Data: Sobota, 23 Października 2010 g. 19:15
Miejsce: Łódź, Al.Piłsudskiego 138, 10. kolejka Ekstraklasy
Widzów: 9300
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom)
Widzew Łódź (4:1) Jagiellonia Białystok
Robak 8', 17', Panka 43', Grzelczak 55' - Frankowski 77'
Składy:
Widzew Łódź: Mielcarz - Ben Radhia, Pinheiro, Bieniuk, Dudu, Broź, Panka, Duric (80.Radowicz), Sernas, Grzelczak (82.Lisowski), Robak (90.Grzelak)
Jagiellonia Białystok: Sandomierski - Kascelan, Skerla, Kijanskas, Norambuena - Kupisz (64.Essomba), Grzyb, Hermes, Lato (46.Burkhardt) - Frankowski, Trytko (35.Grosicki)
Kartki żółte: Dudu
Piłkarz meczu: Marcin Robak
Jagiellonia w ramach 10. kolejki Ekstraklasy przegrała z Widzewem Łódź 1:4. Honorową bramkę dla gości strzelił Tomasz Frankowski. Dla Widzewa strzelali Marcin Robak (dwukrotnie), Mindaugas Panka oraz Piotr Grzelczak.
Jagiellonia rozpoczęła mecz z dwoma zmianiami w składzie. Za Igora Lewczuka wskoczył do pierwszej jedenastki Mladen Kascelan, a w ataku zagrał od pierwszych minut Przemysław Trytko. W 8. minucie Widzew miał rzut wolny. Po dośrodkowaniu piłka leciała w wprost w ręce Grzegorza Sandomierskiego, który niestety popełnił błąd. Piłka wylądowała poza boiskiem, a łodzianie mieli rzut rożny, po którym wpadła bramka na 1:0. Strzelcem gola został Marcin Robak. W 17. minucie było już 2:0 po błędzie w kryciu Tadasa Kijanskasa. Zawodnik Jagi nie upilnował przy dośrodkowaniu Marcina Robaka, który wpisał się na listę strzelców po raz drugi. Jagiellonii najzwyczajniej w świecie nie szło. Dwie bramki strzelone przez Robaka nie podłamały białostoczan. Nasi piłkarze starali się stworzyć składne sytuacje, jednak było one nieudane. W 30. minucie trwało oblężenie bramki Grzegorza Sandomierskiego. Widzew miał trzy stałe fragmenty gry pod rząd, jednak żadnego nie wykorzystał. W 35. minucie z boiska zszedł Trytko, za którego wszedł Kamil Grosicki. Minutę później blisko zdobycia bramki był Durić, który po zgraniu Grzelczaka silnie, lecz niecelnie uderzał na bramkę Jagiellonii. W 40. minucie było już 3:0. Po zgraniu Sernasa ze skraju pola karnego na bramkę z główki uderzył Mindaugas Panka i podwyższył wynik. Jagiellonia schodziła z boiska z trzybramkowym ciężarem, po strzałach z głowy Robaka i Panki.
W drugiej połowie na boisko wszedł Marcin Burkhardt. Z boiska natomiast zszedł Jarosław Lato. Widzew od początku drugiej części spotkania kontrolował grę i grał z wielkim spokojem. Efektem tego było podwyższenie wyniku na 4:0 w 55. minucie przez Piotra Grzelczaka. Dwie minuty później Sandomierski musiał bronić jeszcze strzał Marcina Robaka. W 61. minucie groźnie dośrodkowanie Kupisza wyłapał Mielcarz. Nadeszła 64. minuta i wtedy to za Tomka Kupisza na boisko wszedł Franck Essomba. Minutę później strzał Brozia wybronił Sandomierski. Podania Jagiellonii to były nieporozumienia. Piłka nie trzymała się przy nodze jagiellończykom, czego skutkiem były częste straty w środkowej strefie boiska. W 68. minucie Jagiellonia stworzyłą pierwszą składną akcję, w której Tomasz Frankowski ostatecznie chybił i nie zmienił rezultatu spotkania. Chwilę po tej akcji dwukrotnie na bramkę Jagiellonii strzelali łodzianie. Najpierw Dudu, a minutę później Durić. Obydwaj niecelnie. W 77. minucie z prawej strony piłkę dośrodkował Kamil Grosicki. Piłka minęła Mielcarza, trafiła na głowę Frankowskiego i białostocki "łowca bramek" z bliskiej odległości skierował ją do bramki Widzewa. W doliczonym czasie okazję do podwyższenia na 5:1 miał Radowicz, jednak w typowej akcji dla Franka nie zastosował podcinki i piłka wylądowała poza bramką Jagiellonii.
