Data: Niedziela, 5 Kwietnia 2009 g. 14:45
Miejsce: Białystok, ul. Słoneczna 1, 22. kolejka ekstraklasy
Widzów: 7500
Sędzia: Jacek Walczyński (Lublin)
Jagiellonia Białystok (4:0) ŁKS Łódź
Paweł Zawistowski (17', 82')
Tomasz Frankowski (50', 67')
Składy:
Jagiellonia Białystok: Gikiewicz - Norambuena, Pacan, Stano, Król - Zawistowski, Hermes, Bruno, Jarecki (76.Kojasevic) - Grosicki (85.Dzienis), Frankowski (88.Arifovic)
ŁKS Łódź: Wyparło - Radzius (46.Biskup), Sierant, Hajto, Papeckys - Gevorgyan (58.Kujawa), Kascelan, Świerczewski (75.Haliti), Drumlak - Smoliński, Czerkas
Kartki żółte: Kamil Grosicki, Krzysztof Król - Tomasz Hajto
Piłkarz meczu: Tomasz Frankowski
Jagiellonia Białystok rozgromiła ŁKS Łódź 4:0 (1:0) w meczu 22. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy. Jaga mogła wygrać jeszcze efektowniej, trzykrotnie wbijała piłkę do bramki rywala, ale arbiter odgwizdywał wątpliwe spalone.
Miło palące wiosenne słońce chyba mocno rozleniwiało nie tylko widzów na trybunach ale także i piłkarzy na boisku, bowiem początek meczu był bardzo senny. Trochę widownie rozruszać chciał w 8. minucie gry Tomasz Frankowski, ale jego strzał głową był niecelny. Kolejnych dziewięć minut czekania i było już 1:0 dla gospodarzy. Rzut wolny z ok 25. metrów pięknym strzałem na bramkę zamienił Zawistowski. Bogusław Wyparło tylko odprowadził wzrokiem piłkę wpadającą bezlitośnie do jego siatki.
Wiele kontrowersji, potworne gwizdy i poruszenie na trybunach wzbudziły sytuacje z 38. minuty. Najpierw strzałem z pola karnego Wyparłę pokonał Jarecki. Arbiter nie uznał jednak gola. Stojący na pozycji spalonej Frankowski instynktownie próbował przeciąć lot piłki i sędzia uznał, że napastnik Jagi w ten sposób utrudnił interwencję bramkarzowi. Kilkanaście sekund później gola zdobył Grosicki, ale nie dość, że arbiter odgwizdał mocno kontrowersyjnego spalonego, to jeszcze ukarał "Grosika" żółtą kartką za strzał oddany po gwizdku.
Kontrowersji nie było za to tuż po przerwie. W 50. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę głową uderzył Marcin Pacan. Tor jej lotu zmienił także głową Tomasz Frankowski i było 2:0.
W 67. minucie Frankowski ponownie wpakował piłkę do bramki ŁKS-u, ale ponownie sędzia odgwizdał spalonego i wydaje się, że znów niesłusznie. Co się odwlecze to nie uciecze, więc dosłownie kilkanaście sekund później "Franek" rozegrał koronkową akcję z Grosickim i zdobył swoją drugą bramkę w spotkaniu i piątą od czasu powrotu do Białegostoku.
Sześć minut później przed ogromną szansą na na strzelenie kontaktowego gola dla ŁKS-u stanął Czerkas, ale przestrzelił z najbliższej odległości.
W 82. minucie wynik spotkania na 4:0 ustalił Paweł Zawistowski, który podobnie jak Frankowski strzelił swoją drugą bramkę w meczu, bardzo podobną do tej zdobytej z Arką. Rajd Grosickiego podanie do tyłu i mocne, plasowane uderzenie po ziemi tuż obok słupka bramki Wyparły.
"Rycerze Wiosny" zostali wręcz rozjechani przez mocno rozkręconą Jagę, a na trybunie VIP-owskiej było słychać nową ich nazwę "Dziady Wiosny". Do tego wymysłu przyczyniła się nie tylko beznadziejnie słaba postawa w meczu z Jagiellonią, ale przede wszystkim chamskie wręcz faule weteranów, niedawnych jeszcze Reprezentantów Polski - Hajty i Świerczewskiego, ośmieszanych jak dzieci przez Hermesa i Bruna. Druga sprawa, że sędzia z Lublina jak zawsze z uporem maniaka utrudniał życie Jagiellończykom i na takie zachowania grzecznie im przyzwalał. Obaj powinni byli wylecieć z hukiem z boiska oglądając czerwone kartki.
