Data: Sobota, 3 Czerwca 2006 g. 17:00
Miejsce: Białystok, ul. Słoneczna, 33. kolejka II ligi
Widzów: 6000
Sędzia: Paweł Gil (Lublin)
Jagiellonia Białystok (2:1) błąd
Moskal (69'), Konon (77') - Grzelak (22')
Składy:
Jagiellonia Białystok: Zając – Zalewski (63' Kobeszko), Nawotczyński, Kolasa, Kubik (46' Trzeciakiewicz) – Łatka, Markiewicz, Chańko, Sobolewski – Konon, Moskal
błąd: Miedżidow - Nowak, Stawarczyk, Konieczny - Wyczałkowski (75' Szeliga), Białek (84' Kuklis), Michalski, Kardasz, Wawrzyniak - Grzelak, Świerblewski (84' Pawlak)
Kartki żółte: Nawotczyński, Łatka (Jagiellonia) - Nowak, Konieczny, Michalski (Widzew)
Piłkarz meczu: Jacek Markiewicz
Jagiellonia Białystok wygrała dziś 2:1 z Widzewem Łódź w meczu przedostatniej kolejki II ligi.
Spotkanie rozgrywane przy ul. Słonecznej rozpoczęły ataki żółto-czerwonych. Jednak to w 22 minucie goście wychodzą na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z prawej strony przez Marcina Nowaka gola (już 18 w sezonie) zdobył Bartłomiej Grzelak. Od tego momentu Jaga zaczęła grać słabiej. Jej akcje nie zagroziły poważniej widzewskiej bramce. Łodzianie kontrowali grę.
Druga połowa to bardziej zdecydowane ataki Jagiellonii. Lepsza postawa nie przekładała się jednak na bramki. Gdy powoli kibice godzili się z porażką, w 69 minucie Jaga wyrównała. Z niemal połowy boiska piłkę zagrał Michał Trzeciakiewicz, w polu karnym przejął ją Tomasz Moskal i ładnym strzalem pokonał bramkarza rywali. Jagiellonia poszła za ciosem - już minutę później po strzale Pawła Sobolewskiego futbolówka trafiła w słupek. Ale co się odwlecze... W 77 minucie Sobolek wykonując rzut rożny krótko podał do Jacka Markiewicza, a ten dośrodkował w pole karne. Tam był już Ernest Konon, który strzałem głową zdobył drugiego gola dla żółto-czerwonych. Do końca spotkania rezultat nie uległ już zmianie.
Jagiellonia dzięki temu zwycięstwu i przy korzystnych wynikach innych spotkań awansowała na 4 miejsce. Jeżeli w ostatnim meczu w Sosnowcu Jaga wygra z Zagłębiem to zajmie 3 pozycję i zagra w barażu o Ekstraklasę z Arką Gdynia.
Wypowiedzi pomeczowe
Jurij Szatałow (Jagiellonia Białystok): - Ten mecz miał dla mnie potrójne znaczenie. Po pierwsze – grałem przeciwko takiej firmie jak Widzew i chciałem wygrać. Po drugie – grałem przeciwko Stefanowi i można powiedzieć, iż uczeń wygrał z mistrzem. A po trzecie byłem zafascynowany przygotowaniem kibiców do tego meczu. Widziałem jak na hali przy Jurowieckiej wszystko przygotowywali i chyba tydzień czasu nie spali. Jestem bardzo zadowolony z tego zwycięstwa i cieszę się, że znowu mamy szansę zagrać w barażach.
Stefan Majewski (Widzew Łódź): - Uważam, że rozegraliśmy dzisiaj bardzo dobre spotkanie i mam pretensję do zawodników, że nie potrafili tego wykorzystać. Gdybyśmy byli bardziej skuteczni to rozstrzygnęlibyśmy to spotkanie na własną korzyść, niestety nie udało się. Wygrała Jagiellonia i gratuluję trenerowi Jurkowi tego zwycięstwa. Musze powiedzieć, że mam pretensję do kapitana swego zespołu. Nie może tak być, że po dziesięciu minutach mówi, że bolą go mięśnie brzucha. Gdyby mi to powiedział przed meczem to by nie zagrał. Od tak doświadczonego zawodnika wymagam żeby zespół mobilizował na boisku a nie demobilizował.
Jacek Chańko (Jagiellonia Białystok): Mecz bardzo dobry. Piłkarsko Widzew zasłużył na to, że awansował do ekstraklasy. My ze swojej strony, grając z determinacją przy stanie 0-1 pokazaliśmy, że mamy charakter, że potrafimy walczyć. Jeszcze sporo nam brakuje. Jednak załapaliśmy się na mecz kolejki, sezonu, jakim będzie spotkanie z Zagłębiem. Gramy z Sosnowcem o baraż. Myślę, ze w tym wyniku duża zasługa jest kibiców. Chcieliśmy dla nich zagrać. Myślę że ich nie zawiedliśmy.
