Pomimo, że w rundzie wiosennej Kibice Jagiellonii niemal do ostatniej kolejki drżeli o ligowy byt swoich "ulubionych ulubieńców" w kolejnym sezonie ligowym, to nie ma co ukrywać - stęskniliśmy się już za "najlepszymi rozgrywkami piłkarskimi na świecie"!
Wprawdzie "Jaga" nie dała nam zbytnio latem od siebie odpocząć szargając nasze i tak już nadwątlone nerwy, a to aferą związaną z brakiem porozumienia z miejską spółką stadionową, a to zmianami w sztabie szkoleniowym, a to wreszcie ruchami transferowymi. Trzeba sobie jasno i bez ogródek powiedzieć - Kibic Jagiellonii latem się nudzić nie miał prawa!
Ten stan permanentnego wrzenia zostanie podtrzymany w najbliższą sobotę 22 lipca, kiedy to Żółto-Czerwoni zameldują się w cieniu Jasnej Góry by o godzinie 17.30 stoczyć inauguracyjny bój ligowy z miejscowym Rakowem Częstochowa. Pewnie i tak wszyscy nasi Czytelnicy wiedzą, ale tak dla utrwalenia - aktualnym Mistrzem Polski. W piłce kopanej zresztą.
Może to być fajne rozpoczęcie rozgrywek 2023-2024, ale może też nastąpić brutalne przypierdzielenie w ścianę już na początku sezonu. Co przemawia za pierwszą ewentualnością? Przede wszystkim porządek w kadrze "Jagi" jaki zaprowadzają od kilku okienek transferowych Dyrektor "Masłowy" i Prezes "Tabelka". Chwilowo lepiej to wprawdzie wygląda po stronie ubytków, które już same w sobie stanowią swoiste "wzmocnienie", gdyż nie będziemy musieli już dalej oglądać kopiącego się po czole w ataku Bartka Bidy, czy siejącego zniszczenie (szkoda, że we własnych szeregach) Israela Puerto. Że o kilku innych "ananasach" nie wspomnę. Następcy w sparingach wprawdzie nie zachwycili, ale przynajmniej dają nadzieję na lepsze jutro! Skoro już o meczach kontrolnych "Jagi" wspomniałem, to trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że ich wyniki "dupy nie urywały", ale też i jakiejś przesadnej tragedii na boisku nie dostrzegłem.
"The Medalieros" zaangażowani są aktualnie w rozgrywki Ligi Mistrzów, gdzie jakimś cudem (jak to w Częstochowie) ograli w pierwszym meczu Florę Tallinn z "naszym" Kostkiem Vassiljevem w składzie. Napiszę krótko - zagrali straszną kaszanę i powinni przyjąć przynajmniej "dwupak" już w pierwszej połowie (piszę ten tekst jeszcze przed rewanżem). Trochę fałszywie brzmi samozadowolenie nowego trenera częstochowian Dawida Szwargi, który stwierdził, że "trzeba umieć przetrwać trudniejsze momenty". Trudniejsze momenty... z Florą Tallinn. To czemu nie mają mieć "trudniejszych momentów" w najbliższą sobotę w meczu z Jagiellonią?! Przecież przytrafił im się jeden taki w poprzednich rozgrywkach, kiedy "The Medalieros" prowadząc po 10 minutach 2:0 zremisowali w Częstochowie z "Jagą" 2:2.
Nie ma się co cieszyć z cudzego nieszczęścia, ale "The Medalieros" przed nadchodzącym sezonem stracili swojego lidera w osobie Ivi Lopeza i jeszcze na dodatek chciwe łapska po naszego "Jesuska" wyciągali! Odszedł też Patryk Kun do "leee... wiadomo czego", napastnicy Gutkovskis i Musiolik, a w powietrzu wiszą transfery Frana Tudora i Mateusza Wdowiaka. Pewnie stracili kogoś tam jeszcze... Po stronie zysków to przede wszystkim transfer z kategorii "last minute" w osobie Johna Yeboaha, który zasadził "Jadze" bramę na wiosnę jak jeszcze biegał po boisku w koszulce wrocławskiego Śląska. Natomiast Zoran Arsenić swój "świecki obowiązek" wobec byłego Klubu już wypełnił pakując nam bramę w meczu w Częstochowie 2 sezony temu. Czyli teoretycznie z Jego strony nic już nam nie powinno grozić.
Mecz o Superpuchar Polski rozegrany w ostatni weekend także nie poszedł po myśli naszych najbliższych rywali. Ponownie bowiem, podobnie jak w finale Pucharu Polski gorzej od "leee... wiadomo czego" wykonywali rzuty karne. W tym aspekcie śmiało mogą stawać w konkury z Jagiellonią, która nawet w sparingach "spierdzieliła" dwie "jedenastki!
Co przemawia przeciwko "Jadze"? Ano jest to przede wszystkim bilans Jagiellonii w meczach z "The Medalieros", któty jest zdecydowanie paskudny. W sumie rozegraliśmy z nimi 14 meczów z czego "Jaga" wygrała 5 razy, 7-krotnie zwycięsko z pojedynków wychodził Raków, a 2 razy padł remis. W bramkach 36:22 dla częstochowian. Natomiast na 8 meczów w "ekstraszkapie" wygraliśmy skromny jeden meczyk (3:0 w Białymstoku 2 sezony temu) i 2 razy zremisowaliśmy. Bilans bramkowy 15:9 dla "The Medalieros". Więc jeśli gdzieś z nimi wygrywaliśmy, to były to rozgrywki o Puchar Polski, lub mecze na II-gim poziomie ligowym.
I to już jest bilans nawet nie paskudny. To jest bilans ze wszech miar wstydliwy! Trzeba to Panowie Piłkarze zmienić!
Fox