Żałosnym jest patrzenie na byłych reprezentantów Polski jak się męczą na boisku, jak nerwowo reagują na piłkarskie ośmieszanie ich przez młodszych rywali, jak próbują za wszelką cenę, gdy nie mogą wygrać piłkarsko, odegrać się siłowo na nogach i głowach przeciwników.
Ale by przegrywać trzeba mieć klasę i umieć to zrobić.
Dziś Jagiellonia pokazała ŁKS-owi i ich pseudo grajkom miejsce w szeregu. Podtrzymała też dobre wrażenie na kibicach w całej Polsce po pierwszych wiosennych meczach, a nawet je umocniła.
Za tydzień, w Wielką Sobotę w Krakowie czeka na nasz zespół Wisła. Jeżeli Jagiellonia podejdzie do tego spotkania na luzie, to być może sprawi miłą niespodziankę na święta swym kibicom...
Wypowiedzi pomeczowe
Grzegorz Wesołowski (trener ŁKS Łódź):
- Zwycięstwo Jagiellonii jest w pełni zasłużone. Mieliśmy plan na ten mecz, niestety dwie pierwsze bramki strzelone po stałych fragmentach gry ustawiły to spotkanie. Odkryliśmy się, ponieważ już nie było czego bronić, a gospodarze skwapliwie to wykorzystywali. Bardzo dobrze zagrał duet napastników Jagiellonii. Tomasz Frankowski i Kamil Grosicki robili co chcieli. Nie byliśmy w stanie wywieźć jakichkolwiek punktów z Białegostoku, mimo iż też mieliśmy swoje okazje strzeleckie.
Michał Probierz (trener Jagiellonii):
- Cieszę się, że dzięki takim ludziom, którzy postawili na sport, jak prezydent miasta czy Cezary Kulesza, kibice na stadionie mogą oglądać takie mecze jak ten dzisiejszy i warto dla tych ludzi grać. Chcieliśmy dzisiaj od początku narzucić swój styl gry, gdyż zdawaliśmy sobie sprawę z siły ŁKS-u, bo wbrew pozorom nie jest to słaby zespół. Bardzo uczulałem swoich zawodników przed meczem i chwała im za to, że wyszli ponad jakąś przeciętność i do końca graliśmy tak, by zdobywać kolejne bramki. Dla mnie jest to bardzo ważne. To czym się martwię to są urazy, których mamy trzy-cztery po tym meczu oraz jedną kartkę, która eliminuje Krzysztofa Króla z meczu z Wisłą . Jednak walka do ostatniej minuty wymaga ofiar. Mecz z ŁKS-em idzie już jednak w zapomnienie i od teraz dla mnie priorytetem jest wreszcie wygranie jakiegoś meczu wyjazdowego, a nie ma lepszej okazji niż na Wiśle, gdzie nie będzie ciążyła na nas żadna presja i na pewno chcemy osiągnąć tam korzystny wynik.
Krzysztof Król:
- Cała drużyna zasłużyła na słowa pochwały. Było kilka głupich strat, ale wynik końcowy jest bardzo korzystny i z tego się cieszymy. Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu, a strzeliliśmy cztery gole, nie tracąc przy tym żadnego. Odskoczyliśmy od ŁKS-u i innych drużyn z dołu tabeli, ale nie obniżamy lotów i jedziemy do Krakowa rozegrać kolejny dobry mecz.
Paweł Zawistowski: (na zdjęciu)
- Zwycięstwo cieszy, a zdobyte bramki radują dodatkowo. Mecz nie był taki łatwy, jak na to wskazuje wynik. Na wiosnę gramy nieźle, przez co możemy spokojnie patrzeć w dół tabeli. Jestem z Łodzi i zawsze kibicuję drużynom z tego miasta, dlatego trochę smutno, że dwie bramki strzeliłem właśnie w meczu z ŁKS-em, ale zdobyłem je dla klubu w którym aktualnie gram. Teraz czeka nas znacznie trudniejszy pojedynek w Krakowie, ale jedziemy tam, by spróbować sprawić niespodziankę.
Piotr Świerczewski:
- Przyjeżdżaliśmy do Białegostoku z zamiarem sięgnięcia po punkty, a wracamy niestety z niczym. Zakładaliśmy sobie grę z kontry, ale dwie stracone bramki zniweczyły ten plan. Trzeba było gonić wynik, a to zawsze stwarza okazję dla rywali. Jagiellonia wygrała zasłużenie i gratuluję gospodarzom rozegrania dobrego meczu.
