Data: Czwartek, 5 Sierpnia 2010 g. 19:45
Miejsce: Saloniki, Stadion Kleanthis Vikelidis, III runda kwalifikacji Ligi Europejskiej
Widzów: 20000
Sędzia: Alexandru Deaconu (Rumunia)
Aris Saloniki (2:2) Jagiellonia Białystok
Cesarek '19 '75 / Ronaldo (sam.) '25 '68
Składy:
Aris Saloniki: Sifakis - Neto (85.Kouloucheris), Ronaldo, Nafti (78.Prittas), Calvo (69.Cesnauskis), Toja, Cezarek, Koke, Garbini, Javito, Lazaridis
Jagiellonia Białystok: Sandomierski - Norambuena, Skerla, Kijanskas, El Mehdi (46.Kascelan) - Makuszewski (50.Frankowski), Grzyb, Hermes, Kupisz - Burkhardt (83.Lato) - Grosicki
Kartki żółte: Toja, Sifakis, Nafti / El Mehdi
Piłkarz meczu: Marcin Burkhardt
Gdy docieraliśmy na stadion Arisu dwie godziny przed meczem, przed nim dominowały tylko dwa kolory – żółć i czerń. To kibice Arisu w dość sporych grupach zbierali się w dość sporych grupach na zapleczu trybun i swym śpiewem ożywiali tą dzielnicę Salonik. Już wtedy można było poczuć, że na trybunach podczas spotkania rewanżowego będzie bardzo gorąco i tak też w rzeczywistości było. Gdy nasi piłkarze wybiegli na przedmeczową rozgrzewkę, nie można było wręcz usłyszeć własnych myśli tak donośne były gwizdy i buczenie fanów gospodarzy. Gdy zaś pojawili się gracze Arisu cały stadion wręcz oszalał. Zaczęły się pieśni, tańce i rytmiczne klaskanie w dłonie. Spotęgowały się one, gdy na stadion wkroczyła orkiestra dęta. Jagiellończycy „powitanie” Arisowców musieli przeżyć dwukrotnie, bowiem po kilku minutach rozgrzewki udali się do szatni. Powodem był gryzący gaz łzawiący, który spowił całe boisko i trybuny po tym jak został rozpylony poza stadionem. Sam mecz rozpoczął się od świetnej kombinacyjnej akcji naszego zespołu zakończonym minimalnie niecelnym uderzeniem Norambueny. Kilka minut później dał o sobie graczom Arisu znać po raz pierwszy w tym spotkaniu Kamil Grosicki, niestety źle wykończył jego firmową akcję Burchardt. W pierwszym, najgorszym zazwyczaj dla przyjezdnych kwadransie gospodarze wykonywali jedynie dwa rzuty rożne, po których nie doszło do jakiegokolwiek zagrożenia dla nas i mogli skorzystać z błędu Sandomierskiego, który „wypluł” przed siebie piłkę po uderzeniu z dystansu, jednak sekundę później kapitalnie się zachował przy próbie dobitki. W 19. minucie spotkania kibice Jagiellonii otrzymali pierwszy cios w serce po tym jak Cesarek po dośrodkowaniu z rzutu wolnego wepchnął piłkę do siatki głową, urywając się naszym obrońcom. Można było przypuszczać, że już jest po wszystkim, że wszystko sprzeciwia się przeciwko nam. Ku zaskoczeniu Jagiellonia dalej konsekwentnie czyniła to, co miała zaplanowane. Grała piłką, w większości na jeden kontakt i dążyła do celu. Nie minęło sześć minut a Greccy dziennikarze przecierali oczy ze zdumienia. Na prawej stronie boiska zawalczył Grzyb, wyłożył jak na tacy piłkę Burkhardtowi, po którego kąśliwym uderzeniu trafiła ona w Ronaldo i wpadła do siatki obok zdezorientowanego Sifakisa. Po tym wydarzeniu zakotłowało się w sektorze naszych kibiców. Jeden z białostoczan przedostał się do sektora buforowego i usiłował zerwać najbliżej zawieszoną flagę Arisu. Do akcji wkroczyła Policja i nastąpiła krótka przerwa w grze. Po niej głupi faul w środku pola zaliczył Mido, otrzymał żółtą kartkę i chyba to