Wszystko do godziny 17:30 było idealnie: tłum kibiców, poświęcenie Sztandaru Jagiellonii, pochód przez ulice miasta, minuta ciszy dla Zmarłych Jagiellończyków. Piłkarze Lecha nic jednak nie zrobili sobie z Naszego Święta i brutalnie sprowadzili świat Jagiellonii na ziemię zwyciężając 2:1 i tym samym zdobywając naszą twierdzę...
Po pierwszych spokojnych minutach, Jagiellonia spróbowała odtworzyć akcję bramkową z pucharowego spotkania ze Śląskiem Wrocław. Nene otrzymał podanie z rzutu rożnego w okolice narożnika pola karnego, ale po interwencji Mrozka piłka przeszła tuż nad poprzeczką. Pierwszą groźną akcję Lecha Poznań zobaczyliśmy ze strony Kristoffera Velde. Już przed meczem mieliśmy świadomość, że tą stroną będzie większe zagrożenie dla naszego Zespołu, no i było. Michal Sacek zostawiał "hektary" wolnej przestrzeni, a gracz Lecha na tym korzystał. Ale to nie Czech popełnił kluczowy błąd w pierwszej akcji bramkowej. Po stracie Bartłomieja Wdowika skrzydłowy Lecha świetnie wypatrzył Filipa Marchwińskiego, a ten bez przyjęcia perfekcyjnie uderzył przy słupku. Zasłonięty Zlatan Alomerović nie miał szans na obronę tego strzału. Chwilę później mieliśmy okazję na wyrównanie, ale w dobrej sytuacji Jose Naranjo posłał techniczne uderzenie tuż nad spojeniem bramki gości. Po kilku minutach wspomniany Hiszpan znów był główną postacią, ale tym razem pod naszą bramką. Próbując zablokować dośrodkowanie skrzydłowego Lecha z pola karnego wyskoczył tyłem do zawodnika i zagrał piłkę ręką (a może precyzyjnej to piłka zagrała jego ręką). Sędzia wskazał na 11 metr, a oko w oko ze Zlatanem stanął Szymczak. Młodzieżowiec Lecha nie miał problemów z oszukaniem naszego bramkarza i pewnym strzałem umieścił piłkę w siatce. To była 30 minuta meczu i strata dwóch goli do odrobienia. Do końca pierwszej połowy groźnie uderzył Bartłomiej Wdowik (interwencja Mrozka) oraz bardzo niecelnie Dominik Marczuk. W nienalepszych humorach nasi piłkarze schodzili na przerwę. Dlaczego nie wspomnieliśmy w pierwszej połowie o Imazie czy Pululu? Obaj podwojeni opieką rywali nie mieli szans na rozwinięcie skrzydeł. Mieliśmy nadzieję, że w drugiej połowie zobaczymy odmienioną drużynę.