Wypowiedzi pomeczowe
Michał Probierz (Jagiellonia)
Piłka nożna to jest taka piękna gra, że czasami bardzo szybko jest się sprowadzonym na ziemię i dzisiaj akurat taka sytuacja miała miejsce. Trzeba powiedzieć, że wbrew temu, że przegrywaliśmy pierwsza połowę bardzo wysoko, to graliśmy ciekawą piłkę. Staraliśmy się utrzymać przy piłce, staraliśmy się atakować i tego najbardziej się obawialiśmy, straty bramki po stałym fragmencie gry i tak się stało. Potem staraliśmy się szybko odrobić straty i nadziewaliśmy się na kontry, co kontrę to było bardzo niebezpiecznie w szczególności w drugiej połowie, bo w pierwszej Widzew przeprowadził cztery ataki i zdobył trzy bramki. Na pewno jest to dla nas dobra nauka, bo trzeba wyciągać wnioski. Nie poddajemy się, przyjmujemy ta porażkę i zrobimy wszystko, żeby w następnych meczach wyglądało to lepiej. Strzeliliśmy „swojaka” i teraz trzeba to wszystko nadrabiać. Ten mecz trzeba przyjąć, tak to w piłce bywa i teraz zajmujemy się tym, żeby przejść Koronę w pucharze.
Andrzej Kretek (Widzew Łódź)
Ja bardzo się cieszę z postawy mojej drużyny, bo zagraliśmy z bardzo dobrym zespołem, jakim jest Jagiellonia, potrafiliśmy zneutralizować ich silne punkty i wykorzystać swoje atuty. Jak widać nie ma ludzi nie zastąpionych. Zmiennicy pokazali, że mają prawo walczyć o grę i prawdopodobnie będą grali dalej. Ja się bardzo cieszę z postawy drużyny, dzisiaj stanowiliśmy kolektyw, czego nie można powiedzieć o meczu z Legią. Pomogło nam to bardzo i oby tak dalej.
Zapowiedź meczu
Dzisiejszy artykuł poświęcony jest sobotniemu przeciwnikowi Jagiellonii, klubowi z tradycją, wspaniałymi kibicami i ogromnymi sukcesami. Chyba nikomu nie trzeba przybliżać dziejów Widzewa, który w historii polskiej piłki zapisał piękną kartę.
Wczytując się w jej wersy nie sposób nie dostrzec białostockiego wątku. W historii Robotniczego Towarzystwa Sportowego to mały i być może niewiele znaczący epizod. Dla nas kibiców Jagiellonii ,,epizod” ten ma jednak zdecydowanie inny wymiar. Słowo Widzew zawsze będzie przywoływało na Jagiellonii miłe wspomnienia chociażby, związane z debiutem w ekstraklasie, ale nie tylko ten pamiętny mecz z 9 sierpnia 1987 roku mam na myśli...
Tak się złożyło, że przedwojenny Białystok nigdy nie miał okazji mieć kontaktów z Widzewem. Przyszły one dopiero po zakończeniu wojny, kiedy to w 1945 roku jednym z pierwszych przeciwników Widzewa była reprezentacja Białegostoku. Przegrała w Łodzi 0:5, a nie lada wyczynem w tym pojedynku popisał się Alfred Nowiszewski zdobywca wszystkich pięciu goli dla Łodzian. Sześć lat później było jeszcze gorzej, nasze miasto w drugoligowej konfrontacji z Widzewem reprezentowała Gwardia. W swoim premierowym występie 8 kwietnie 1951 roku gwardziści przegrali w Łodzi 1:9. Dla Widzewa jest to do dzisiaj najwyższa wygrana w historii drugoligowych występów. W rewanżu padł remis 1:1, a rok później Białostoczanie ponieśli dwie porażki: w Łodzi 0:2, w Białymstoku 0:3. Potyczka z lipca 1952 łódzkim piłkarzom bardzo mocno zapadła w pamięci ,,W Białymstoku byliśmy na obiedzie w restauracji, gdzie jak zwykle bywało to w podróży, zamówiliśmy po schabowym z kapustą. Podczas posiłku ktoś przeciągnął serią z karabinu, potem kolejną. Po chwili milicjanci, a może ,,ubecy”, strzelali niemal pod oknami restauracji. Nie pytając o co chodzi daliśmy dyla pod stoły ...” –opowiadał piłkarz Widzewa Danecki. Przeżycia, które doświadczyli Widzewiacy w Białymstoku musiały wystarczyć na osiemnaście lat, bo tyle czasu było potrzeba, aby znowu doszło do konfrontacji Widzewa z białostockim zespołem.
W roku 1970 Widzew Łódź awansował do tak zwanej klasy międzywojewódzkiej, w której nieprzerwanie od 1966 roku występował Włókniarz Białystok. Robotnicze Towarzystwo Sportowe na tym szczeblu rozgrywek gościło zaledwie dwa sezony. W pierwszym uplasowało się na piątym miejscu, w drugim zajęło pierwsze awansując do drugiej ligi.
Epizody Widzewa z Gwardią i Włókniarzem były tylko wstępem do częstszych kontaktów RTS-u z Białymstokiem, którego najlepszym zespołem od połowy lat siedemdziesiątych była Jagiellonia. Zanim doszło do konfrontacji czysto piłkarskiej, dały znać o sobie relacje kibiców na linii Łódź – Białystok. A wszystko to za sprawą świetnych występów Bońka i spółki w europejskich pucharach. ,,Na meczu w Łodzi z województwa białostockiego zauważyliśmy trzy autokary jeden z Sokółki i dwa z Białegostoku, sporo było prywatnych aut” – pisała w kwietniu 1983 roku Gazeta Współczesna.