sprawiło, że został zmieniony przez trenera Probierza w przerwie meczu. Ale zanim do tego doszło Jagiellonia nadal sprawiała groźne sytuacje pod bramką gospodarzy. Niestety akcje Kupisza, Makuszewskiego, Norambueny i przede wszystkim Grosickiego nie przyniosły rezultatu i do przerwy było 1:1, a nasze nadzieje na awans znacznie wzrosły. Tuż przed 15-minutową pauzą warto jeszcze by było odnotować kapitalną interwencję Sandomierskiego po strzale Calvo. W przerwie meczu dotarła do nas wręcz przerażająca wiadomość o zaatakowaniu przed meczem przez kibiców żółto-czarnych autokaru wiozącego akcjonariuszy i włodarzy Jagiellonii. Posypały się kamienie i koktajle Mołotowa. Policja, która eskortowała autokar ewakuowała się z miejsca zdarzenia i dopiero po interwencji w UEFA i upływie 20. minut zainterweniowała. Z opowiadań znajdujących się w autokarze osób wynika, że swoje życie i to, że nikt nie ucierpiał zawdzięczają odważnemu kierowcy, który cofał dużym pojazdem przez ciasną, jednokierunkową ulicę. Wymachiwania rękami w stosunku do nas na loży prasowej i groźby pod adresem fotografów sprawiały, że stadion Arisu choć imponujący stawał się dla nas zamkniętą klatką z lwami. Na boisku Jaga w drugiej połowie nadal niezłomnie dążyła do swego celu. Dziesięć pierwszych minut gry w drugiej części to nieudolne próby ataków gospodarzy, po których żółto-czerwoni zawęzili pole gry i znów przejęli inicjatywę na niezmiernie gorącym terenie rywala. W 66. minucie spotkania do piłki ustawionej na 30. metrze od bramki Sifakisa podbiegł Burchardt i mocnym uderzeniem skierował ją w światło bramki Arisu. Ta po drodze trafiła na głowę Ronaldo i stoper greckiego zespołu po raz drugi w tym meczu pokonał samobójczym trafieniem swego kolegę w bramce. Podopieczni Michała Probierza odrobili straty z Białegostoku, ale w dalszym ciągu starali się ze wszystkich sił przechylić awans na swą stronę w regulaminowym czasie gry. Wszystko byłoby dobrze, gdyby pięć minut później do akcji nie włączył się sędzia z Rumunii. Zaczęło się o ewidentnego, nie odgwizdanego faulu w środku pola na Hermesie, gospodarze nie zważając na zwijającego się z bólu naszego pomocnika piłka powędrowała na prawe skrzydło. Stamtąd piłka została dośrodkowana w nasze pole karne. W wyskoku do piłki faulowany był Skerla (co zresztą okupił kontuzją głowy), w dalszej części tej akcji Kascelan przejął piłkę, ale stojący obok gracz Arisu teatralnie upadł w naszym polu karnym, sędzia na to dał się nabrać i podyktował jedenastkę „z kapelusza”. Chwilę potem wyprosił Michała Probierza poza stadion a Cezarek zdobył pewnie swego drugiego gola w tym meczu. Końcówka meczu to nieustanne ataki Jagiellończyków i wielka ambicja do przechylenia szali na naszą korzyść. Szczególnie brylował w tym Kami Grosiki, jednak to nie on a Lato zmarnował najlepszą okazję do zwycięstwa w tym meczu, bardzo źle uderzając swą lepszą nogą łatwą piłkę na szesnastym metrze. I tak zakończyła się pierwsza i miejmy nadzieję nie ostatnia przygoda Jagiellonii z europejskimi pucharami. Cały kraj przekonał się, że Jagiellonia zgodnie z oczekiwaniami większości nie skompromitowała się w Europie. Wręcz przeciwnie, zaprezentowała się zdecydowanie najlepiej ze wszystkich polskich zespołów występujących w pucharach.
