Jechaliśmy do Gliwic nastawiani pozytywnie, ale już od pierwszych minut czuło się w powietrzu, że gra jest o wielką stawkę. Kibice Jagiellonii udali się w liczbie 2000 głów na stadion Piasta, organizując bodajże najliczniejszy wyjazd ligowy w naszej ekstraklasowej historii. We Wrocławiu kilkadziesiąt minut przed naszym meczem Śląsk wygrał z Radomiakiem i przeskoczył nas w tabeli ligowej. Jagiellonia nie mogła w Gliwicach przegrać, aby do ostatniej kolejki mieć wszystko we własnych rękach i nie liczyć na potknięcie Śląska.
W pierwszym kwadransie meczu Naranjo miał dwukrotnie okazję aby dać Jagiellonii prowadzenie. Niestety, jak to on ostatnio, nic takiego nie miało miejsca. Do tego dostał żółtą kartkę i w meczu z Wartą będzie musiał pauzować (pozdrawiam fox – butelka już gotowa). I to w sumie na tyle jeśli chodzi o pierwszą połowę spotkania. Mecz był nudny, słaby, gra szarpana i niedokładna toczyła się w środku pola. Nie ma o czym specjalnie mówić, a tym bardziej nie ma o czym pisać. bezbarwne 45 minut w wykonaniu obu zespołów.
Po zmianie stron gra nieco się poprawiła. Niemniej jednak fajerwerki zobaczyliśmy dopiero w ostatnim kwadransie gry. W 77 minucie spotkania Ameyaw popisał się kapitalnym strzałem i golem. Po wybiciu piłki z naszego pola karnego przejął piłkę na 30-35 metrze i huknął jak z armaty. Piłka wpadła w same widły bramki, a dobrze spisujący się do tej pory Alomerovic nie miał nic do powiedzenia. No i zaczęły się nerwy. Jaga po stracie gola w końcu zaczęła grać, ale nie przekładało się to na bramki. Dobre okazje marnowali i Nene i Imaz. Kiedy wydawało się, że mecz skończymy z zerowym dorobkiem punktowym ostatnią szarżę w meczu wykonał skrzydłem Marczuk, po swojemu minął obrońcę i dokładnie dograł w pole karne prosto na nogę Imaza. Jesus w dość trudnej sytuacji ładnym technicznym strzałem wpakował piłkę po krótkim rogu do bramki Placha. Na sektorze gości w Gliwicach i przed telewizorami w Białymstoku i na emigracji wybuchła nieopisana radość. Po strzelonej bramce mogliśmy jeszcze przechylić szalę meczu na swoją korzyć, ale bramki już nie padły i obie strony musiały zadowolić się podziałem punktów.
Z perspektywy całego meczu w postawie Jagiellonii było widać grę o wielką stawkę. Piast nie położył się i nie czekał na stratę punktów. Zagrał odważnie, zdobywając środek pola i umiejętnie wytrącając naszemu zespołowi atuty z rąk. Jagiellonia mimo niekorzystnych okoliczności wyszła z opresji i z jednym zdobytym punktem wróciła na fotel lidera. Kwestia Mistrzostwa Polski rozstrzygnie się w ostatniej kolejce. Jagiellonia zagra w niej z Wartą Poznań, a korespondencyjnie nasi rywale z Wrocławia zagrają w Częstochowie z Rakowem.
Oddzielny akapit na sam koniec pozostawiłem Jesusowi Imazowi. Wielu w tym kilku moich redakcyjnych kolegów rozważało i mówiło o tym otwarcie posadzenie Jesusa na ławie. Nie zgadzałem się z tym. Same przebiegnięte kilometry w dzisiejszym meczu – ponad 12 kilometrów pokazują jak pracowity to zawodnik. Do tego ma umiejętności, ma statystyki i ponownie strzelił gola w ostatnich minutach meczu, ponownie na wagę punktu. Tak jak to zrobił w meczu z Ruchem, z Legią. Od dzisiaj wszystkim wątpiącym, cytując Marcina, Jesus Imaz to Pan Jesus Imaz. I niech tak zostanie. Widzimy się za tydzień przy Słonecznej o godzinie 18.00.
18 maja 2024, 20:00 - Gliwice (Stadion Miejski)
Piast Gliwice 1-1 Jagiellonia Białystok
Michael Ameyaw 77 - Jesús Imaz 90
Piast: 26. František Plach - 77. Arkadiusz Pyrka, 2. Ariel Mosór, 4. Jakub Czerwiński (71, 5. Tomáš Huk), 22. Tomasz Mokwa - 19. Michael Ameyaw, 16. Patryk Dziczek, 20. Grzegorz Tomasiewicz (71, 6. Michał Chrapek), 30. Miłosz Szczepański (71, 44. Serhij Krykun), 7. Jorge Félix (90, 24. Tom Hateley) - 10. Kamil Wilczek (66, 96. Tihomir Kostadinov).
Jagiellonia: 1. Zlatan Alomerović - 16. Michal Sáček, 72. Mateusz Skrzypczak, 4. Jetmir Haliti, 27. Bartłomiej Wdowik - 7. Dominik Marczuk (90, 18. Tomasz Kupisz), 6. Taras Romanczuk (86, 39. Aurélien Nguiamba), 8. Nené (90, 14. Jarosław Kubicki), 11. Jesús Imaz, 28. José Naranjo (63, 99. Kristoffer Hansen) - 10. Afimico Pululu (86, 9. Kaan Caliskaner).
żółte kartki: Mokwa, Jorge Félix, Ameyaw - Naranjo, Pululu.