Data: Środa, 29 Października 2008 g. 17:00
Miejsce: Warszawa, ul. Łazienkowska 3, Puchar Polski
Widzów: 1500
Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz)
Legia Warszawa (0:0) Jagiellonia Białystok
Składy:
Legia Warszawa: Skaba - Choto, Roger, Giza, Kiełbowicz, Astiz, Rocki (68.Rybus), Rzeźniczak, Smoliński, Ekwueme (75.Iwański), Arrubarrena (68.Grzelak)
Jagiellonia Białystok: Gikiewicz - Łatka, Cionek, Pacan, Norambuena - Dzienis, Everton, Falkowski (97.Niedziela), Renusz (71.Hermes) - Kojasevic (105.Fidziukiewicz), Pesir
Kartki żółte: Choto - Everton, Cionek, Fidziukiewicz
Piłkarz meczu: Damir Kojasevic
W 1/8 finału Pucharu Polski drugi skład Jagiellonii stawiał na Łazienkowskiej w Warszawie bardzo dzielny opór aktualnemu zdobywcy tego trofeum - Legii. Gospodarze tego spotkania również nie wystąpili w najsilniejszym zestawieniu, choć zarówno pierwszą jedenastkę, a przede wszystkim ławkę rezerwowych tworzyli piłkarze o uznanych w naszym kraju nazwiskach.
Wydawać się mogło, że w takim zestawieniu i przy tak krótkiej ławce rezerwowych Jagiellonia jest skazana na porażkę z opromienioną zwycięstwem ligowym nad Wisłą Legią. Jednak nic z tych rzeczy. Trener Probierz znakomicie ustalił taktykę gry na to spotkanie dla swoich podopiecznych. Było dużo walki, agresywności na boisku, choć cały mecz nie należał do najciekawszych. Efektem było takie zneutralizowanie sił Warszawskiej drużyny, że ta nie sprostała pokonać szczelnej defensywy żółto-czerwonych i dobrze broniącego Gikiewicza nie tylko przez 90. a nawet przez 120. minut. Rzuty karne to piłkarska loteria. Z "jedenastki" nie trafiały w najważniejszych meczach największe tuzy światowej piłki i z tego też powodu można być zadowolonym, że aż siedmiu graczy Jagiellonii wykonując rzut karny nie dało żadnych szans Skabie, pewnie trafiając do siatki Legionistów. Przy strzale Rybusa piłkę na rękach miał już nasz bramkarz, ale nie zdołał jej niestety sparować poza światło swej bramki. Przy ósmej serii nie trafił w bramkę Tomas Pesir i to Legia awansowała do ćwierćfinału tych rozgrywek. Niespodzianka, a nawet sensacja była bliska, ale cóż... Trudno tu winić o "pudło" naszego napastnika, bowiem jak zgodnie stwierdzili trenerzy, przy tak pewnie wykonywanych rzutach karnych przez obydwie drużyny, ktoś w końcu musiał skapitulować.
Nie ma sensu rozpamiętywać tego remisu na Łazienkowskiej i przegranej w rzutach karnych, bo już w niedzielę mecz ligowy z Cracovią przy Słonecznej, który ma dla naszej drużyny zdecydowanie większą ważność.
Spotkanie to będzie typu "za sześć punktów z dodatkowym dla nas smaczkiem w postaci obecności trenera Artura Płatka na ławce trenerskiej Krakowian.