Szarlej | 10 Kwietnia 2023 g. 23:52 | Aktualizacja: 11 Kwietnia 2023 g. 18:18
Spotkanie z Lechią Gdańsk miało swój duży ciężar gatunkowy. Wielu kibiców, w tym i ja, szło na stadion przy ulicy Słonecznej z duszą na ramieniu. Niewiadomych przed spotkaniem również było wiele. Powiem Wam szczerze szanowni czytelnicy, że już bardzo dawno żadne ze spotkań przy Słonecznej mnie tak nie zmęczyło psychicznie i fizycznie. Złożyło się na to piekielnie istotne spotkanie z Lechią w aspekcie utrzymania oraz niepewność związana z tym jak drużyna zareaguje na zmianę trenera. Jak przyjmie osobę Adriana Siemieńca i czy zaadoptuje się do jego koncepcji gry. W głowie wielu kibiców przed pierwszym gwizdkiem panowała niepewność i niepokój.
Gdańska Lechia, która odwiedziła Białystok cóż… mówiąc delikatnie nie była to drużyna, która sprawiała wrażenie szczególnie mocno walczącej o życie. Jeśli u Gdańszczan pojawiły się jakieś podrygi w przeciągłym akcie agonii to były skutecznie spacyfikowane przez piłkarzy Jagiellonii.
Nie było to spotkanie porywające i budzące potężne wzruszenie u analityków. Nie było to też spotkanie przynoszące zgrzyt zębów u kibiców. Patrząc na Jagiellonię z poprzedniej kolejki, a na Jagiellonię grającą w lany poniedziałek kibic Żółto-Czerwonych mimo wszystko powinien czuć uzasadnioną radość.
Koncepcja na grę była? Była. Wysoki pressing, Aktywny środek pola, robiący wszystko by odzyskać piłkę po stracie w jak najszybszym czasie. Trzech środkowych obrońców biorących odpowiedzialność za rozprowadzanie i rozgrywanie piłki. Wahadłowi grający wysoko z zadaniami ofensywnym (nawet Tomas Prikril przypomniał sobie, że umie grać w piłkę). Zagrania z półstrefy do napastników. Jeśli mamy powiedzieć co szwankowało to chyba należy wskazać na atak. Momentami brakowało pomysłu na ostatnie 2-3 podania, które przyniosłyby klarowną sytuację bramkową. Nasi napastnicy bombardowali bramkę Kuciaka, gdy mogli podawać. Natomiast, gdy należało uderzać zawodnicy Jagi wjeżdżali w pole karne Lechii i tracili rezon i pomysły na to co dalej zrobić z piłką. Przebieg spotkania w drugiej połowie uległ zmianie. Jagiellonia ewidentnie spuchła fizycznie co delikatne wyrównało przebiegu spotkania. Każdy kibic powinien również podziękować trenerowi Siemieńcowi za cierpliwość do Bartka Wdowika. Gdyby trener słuchał kibiców na trybunach nie byłoby asysty po wykonanym przez Wdowika rzucie rożnym.
Najbardziej cieszy mnie bramka Tarasa. W spotkaniu o być albo nie być, gdzie debiutuje nowy młody trener, zwycięstwo naszej drużynie daje kapitan.
Teraz czas napisać najważniejsze. Każdy kibic na trybunach czuł i widział, że nasza Jagiellonia przeszła przemianę na tle mentalnym. Dzisiaj faktycznie każdy zawodnik/drużyna w aspekcie woli walki była jak palce zaciśnięte w pięść. Stojąc na trybunie każdy z nas to czuł. Przełożyło się to na to, że przezywaliśmy mecz dwa razy bardziej na płaszczyźnie emocjonalnej. Drużyna ma rozpoznanie bojem już za sobą. Czas na prawdziwą bitwę, bo mecz w Kielcach właśnie tym będzie.
Co do sytuacji z niestrzelonymi karnymi przez Jezusa Imaza należy rzucić okiem na statystyki. Jezus we wszystkich rozegranych spotkaniach w Ekstraklasie wykonywał rzuty karne 15 razy. Na 15 razy do bramki nie trafił 6 razy. Czy są jakieś pytania? Ja nie mam pytań. Imaz po prostu nie powinien wykonywać karnych.
Nie było to spotkanie, po którym kibic Jagiellonii może spać spokojnie. Nie było to spotkanie powalające na kolana. Było to spotkanie po prostu dające kibicowi nadzieję i pozwalające na głęboki oddech.
10 kwietnia 2023, 15:00 - Białystok (Stadion Miejski)
Jagiellonia Białystok 1-0 Lechia Gdańsk
Taras Romanczuk 84
Jagiellonia: 1. Zlatan Alomerović - 14. Tomáš Přikryl (75, 18. Tomasz Kupisz), 72. Mateusz Skrzypczak, 4. Israel Puerto, 2. Michał Pazdan (82, 3. Dušan Stojinović), 27. Bartłomiej Wdowik - 16. Michal Sáček (63, 10. Camilo Mena), 8. Nené (82, 36. Jakub Lewicki), 6. Taras Romanczuk, 11. Jesús Imaz (75, 39. Aurélien Nguiamba) - 28. Marc Gual
Lechia: 12. Dušan Kuciak - 3. Henrik Castegren, 23. Mario Maloča, 97. Joel Abu Hanna, 2. Rafał Pietrzak - 30. Kevin Friesenbichler (46, 10. Bassekou Diabaté), 4. Kristers Tobers (80, 88. Jakub Kałuziński), 8. Joeri de Kamps (46, 6. Jarosław Kubicki), 28. Flávio Paixão, 33. Marco Terrazzino (88, 5. Jakub Bartkowski) - 9. Łukasz Zwoliński.
żółte kartki: Pazdan - De Kamps, Castegren, Maloča.