Suszarka w szatni podziałała, ponieważ po niej oglądaliśmy inną Jagiellonię. "Siedliśmy" na Lecha, tak jak się do tego przyzwyczailiśmy. Pierwsze groźne uderzenie oddał Nene, a już po chwili został odgwizdany został rzut karny na Marczuku. Po interwencji VAR sędzia odebrał jednak piłkę z rąk Afimico Pululu i odgwizdał pozycję spaloną. Jagiellonia nie zamierzała poprzestawać i zaraz groźne uderzenie głową po rzucie rożnym oddał Taras Romanczuk. W 60 minucie pierwszej zmiany dokonał Mariusz Rumak - Gholizadeh zmienił Hoticia. Minutę później za grającego słaby mecz Jose Naranjo wszedł Kristoffer Hansen. Po przerwie spowodowanej zadymieniem z rac, Nene znów niecelnie uderzył zza 16 metra. Po zmianie Murawskiego za Kvekveskiriego bardzo mocne uderzenie zza 30 metra oddał Adrian Dieguez. Zaraz po swojej akcji sfaulował w powietrzu Golizadeha za co sędzia upomniał go żółtą kartą. W 73 minucie za bezbarwnego Pululu wszedł Caliskaner, a Nene został zmieniony przez Jarosława Kubickiego. Rezerwowi rozruszali jeszcze bardziej "Jagę". Do uderzenia głową doszedł Hansen, a chwilę później Jarosław Kubicki. Jagiellonia cały czas napierała na rywala i wydawało się że gol jest kwestią minut. W 83 minucie Hansen zdobywa kontaktową bramkę. Marczuk zagrał w pole karne, piłkę przedłużył Caliskaner, następnie dotknął ją Kubicki, a wszystko zakończył Norweg. Zastanawiamy się jak wyglądałaby nasza Drużyna, gdyby to on grał od pierwszej minuty. Jagiellonia cały czas chciała doprowadzić do remisu, miała ponad 70% procent posiadani piłki, kilkanaście sytuacji bramkowych ale tylko jedną bramkę, W sytuacji do strzelenia bramki znaleźli się Michal Sacek czy Bartłomiej Wdowik, ale były to uderzenia ponad bramką. Ostatnią zmianą w naszej Drużynie było wejście Jetmira Halitiego za Mateusza Skrzypczaka. W zespole Lecha poobijanego Marchwińskiego zmienił Czerwiński. Stadion poderwał się kiedy Dominik Marczuk złamał do środka w polu karnym, ale uderzył tylko w boczną siatkę. Piłkę meczową miał jednak Caliskaner. Niemiec świetnie przyjął piłkę klatką piersiową, założył siatkę obrońcy Lecha i uderzył na bramkę. Mrozek intuicyjnie odbił piłkę, a następnie ją złapał. To była ostatnia akcja meczu, po której jęk zawodu uniósł się nad stadionem.
Czy wygrała drużyna lepsza? Niekoniecznie, może bardziej dojrzała. Jagiellonia po przerwie nie dała odetchnąć Lechowi. Czy pierwsza, bądź co bądź słaba połowa była wynikiem złej taktyki czy dobrego przygotowania Lecha? Skoro w drugiej połowie oglądaliśmy inną Jagiellonię, to chyba mówi samo za siebie. Mieliśmy też trochę szczęścia, bo z boiska powinien wylecieć Adrian Dieguez. Na szęście VAR nie mógł w tej sytuacji interweniować. Nadal mamy pozycję lidera, jednak humory są nieco popsute, tym bardziej, że to było Nasze Święto. Oby ta porażka podziałała jeszcze bardziej mobilizująco. Do zobaczenia na meczu z Ruchem Chorzów. Musimy odbudować naszą Twierdzę!
17.02.2024 17:30 - Stadion Miejski (Białystok)
Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 1:2 (0:2)
Kristoffer Hansen 82' - Filip Marchwiński 18', Filip Szymczak 30' (k)
Jagiellonia: 1. Zlatan Alomerović - 16. Michal Sáček, 72. Mateusz Skrzypczak (89' 4. Jetmir Haliti), 17. Adrián Diéguez, 27. Bartłomiej Wdowik - 7. Dominik Marczuk, 6. Taras Romanczuk, 8. Nené (73' 14. Jarosław Kubicki), 11. Jesús Imaz, 28. José Naranjo (60' 99. Kristoffer Hansen) - 10. Afimico Pululu (73' 9. Kaan Caliskaner).
Lech: 41. Bartosz Mrozek - 2. Joel Pereira, 18. Bartosz Salamon, 16. Antonio Milić, 15. Michał Gurgul - 21. Dino Hotić (59' 8. Ali Gholizadeh), 30. Nika Kwekweskiri (64' 22. Radosław Murawski), 6. Jesper Karlström, 10. Filip Marchwiński (86' 44. Alan Czerwiński), 11. Kristoffer Velde - 17. Filip Szymczak.
Żółte kartki: Diéguez - Velde, Joel Pereira
Sędziował: Damian Sylwestrzak
Widzów: 17141