Nikomu chyba nie trzema tłumaczyć czym dla każdego Kibica białostockiej Jagiellonii są spotkania z naszą "sąsiadką zza Buga". Trochę się tych meczów nazbierało. Każdy z nas ma z całą pewnością w pamięci takie spotkania z nimi, które zostaną z nami w sercu i głowie do końca naszego kibicowskiego żywota. Że o innych "około boiskowych" wydarzeniach towarzyszących tym zmaganiom nawet nie wspomnę.
Niedzielne spotkanie (6 października o godzinie 20:15) będzie już 55 potyczką jaką stoczą ze sobą obie drużyny. Dotychczasowy bilans przemawia za "stolnicznymi" bo "Jaga" na swoją korzyść rozstrzygnęła tylko 12 z tych spotkań, przeciwnicy górą byli 23 razy, a w 19 przypadkach potyczki zakończyły się remisami. W bramkach 76:46 dla "leee... wiadomo kogo".
Ostatni, historyczny sezon Jagiellonii to także dwie potyczki z warszawiakami, które zapiszą się złotymi zgłoskami w dziejach Naszego Klubu. W rundzie jesiennej (1 X 2023) przy komplecie publiczności Jagiellonia wygrała przy Słonecznej 2:0 po bramkach Naranjo i Imaza strzelonych jeszcze w pierwszej połowie spotkania. To był prawdziwy popis jagiellońskiej siły, a mecz "stolniczni" kończyli w 10 po czerwonej kartce dla Burcha po faulu na Sacku. W rozegranym na wiosnę przy Łazienkowskiej rewanżu miejscowi długo prowadzili 1:0 po strzale tego, którego imienia nie wolno (szczególnie w obecności Redaktora FYMa) wymawiać, a co dopiero pisać! Na 7 minut przed upływem regulaminowego czasu gry sektory gospodarzy uciszył On Sam we własnej osobie – Król Białegostoku, Jesus Imaz! Sektory zajmowane przez niemal 2000 białostockich kibiców eksplodowały i na moment niemal odleciały w żółto-czerwone przestworza. To była jedna z tych chwil dla których latami jeździ się za Ukochanym Klubem po całej Polsce. A ostatnimi czasy i Europie. Zdjęcie Imaza przed wiadomą trybuną z palcem przytkniętym do ust trafiło potem na koszulki, a ja mam nadzieję, że może kiedyś powstanie na jego podstawie mural poświęcony Panu Jesusowi Imazowi!
Tak było w poprzednim sezonie. Przed obecnymi rozgrywkami "leee... wiadomo kto” uzbroiła się tradycyjnie po zęby sprowadzając m.in. hiszpańskiego napastnika Migouela Alfarelę za 1 mln "jurków" i Kacpra Chodynę z Zagłębia Lubin za 850 tysięcy w tej samej walucie. Jean Pierre Nsame (kolejny napastnik) przywędrował z Como na zasadzie wypożyczenia. Podobnie jak pomocnicy, Ruben Vinagre (Sporting Lizbona) i doskonale znany w "stolnycy" Luquinhas (Fortaleza). Ten ostatni ma krótką pamięć, bo zapomniał już chyba jak kilka lat temu spieprzał z Polski po tym jak kibice "koleżanki" sprzedali mu kilka "liści" jako wyraz swego "uznania" dla boiskowych poczynań Brazylijczyka. Widać ma on krótką pamięć, bo zaraz po powrocie już stał przed wiadomą trybuną obcałowując znaczek nauki jazdy widniejący na koszulce. W sumie w kadrze naszego niedzielnego przeciwnika pojawiło się aż 17 nowych grajków.
Po stronie strat muszą oni z całą pewnością odnotować odejście napastnika Blaza Kramera do tureckiego Konyasporu, naszego ulubionego korpulentnego Josue i Yuri Ribeiro, który wylądował w portugalskiej Bradze, czyli tam samo gdzie zakotwiczył przez chwilę nasz Bartek Wdowik. Udało się też "opędzlować" za milion euro bramkarza Cezarego Misztę do także dobrze nam znanego Rio Ave. Ogółem z "leee... wiadomo kogo" odeszło 13 graczy. A że trzynastka to liczba feralna, to i wyniki naszych najbliższych gości są takie sobie. Delikatnie rzecz ujmując.
Wszystkie opisywane powyżej kosztowne wzmocnienia na niewiele się zdały, bo aktualnie "koleżanki" plasują się na 7 miejscu w tabeli "ekstraszkapy" z 15 punktami na koncie. Czyli maja ich dokładnie 6 mniej niż nasza Jagiellonia. Mają na koncie 4 zwycięstwa i po 3 remisy i porażki. Bilans bramkowy 17:11. W ostatnich 3 spotkaniach 2 razy dostali w "cymbał", u siebie z "Medalieros" i od "Paprykarzy" na wyjeździe. Tylko w poprzedni weekend udało się im zremisować na swoim obiekcie z "Poldkami" z Zabrza. Czyli w "stolnycy" mają miękko...
Pisząc o sytuacji w klubie z tej niewłaściwej strony Bugu nie można nie wspomnieć o osobniku, który dzierży w nim stery trenera. Gonzalo Feio został tam posadzony na stołek trenerski w ubiegłym sezonie "ni z gruchy, ni z pietruchy". Wcześniej zasłynął przecież jedynie z wiecznych utarczek z pracownikami "Medalieros" kiedy był zaledwie drugim asystentem Marka Papszuna pod Jasną Górą. Następnie bardzo ochoczo pozrażał do siebie wszystkich w lubelskim Motorze, zdzielając na koniec Prezesa klubu w łeb tacką na dokumenty i wyzywając panią rzecznik prasową klubu. Już w "stolnycy" zdążył sobie poważnie nagrabić zrażając do siebie sporą część graczy oraz obrażając kibiców i trenerów kopenhaskiego Broendby. Czyli ludzi z kraju z którym jego kudłaty prezes pragnie robić interesy. Do tego wszystkiego trzeba dodać, iż "tacowy" okazuje się bardzo przeciętnym trenerem. I dlatego życzmy mu aby na zajmowanym stanowisku wytrwał jak najdłużej i oby nie zmieniał nic w swoim "warsztacie"! Przynajmniej reszta ligi będzie miała ubaw. Dlatego lekką obawą napawają mnie doniesienia prasowe o możliwości zastąpienia Portugalczyka przez np. Jacka Magierę. Tak, tego Jacka Magierę, który trenuje ostatnią aktualnie drużynę "ekstraklapy" – wrocławski Śląsk! Na taki szatański pomysł mogli wpaść chyba tylko w "stolnycy"!
Wiem, że nikogo w Białymstoku do przyjścia w niedzielny wieczór na Słoneczną nie trzeba namawiać. Jagiellonia po chwilowej zadyszce złapała wreszcie przysłowiowy wiatr w żagle i wygrała trzy kolejne mecze ligowe, w tym dwa na wyjeździe (Motor i Piast). Że o historycznym wyniku z FC Kopenhaga sprzed 2 dni nie wspomnę. Gołym okiem widać rosnącą formę większości piłkarzy. Część z nich wraca też do kadry Zespołu po przebytych kontuzjach. Panowie, ja wiem że ciężko jest wrócić do szarej ligowej rzeczywistości po TAKIM meczu w europejskich pucharach. Ale naprzeciwko Was stanie zespół, który musicie pokonać! Wyjdźcie na murawę i zróbcie to dla tych 20 tysięcy fanów zakochanych w najpiękniejszych żółto-czerwonych barwach!
Fox
0:0
-:-