Dlaczego o tym wspominam? Otóż widok z Kopnej Góry nieodparcie przywiódł mi na myśl mecze domowe najbliższego rywala Jagiellonii, Puszczy Niepołomice. Zespół, zwany "Żubrami" (choć za cholerę nie wiem czy w Puszczy Niepołomickiej te zwierzęta bytują) także został wyrwany ze swego naturalnego środowiska, jakim są Niepołomice i musi prezentować się publiczności na odległym o 25 kilometrów stadionie Cracovii. Spotkania te ogląda zresztą niewiele więcej widzów niż osób odwiedzających wspomnianą zagrodę w Kopnej Górze. Do tego po pamiętnych dachowych gonitwach kibiców podczas meczu Cracovii z Widzewem zamknięty został na tym stadionie sektor gości, więc co za tym idzie frekwencja spadła jeszcze bardziej. Stąd też Kibice "Jagi" obejrzą najbliższe spotkanie swojej Drużyny (niedziela, 8 grudnia, godzina 14:45) wyłącznie w telewizji.

Niewiele można napisać o historii spotkań pomiędzy obiema drużynami, gdyż będzie to dopiero mecz numer pięć w dziejach rywalizacji "Jagi" z popularną "Paszczą". Pierwsze spotkanie miało miejsce w rozgrywkach Pucharu Polski w sezonie 2013/2014 i zakończyło się wyjazdową wygraną "Żółto-Czerwonych" 3:0. Kolejne trzy potyczki to już walka o ligowe punkty w "ekstraszkapie". Dwie z nich to domowe wygrane "Jagi" 4:1 i 2:0 (ostatni mecz w Białymstoku i gole Nene oraz "Diabła" Fadigi). Na uwagę zasługuje natomiast jedyne jak dotychczas spotkanie Jagiellonii w "delegacji" na stadionie Cracovii jesienią ubiegłego roku. Po dwudziestu paru minutach "Jaga" prowadziła już 3:0, a z przebiegu meczu wynik ten mógł być jeszcze wyższy. Na początku II części spotkania doskonałą sytuację zmarnował Dominik Marczuk i "Paszcza" poczuła krew. Zakończyło się SZCZĘŚLIWYM dla nas remisem 3:3. Trauma po tym spotkaniu kilku moich Redakcyjnych Kolegów trawi po dziś dzień...

Przed niedzielnym meczem "Paszcza" Niepołomice zajmuje ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli, czyli mówiąc po ludzku jest 15 z dorobkiem 17 punktów. Na ten niebagatelny wynik złożyły się cztery zwycięstwa, osiem porażek i pięć remisów. (bramki 16:25). Trzeba jednak szczerze przyznać, że forma niedzielnego przeciwnika Jagiellonii jakby ostatnio zaczęła zwyżkować. Otóż na przestrzeni ostatnich 5 spotkań odnieśli oni 3 zwycięstwa, 2-krotnie przegrywając. Ostatnie dwa mecze to zwycięstwo w delegacji nad "Malinowymi" we Wrocławiu, zaś tydzień wcześniej ofiarą "Paszczy" padł łódzki Widzew. Jeśli dodamy, iż na stadionie Cracovii poległ niedawno lider "ekstraklapy", czyli Lech Poznań, to okazuje się, że "Jagę" w niedzielę może czekać nie taka znowu łatwa przeprawa.

Szczególna obawę musi budzić łatwość z jaką nasi Zawodnicy dają sobie ostatnio wbijać gole po stałych fragmentach gry. A nie jest przecież tajemnicą, iż jest to jedna z głównych broni jaką dysponuje zespół z Niepołomic! Iście zabójcze w ich wykonaniu są zwłaszcza wrzuty piłki z autu, gdy ten podyktowany jest na wysokości pola karnego przeciwnika. Celuje w tym zwłaszcza sprowadzony z Radomiaka obrońca Dawid Abramowicz. Z tego co mi wiadomo nie jest to rodzina Sławka, ale może przez zbieżność nazwisk wykaże jakąś solidarność i oszczędzi nam swoich popisów w niedzielne popołudnie...

Abramowicz nie jest jedynym piłkarzem na którego zawodnicy Jagiellonii powinni mieć baczenie. Z bardzo dobrej strony pokazuje się na boiskach "ekstraszkapy" sprowadzony latem grecki napastnik Michalis Kosidis. Z przodu gra też zazwyczaj ten, który napytał nam biedy w ostatnim wyjazdowym meczu z "Paszczą", czyli Artur Siemaszko i doświadczony Artur Cholewiak. To on zresztą pogrążył tydzień temu "Malinowych". Środek pola to Jakub Serafin (kapitan niepołomiczan) i Konrad Stępień. Obroną, choć czasami można odnieść wrażenie, że nie tylko tą formacją kieruje natomiast były Jagiellończyk Łukasz Sołowiej. Pomaga mu zresztą inny nasz ex-zawodnik Dawid Szymonowicz. W bramce gospodarzy natomiast ujrzymy zapewne znanego ze swych okołopiłkarskich przygód Kevina Komara.

"Paszcza" gra niesłychanie fizyczny futbol i stanowi w tym względzie dokładne zaprzeczenie stylu reprezentowanego przez Jagiellonię. To także może być pewien problem, bo nie ma co ukrywać, iż nasz Zespół nie tylko jest osłabiony kontuzjami (Taras Romanczuk czy Joao Moutinho raczej nie powąchają krakowskiej murawy), ale i srodze poobijany po czwartkowej potyczce w Pucharze Polski z Olimpią Grudziądz. Do tego dochodzi też oczywiście zmęczenie spowodowane koniecznością gry co 3 dni i ogólnie liczbą spotkań rozegranych w tym sezonie, która zbliża się do 30-ki.

Czy w związku z tym należy się "Paszczy" obawiać? Moim zdaniem nie. Natomiast należy zachować wzmożoną czujność i po prostu grać swoje. Panowie Piłkarze, pomyślcie, że za niecałe 2 tygodnie ten maraton dobiegnie końca i miło by było finiszować zaraz za plecami lidera tabeli, który spektakularnie "wypierdziaczył" się w piątek w Zabrzu! Czego Wam, Czytaczom i sobie oczywiście życzę.

Fox