Jesteśmy dumni, że Jagiellonia jest naszym klubem!
Sponsorami wyjazdu redakcji www.jagiellonia.net do Salonik są:
- Samasz – największy producent maszyn rolniczych w Polsce,
- Polmozbyt Plus – autoryzowany dealer i serwis marek Fiat i Lancia,
- PMB Białystok – producent Kindziuka.
Wypowiedzi pomeczowe
Po spotkaniu bardzo wzburzony trener Jagiellonii Michał Probierz powiedział:
- Nie mam za co dziękować tutaj. Mogę ocenić mecz a dziękować nie mam za co. Bardzo trudny teren, zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że w pierwszym meczy przegraliśmy 2:1. Sześć minut pierwszego spotkania zadecydowało, że Aris miał przewagę w dwumeczu. Jadąc tutaj zdawałem sobie sprawę i mówiłem publicznie, że powalczymy i zrobimy wszystko aby awansować. Jestem bardzo zadowolony z zespołu. Dwa razy się podniósł. W Białymstoku przegrywając 0:2 i tutaj przegrywając 0:1. Tutaj później umieliśmy wyjść na prowadzenie. Udało się nam wyeliminować prawie wszystkie atuty greckiego zespołu. Zapomnieliśmy tylko wyeliminować tej najważniejszej i to najbardziej boli. Jan na debiut w europejskich pucharach możemy być zadowoleni. Szkoda tylko, że nie udało się nam przejść Arisu.
W dalszej części konferencji padły pytania dziennikarzy:
Co było powodem dyskwalifikacji trenera i usunięciem go na trybuny?
M.P. O to należy spytać sędziego bo ja nie wiem.
Czy był rzut karny?
M.P. Sędzia podyktował to był. Trzeba to przyjąć. Przeciwko nam w dwumeczu podyktowano dwa rzuty karne. Trzeba z tym jednak żyć. Nie będę teraz rozpamiętywał czy był czy nie i nie będę siedział i płakał. Bo to już nie wróci i tego nie da się odwrócić
Czy pan uważa, że przeszła dalej lepsza drużyna?
M.P. To akurat nie ma znaczenia czy przeszła lepsza drużyna czy też nie. Dziennikarze są od tego aby opisywać a my jesteśmy od grania. Przegraliśmy w dwumeczu i byliśmy słabsi. W mojej opinii uważam, że mecz był wyrównany z obu stron. Sześć minut pierwszego meczu zadecydowało. Jeśli chodzi o dzisiejsze spotkanie to uważam, że tutaj byliśmy zespołem lepszym w przekroju całego spotkania.
Zapowiedź meczu
W rocznicę 90-lecia istnienia naszego klubu osiągnęliśmy największy sukces w historii Jagiellonii, czyli zdobycie Pucharu Polski 22. maja w Bydgoszczy. Po okresie przygotowawczym do nowego sezonu nastąpił debiut żółto-czerwonych w europejskich pucharach i to na własnym stadionie w Białymstoku. Siedem minut ”frycowego” w tych rozgrywkach sprawiło, że przed spotkaniem rewanżowym podopieczni Michała Probierza staną przed niezmiernie trudnym zadaniem – odrobienia strat poniesionych przy Słonecznej i pokonanie Arisu Saloniki przed zapełnionymi fanatycznymi sympatykami trybunami. Jako generalny sprawdzian przed tym pojedynkiem była walka w Płocku z mistrzem Polski Lechem Poznań o Superpuchar. Zwycięstwo to dało nam wszystkim wielką wiarę w to, że jeszcze w Lidze Europejskiej dla Jagi nie jest wszystko stracone.