Zapowiedź meczu
W niedzielę czeka nas starcie drużyn, które walczą o utrzymanie, a wiosną odbierają punkty ligowym potentatom. O ile w przypadku Jagi można było się spodziewać dobrych wyników po przyjściu Tomasza Frankowskiego i Kamila Grosickiego, o tyle postawa ŁKS jest ogromnym zaskoczeniem in plus. Jednak trafnie do łódzkiego klubu pasuje określenie "Rycerze Wiosny", bo po raz kolejny w rundzie rewanżowej piłkarze ŁKS zadziwiają piłkarską Polskę.
Obie drużyny zgromadziły do tej pory po 25 punktów i coraz większymi krokami zbliżają się do celu, który działacze postawili przed zespołami. Żółto-czerwoni wiosną zdobyli w czterech meczach siedem punków, natomiast łodzianie dwa "oczka" więcej. Przed dwutygodniową przerwą, spowodowaną grą reprezentacji, ŁKS przegrał u siebie z GKS Bełchatów. Podopieczni trenera Grzegorza Wesołowskiego do przerwy prezentowali się całkiem nieźle, rozgrywając niemal cały czas piłkę na połowie bełchatowian. Taka gra nie przyniosła jednak bramki, a po przerwie z boiska zeszli doświadczeni gracze Łódzkiego Klubu Sportowego - Piotr Świerczewski oraz Paweł Drumlak i... GKS zaczął atakować. Zdobył dwie bramki, nie stracił żadnej i w derbach łódzkiego sięgnął po komplet punktów.
Jagiellonia w 21. kolejce bliska była zwycięstwa z Piastem Gliwice, jednak na kwadrans przed końcem straciła bramkę. Białostoczanie nie wykorzystali kilku dogodnych sytuacji do zdobycia goli i ostatecznie tylko zremisowali. - Liczyliśmy, że wygramy to spotkanie, niestety nie udało się i dlatego musimy nadrobić punkty stracone w Gliwicach i wygrać z ŁKS. Chcemy wcześniej zapewnić sobie utrzymanie, bo nie uśmiecha nam się do ostatniej kolejki być w niepewności i grać pod presją, bo wtedy nie wszystko wychodzi - mówi Krzysztof Król, obrońca żółto-czerwonych.
Dla "Królika" jest to już druga runda w Jagiellonii, po tym jak trafił do niej z rezerw Realu Madryt. - Cieszę się, że wywalczyłem miejsce w jedenastce, trafiłem do bardzo fajnego miasta i rozwijam się. Mam dwadzieścia lat, jestem podstawowym zawodnikiem Jagiellonii, a przede mną jeszcze dużo lat grania. Moim celem jest wybicie się w Polsce i ponowny transfer na zachód - dodaje były zawodnik Królewskich.
Kilkanaście dni temu z Krzyśkiem kontaktował się słynny Michael, który go prowadził w Madrycie. Teraz były trener Króla przymierzany jest do kilku hiszpańskich klubów, m.in. do Realu Murcia, który walczy w obecnym sezonie o utrzymanie w Segunda Division. - Cały czas jestem z Michaelem w kontakcie - nie zapomniał o mnie. W tym sezonie Murcia gra o ligowy byt w drugiej lidze i jeżeli się utrzyma, w następnym będzie walczyła o powrót do Primera Division. I przejście do takiego klubu nie byłoby głupim rozwiązaniem. Czekam co będzie się dalej działo w Hiszpanii i na ewentualne rozmowy przyjdzie czas w czerwcu - podkreśla zawodnik, który cieszy się zainteresowaniem innych polskich i zachodnich klubów.
W niedzielę lewy defensor Jagi będzie musiał zatrzymać grającego na prawej pomocy Vahana Gevorgyana, który jesienią ubiegłego sezonu był jednym z najlepszych piłkarzy Jagi, a teraz występuje z powodzeniem w Łodzi. - Na pewno nie będę się bał czy przeciwko mnie wyjdzie Gevorgyan, czy jakiś inny zawodnik. Patrzę na siebie, aby grać dobrze w obronie i atakować. Nazwiska grające przede mną nie robią na mnie jakichś większych wrażeń - twierdzi Król, który wiosną zanotował już dwie asysty. - Marzę o tym, żeby zdobyć jeszcze bramkę, bo do tej pory grając w polskiej ekstraklasie mi to się nie udało. Sytuacje na pewno będą. Może z ŁKS... - kończy.
Trener Jagi Michał Probierz nie będzie mógł w tym spotkaniu liczyć na Andriusa Skerlę, który w Gliwicach ujrzał czwartą żółtą kartkę i czeka go pauza. Do zdrowia powrócili natomiast kontuzjowani ostatnio Damir Kojašević i Hermes Neves Soares. W obozie łodzian zabraknie Marcina Adamskiego (uraz łydki), zaś po przymusowej karze za kartki wraca Tomasz Hajto.