Historia naszych najbliższych rywali sięga roku 1950 kiedy to grupa robotników zatrudnionych przy budowie Fabryki Samochodów Ciężarowych założyła Związkowe Koło Sportowe Stal Lublin, które w 1957 roku przyjęło nazwę Robotniczy Klub Sportowy Motor Lublin. W swojej historii klub przez 9 lat występował w najwyższej klasie rozgrywkowej. Upadał, podnosił się, znów upadał. Przełom nastąpił w roku 2020, kiedy to większościowym udziałowcem Motoru Lublin S.A. został jeden z najbogatszych Polaków Zbigniew Jakubas. Jego inwestycje w klub i zarządzanie po paru latach doprowadziły do awansu w ubiegłym sezonie do Ekstraklasy, po barażu z Arką Gdynia.
Beniaminek pod wodzą trenera Mateusza Stolarskiego radzi sobie przeciętnie. Dwa zwycięstwa (Lechia, Górnik), dwie porażki (Raków, Legia) i trzy remisy (Puszcza, GKS Katowice, Korona). W ostatniej kolejce w niedzielnym spotkaniu ze Stalą Mielec poniósł porażkę 0:1. Drużyna jest zgranym kolektywem, który wzmocniono doświadczonymi graczami takimi jak znany nam z występów w mistrzowskim sezonie Jagiellonii Kaan Caliskaner.
Jagiellonia grała w swojej historii z Motorem 14 razy – w większości na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. W Ekstraklasie (zwanej wtedy I ligą) zmierzyliśmy się dwa razy i oba mecze skończyły remisami po 1:1. Ogólnie bilans spotkań jest na korzyść naszych środowych rywali. Jaga zaliczyła 3 zwycięstwa, 5 remisów i 6 porażek. Bilans bramkowy 12:20. Ale to było dawno, w ubiegłym wieku.
Jagiellonia po odpadnięci z Ligi Mistrzów z norweskim Bodo i Ligi Europy z wielkim Ajaxem Amsterdam popadła w widoczny kryzys. Porażki w Ekstraklasie: nieoczekiwana z Cracovią, wstydliwa z GKS–em i bolesna z Lechem w Poznaniu dały do myślenia. Co na to wszystko się złożyło? Czy gdzieś został popełniony błąd lub błędy? Drużyna nie przypomina tej z mistrzowskiego sezonu. Gra zachowawczo, bez polotu i bardzo ciężko. Owszem rotacja w składzie spowodowała, że drużyna jest w przebudowie i trzeba czasu by to wszystko zgrać. Piłkarze i trener Adrian Siemieniec powinni się ogarnąć, odświeżyć ciała, umysły i pokazać coś nowego. Przed Jagiellonią zaczyna się Liga Konferencji, w Ekstraklasie mecze z najtrudniejszymi rywalami, a w pamięci mamy jeszcze Puchar Polski czyli najważniejszą część piłkarskiej jesieni.
Drużyna w meczu z gdańską Lechią pokazała, że coś drgnęło. Wywalczone czy wręcz wyszarpane zwycięstwo, przypominało stylem gry Jagiellonię z poprzedniego sezonu – walka o wynik do końca, dobre zarządzanie meczem, właściwe wybory personalne i dobra taktyka. Niektórym piłkarzom dobrze zrobiło posadzenie na ławce i wejście w roli "jokera". Szczególnie cieszą przełamanie się Jesusa Imaza i bramka Tomasa Silvy, bo sens jego transferu i przydatności dla zespołu był już kwestionowany. Miejmy nadzieję, że to sobotnie 3:2 stanie się takim pozytywnym impulsem dla drużyny i trenera.
Dlatego każdy punkt jest ważny, a każde zwycięstwo będzie budowało morale zespołu. Z Lublina dobrze by było przywieźć zdobycz punktową, a najlepiej pełną pulę. Zadanie czeka niełatwe, bo wiadomo jaką energię wyzwala u piłkarzy beniaminka mecz przed własną publicznością z Mistrzem Polski.
Ale w nas jest wiara, siła, wola walki! Panowie powodzenia.
Maciek
1:1
-:-