Mecz w Płocku nie był tak dobry, jak mecz rozegrany tydzień wcześniej w Kielcach. Jakże odmienne nastroje towarzyszyły nam po końcowym gwizdku w obu spotkaniach.
Jagiellonia rozpoczęła grę od błędu całego zespołu, który już w 2 minucie pozwolił gospodarzom objąć prowadzenie. Do waszej oceny pozostawiam odpowiedź na pytanie - "kto zawinił?". Moim zdaniem cała sytuacja wynikała z mało intensywnego pressingu, błędu Michała Pazdana oraz złych decyzji podjętych przez środkowych obrońców w ostatniej fazie akcji. Każdy mógł zachować się lepiej.
Niestety, był to dopiero początek trudnych decyzji, jakie miał zespół do podjęcia w początkowej fazie meczu. Już kolejna akcja była zwiastunem nadchodzących problemów. Ustawienie rywali pomiędzy naszymi liniami powodowało wiele "znaków zapytania". Kto powinien doskoczyć do zawodnika z piłką, a kto kryć strefę i neutralizować potencjalne niebezpieczeństwo?
W następnej akcji Wisła Płock strzeliła na 2:0. Pomimo dobrego ustawienia w początkowej fazie akcji defensywnej Jagiellończycy dali się zaskoczyć jednym podaniem pomiędzy linie. Spowodowało to kolejne problemy. W finalnej fazie akcji po raz kolejny zgubiliśmy krycie w polu karnym.
W tym momencie warto przyjrzeć się bliżej strukturze i ustawieniu zespołu w momencie kiedy musi bronić. Wyjściowym ustawieniem w defensywie jest system 1-5-4-1. W tym konkretnym meczu dwóch z trójki napastników zabezpieczało przestrzenie po bokach środkowych pomocników. Jeden z nich, miał za zadanie "zawijanie pola gry" i kierowanie ataków przeciwników w kierunku linii bocznej po drugiej stronie boiska. Kiedy akcja przenosiła się w pobliże lub bezpośrednio w pole karne Jagiellonii, zespół bronił w ustawieniu 1-5-3-2.
Tak jak zawodziła organizacja gry defensywnej, tak w budowaniu akcji ofensywnych zawodnicy nie podejmowali najlepszych możliwych decyzji. Przyklad? TRAGICZNE wyprowadzenie piłki przez Michała Pazdana.
Sytuacja uległa zmianie mniej więcej w 30 minucie. Wtedy to Jaga zdobyła kontaktową bramkę po bardzo dobrym rozegraniu akcji ofensywnej. Po raz kolejny zespół rozegrał tzw. "Akcję na 3-go" z założeniem, że jeden z zawodników opuszcza przestrzeń i pozwala wbiec w nią koledze, który otrzymuje podanie inicjujące atak. Jest to kolejny mecz, w którym mogliśmy zobaczyć takie rozegranie w środkowej strefie boiska. Jak widać, jest ono skuteczne i z pewnością zobaczymy je w najbliższych spotkaniach.
Zaraz po przerwie fantastyczną asystą popisał się Tomek Prikril. Zagranie na poziomie Ligi Mistrzów. Ręce same składają się do oklasków. Marc Gual musiał tylko "dołożyć nogę".Tak jak doceniamy strzelca, w tym przypadku 80% roboty wykonał podający. Pozostałe 20% to dobry ruch napastnika w kierunku wolnej przestrzeni, tuż przed bramką rywala. Wynik znów stał się otwarty.
Kluczowym momentem była bramka dająca prowadzenie 3:2. Gual skompletował hat-tricka. Warto jednak zwrócić uwagę na zachowanie całej formacji ofensywnej. W momencie odbioru piłki 4 zawodników było za plecami Guala. W chwili oddania przez niego strzału tych samych 4 zawodników znajdowało się przed nim czym nie tylko absorbowało obrońców, ale również dawało możliwość zagrania piłki.
Naprawdę świetne, zespołowe zachowanie.
Jagiellonia przywiozła z Płocka 3 punkty. Nie zagrała wybitnego meczu, ale była konkretna i skuteczna. Widać, że trener Adrian Siemieniec spokojnie, krok po kroku wprowadza swoje pomysły. Widać, że przynoszą one pożądany skutek, a zawodnicy ciężko pracują, by przełożyć plan na działanie. Oby tak dalej.
Brawo zespół. Brawo trener.
Pozdrawiam
Marcin Rusiecki
1:1
-:-