Zawsze tam jest obecny. Tak i ja mimo, że motywacji we mnie nie było zbyt wiele, to jednak z potrzeby serca wybrałem się na
Słoneczną. I oczywiście wcale tego kroku nie żałuję. Już pierwsza połowa meczu z Puszczą, choć sporo osób sceptycznie ją oceniło, była według mnie na jako takim poziomie i na pewno lepszą od tego co oglądaliśmy przed tygodniem w całym meczu w Częstochowie. Paradoksalnie straciliśmy wyborowego snajpera jakim był Marc Gual i na dobrą sprawę Jesusa Imaza, który jeszcze nie wszedł w sezon, to potrafiliśmy jako Pszczoła czterokrotnie użądlić Żubra z Niepołomic. Z powodzeniem zostali dziś obaj zastąpieni. Oczywiście nie popadam w wielką euforię, zwłaszcza, że ostatnie moje wpisy były zgoła rozpaczliwe, pełne lęku o wynik, wyniki. Ale, taka ta piłka nożna jest. Raz nam radości przysparza, raz smutku w serca wlewa. Ale a to kochamy ten nasz futbol. Tak więc dzisiejszy wieczór i jutrzejsza niedziela będzie słoneczna, choć prognozy pogody nie oglądałem. Może padać deszcz a w sercu mamy maj. A bym zapomniał. Klątwa beniaminków odczarowana. Nawet Szeptuchy nie trzeba było zamawiać. Jakoś sobie sami poradziliśmy. Za tydzień, już w piątek znowu nakładam świąteczny strój, tzn. pasiak i szaliczek i dopinguję Jagę w meczu z Widzewem. Was też do tego zachęcam.