Zapowiedź meczu
Dzisiejszy artykuł poświęcony jest sobotniemu przeciwnikowi Jagiellonii, klubowi z tradycją, wspaniałymi kibicami i ogromnymi sukcesami. Chyba nikomu nie trzeba przybliżać dziejów Widzewa, który w historii polskiej piłki zapisał piękną kartę. Wczytując się w jej wersy nie sposób nie dostrzec białostockiego wątku. W historii Robotniczego Towarzystwa Sportowego to mały i być może niewiele znaczący epizod. Dla nas kibiców Jagiellonii ,,epizod” ten ma jednak zdecydowanie inny wymiar. Słowo Widzew zawsze będzie przywoływało na Jagiellonii miłe wspomnienia chociażby, związane z debiutem w ekstraklasie, ale nie tylko ten pamiętny mecz z 9 sierpnia 1987 roku mam na myśli...
Tak się złożyło, że przedwojenny Białystok nigdy nie miał okazji mieć kontaktów z Widzewem. Przyszły one dopiero po zakończeniu wojny, kiedy to w 1945 roku jednym z pierwszych przeciwników Widzewa była reprezentacja Białegostoku. Przegrała w Łodzi 0:5, a nie lada wyczynem w tym pojedynku popisał się Alfred Nowiszewski zdobywca wszystkich pięciu goli dla Łodzian. Sześć lat później było jeszcze gorzej, nasze miasto w drugoligowej konfrontacji z Widzewem reprezentowała Gwardia. W swoim premierowym występie 8 kwietnie 1951 roku gwardziści przegrali w Łodzi 1:9. Dla Widzewa jest to do dzisiaj najwyższa wygrana w historii drugoligowych występów. W rewanżu padł remis 1:1, a rok później Białostoczanie ponieśli dwie porażki: w Łodzi 0:2, w Białymstoku 0:3. Potyczka z lipca 1952 łódzkim piłkarzom bardzo mocno zapadła w pamięci ,,W Białymstoku byliśmy na obiedzie w restauracji, gdzie jak zwykle bywało to w podróży, zamówiliśmy po schabowym z kapustą. Podczas posiłku ktoś przeciągnął serią z karabinu, potem kolejną. Po chwili milicjanci, a może ,,ubecy”, strzelali niemal pod oknami restauracji. Nie pytając o co chodzi daliśmy dyla pod stoły ...” –opowiadał piłkarz Widzewa Danecki. Przeżycia, które doświadczyli Widzewiacy w Białymstoku musiały wystarczyć na osiemnaście lat, bo tyle czasu było potrzeba, aby znowu doszło do konfrontacji Widzewa z białostockim zespołem.
W roku 1970 Widzew Łódź awansował do tak zwanej klasy międzywojewódzkiej, w której nieprzerwanie od 1966 roku występował Włókniarz Białystok. Robotnicze Towarzystwo Sportowe na tym szczeblu rozgrywek gościło zaledwie dwa sezony. W pierwszym uplasowało się na piątym miejscu, w drugim zajęło pierwsze awansując do drugiej ligi.
Epizody Widzewa z Gwardią i Włókniarzem były tylko wstępem do częstszych kontaktów RTS-u z Białymstokiem, którego najlepszym zespołem od połowy lat siedemdziesiątych była Jagiellonia. Zanim doszło do konfrontacji czysto piłkarskiej, dały znać o sobie relacje kibiców na linii Łódź – Białystok. A wszystko to za sprawą świetnych występów Bońka i spółki w europejskich pucharach. ,,Na meczu w Łodzi z województwa białostockiego zauważyliśmy trzy autokary jeden z Sokółki i dwa z Białegostoku, sporo było prywatnych aut” – pisała w kwietniu 1983 roku Gazeta Współczesna.
