellonii „ogrom postępu, który zrobiliśmy, oczywiście nie tylko w Stolarczyka oczach, ale też w cyfrach”, który także jest nieznany, jak chiński dukat.
W sumie, cała ta bajka Stolarczyka kupy się nie trzyma. Oraz pozostałe wynurzenia na tej konferencji i na wszystkich poprzednich. Chciałbym, aby to była ostatnia bajeczka, którą w Białymstoku opowiedział pan Maciej.
Dreptak
Żeby nie było zarzutów o wyrywanie zdań z kontekstu. Polecam pełną treść tej konferencji, dostępną w YouTube.
Foto: JagaTV
1:1
-:-