Przed nami ligowy klasyk Jagiellonia Białystok – Robotnicze Towarzystwo Sportowe Widzew Łódź – Jagiellonia Białystok. Ktoś może powiedzieć – ot mecz jak mecz kolejna kolejka i spotkanie zespołów z czołówki drugiej ligi, ale tak nie jest. Swego rodzaju sentyment do Widzewa w Białymstoku panuje odkąd pamiętam. Datą, która w dużym stopniu zaważyła na tym ”uczuciu” jest 9. sierpień 1987 roku. W tym dniu Jagiellonia pierwszy raz w swojej jakże długiej historii miała swój debiut w ekstraklasie piłkarskiej. W tym debiucie zagrała nie z byle kim, z Widzewem Łódź, z zespołem, który złotymi literami zapisał się w historii polskiej piłki nożnej. Nie był to jednak pierwszy kontakt na linii Jagiellonia – Widzew, do tego należy dodać, że pierwsze kontakty nie były czysto piłkarskie. RTS na początku lat osiemdziesiątych z powodzeniem reprezentował Polskę w europejskich pucharach. Na te spotkania liczną grupą jeździli wspaniali kibice z Białegostoku. Zaczęły zawiązywać się pierwsze kontakty z fanami Widzewa. Taki stan rzeczy miał swoje konsekwencje w niedalekiej przyszłości. Widzew za nieodpowiednie zachowanie jednego ze swoich kibiców został ukarany zakazem rozgrywania meczów w europejskich pucharach na własnym stadionie. W związku z tym musiał zostać wybrany obiekt zastępczy na którym zespół z Łodzi będzie rozgrywać swoje spotkania. Było wiele obiektów do wyboru ale z racji na dobre relacje panujące na linii Łódź – Białystok działacze tego klubu zdecydowali się na Białystok. Nie zawiedli się nawet w najmniejszym stopniu. Mecz Widzew – Elfsborg (Szwecja) zgromadził na stadionie Hetmana (ówczesny Gwardii) publiczność w liczbie ponad 30 tysięcy osób. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, ale na trybunach panował wspaniały ogłuszający doping. W kolejnej rundzie do Białegostoku jako przeciwnik Widzewa zawitała Sparta Praga. To spotkanie przy ogłuszającym dopingu 25 tysięcy kibiców Widzew wygrał 1-0. Nikt wtedy nie przypuszczał nawet w najśmielszych snach, ze za kilka lat Jagiellonia będzie toczyła „boje” z Widzewem jak równy z równym. Pierwsze spotkanie obu zespołów stanowi piękną kartę w dziejach Jagiellonii. Doszło do niego właśnie 9 sierpnia 1987 roku w Białymstoku przy publice rzędu 40 tysięcy osób. Ludzie siedzieli wszędzie. Oglądałem to spotkanie mając kilka lat, siedziałem już na trybunach kilka godzin wcześniej. Najbardziej pamiętam tą masę ludzi która była imponująca. Ludzie siedzieli wszędzie. Nawet na bieżni co z dzisiejszego punktu widzenia jest niewyobrażalne. Wrażenie, które pozostanie do końca życia.
Podczas pierwszego pobytu w ekstraklasie Jagiellonia i Widzew spotykały się ze sobą sześciokrotnie, po czym wspólnie spadły do II ligi. Z drugoligowego towarzystwa szybciej wydostał się Widzew, ale los ponownie zetknął obie drużyny w rozgrywkach Pucharu Polski. Widzew Wygrał 3-1, a co ciekawe honorowa bramkę strzelił dla Jagiellonii stawiający pierwsze kroki w seniorskiej piłce Tomasz Frankowski.
W kolejnych latach Jagiellonia traciła na swojej wielkości i musiała grac na boiskach III i IV ligi. W tym czasie Widzew ponownie był na szczycie. Mistrzostwo Polski , legendarne Broendby. Nam w Białymstoku pozostawało tylko oglądanie Łodzian w telewizji i cieszenie się ich sukcesami. W tym czasie w zespole RTS`u udanie występowali Marek Citko i Daniel Bogusz – wychowankowie Jagiellonii, którym kibicował w tym czasie cały Białystok. Późniejszy okres nie był już tak wspaniały dla Widzewa. W roku 2002 po dziesięciu latach przerwy los ponowie zetknął Jagę i Widzew w Pucharze Polski. Pierwszoligowcy z Łodzi wygrali 2-1 a na kolejny mecz między zespołami przyszło nam czekać do roku 2004. Tym razem na boiskach drugoligowych. W Białymstoku padł remis ale na wyjeździe Jaga po świetnym meczu i bramkach Talesa Schulza i Dzidosława Żuberka zasłużenie wygrała 2-1. Wszyscy pamiętają również wyjazdowe spotkanie jesienią. To była istna inwazja na Łódź żółto-czerwonej braci. Ponad 1200 głów pojechało wspierać swoją drużynę. Mecz stał na dobrym poziomie. Prowadzony był w dobrym tempie, Jaga mogła wygrywać, ale szczęścia zabrakło Wojtkowi Kobeszce i Ernestowi Kononowi. Już w doliczonym czasie gry, w 95 minucie spotkania bramkę strzelili gospodarze. Pech i przegrana meczu który powinien zakończyć się remisem .
Tak oto w fotograficznym skrócie i w niewielkiej części ukazującej jedynie najważniejsze aspekty przedstawia się historia spotkań i kontaktów pomiędzy łódzkim Widzewem i białostocką Jagiellonią.
Jutro po raz kolejny spotkają się te dwa zespoły. Na trybunach będzie święto i wspaniały doping, w żółto-czerwonym Białymstoku o niczym innym nie mówi się od kilku dni jak o tym meczu. Wydarzenie wiosny na Słonecznej. Piękna kosztująca ponad 20 tysięcy złotych oprawa. Wiele atrakcji. Wszyscy w barwach! Etc. etc etc. Na takie mecze czeka się tak długo i dla takich meczów warto poświęcić wiele. Zatem wszyscy niezdecydowani, kupujcie bilety czym prędzej – bo nie wszystkim zapewne starczy. Czasu pozostaje coraz mniej, a organizatorzy nie będą czekać do ostatniej chwili. Jeśli nie macie pieniędzy pożyczcie, rozbijcie świnki młodszym siostrom, zbierajcie puszki albo butelki, bo cel jest jeden. WSZYSCY NA WIDZEW!
PS
Dziękuję bardzo Zygmuntowi za pomoc w napisaniu niniejszego felietonu!