Przed nami ligowy klasyk Jagiellonia Białystok – Robotnicze Towarzystwo Sportowe Widzew Łódź – Jagiellonia Białystok. Ktoś może powiedzieć – ot mecz jak mecz kolejna kolejka i spotkanie zespołów z czołówki drugiej ligi, ale tak nie jest. Swego rodzaju sentyment do Widzewa w Białymstoku panuje odkąd pamiętam. Datą, która w dużym stopniu zaważyła na tym ”uczuciu” jest 9. sierpień 1987 roku. W tym dniu Jagiellonia pierwszy raz w swojej jakże długiej historii miała swój debiut w ekstraklasie piłkarskiej. W tym debiucie zagrała nie z byle kim, z Widzewem Łódź, z zespołem, który złotymi literami zapisał się w historii polskiej piłki nożnej. Nie był to jednak pierwszy kontakt na linii Jagiellonia – Widzew, do tego należy dodać, że pierwsze kontakty nie były czysto piłkarskie. RTS na początku lat osiemdziesiątych z powodzeniem reprezentował Polskę w europejskich pucharach. Na te spotkania liczną grupą jeździli wspaniali kibice z Białegostoku. Zaczęły zawiązywać się pierwsze kontakty z fanami Widzewa. Taki stan rzeczy miał swoje konsekwencje w niedalekiej przyszłości. Widzew za nieodpowiednie zachowanie jednego ze swoich kibiców został ukarany zakazem rozgrywania meczów w europejskich pucharach na własnym stadionie. W związku z tym musiał zostać wybrany obiekt zastępczy na którym zespół z Łodzi będzie rozgrywać swoje spotkania. Było wiele obiektów do wyboru ale z racji na dobre relacje panujące na linii Łódź – Białystok działacze tego klubu zdecydowali się na Białystok. Nie zawiedli się nawet w najmniejszym stopniu. Mecz Widzew – Elfsborg (Szwecja) zgromadził na stadionie Hetmana (ówczesny Gwardii) publiczność w liczbie ponad 30 tysięcy osób. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, ale na trybunach panował wspaniały ogłuszający doping. W kolejnej rundzie do Białegostoku jako przeciwnik Widzewa zawitała Sparta Praga. To spotkanie przy ogłuszającym dopingu 25 tysięcy kibiców Widzew wygrał 1-0. Nikt wtedy nie przypuszczał nawet w najśmielszych snach, ze za kilka lat Jagiellonia będzie toczyła „boje” z Widzewem jak równy z równym. Pierwsze spotkanie obu zespołów stanowi piękną kartę w dziejach Jagiellonii. Doszło do niego właśnie 9 sierpnia 1987 roku w Białymstoku przy publice rzędu 40 tysięcy osób. Ludzie siedzieli wszędzie. Oglądałem to spotkanie mając kilka lat, siedziałem już na trybunach kilka godzin wcześniej. Najbardziej pamiętam tą masę ludzi która była imponująca. Ludzie siedzieli wszędzie. Nawet na bieżni co z dzisiejszego punktu widzenia jest niewyobrażalne. Wrażenie, które pozostanie do końca życia.
Podczas pierwszego pobytu w ekstraklasie Jagiellonia i Widzew spotykały się ze sobą sześciokrotnie, po czym wspólnie spadły do II ligi. Z drugoligowego towarzystwa szybciej wydostał się Widzew, ale los ponownie zetknął obie drużyny w rozgrywkach Pucharu Polski. Widzew Wygrał 3-1, a co ciekawe honorowa bramkę strzelił dla Jagiellonii stawiający pierwsze kroki w seniorskiej piłce Tomasz Frankowski.
W kolejnych latach Jagiellonia traciła na swojej wielkości i musiała grac na boiskach III i IV ligi. W tym czasie Widzew ponownie był na szczycie. Mistrzostwo Polski , legendarne Broendby. Nam w Białymstoku pozostawało tylko oglądanie Łodzian w telewizji i cieszenie się ich sukcesami. W tym czasie w zespole RTS`u udanie występowali Marek Citko i Daniel Bogusz – wychowankowie Jagiellonii, którym kibicował w tym czasie cały Białystok. Późniejszy okres nie był już tak wspaniały dla Widzewa. W roku 2002 po dziesięciu latach przerwy los ponowie zetknął Jagę i Widzew w Pucharze Polski. Pierwszoligowcy z Łodzi wygrali 2-1 a na kolejny mecz między zespołami przyszło nam czekać do roku 2004. Tym razem na boiskach drugoligowych. W Białymstoku padł remis ale na wyjeździe Jaga po świetnym meczu i bramkach Talesa Schulza i Dzidosława Żuberka zasłużenie wygrała 2-1. Wszyscy pamiętają również wyjazdowe spotkanie jesienią. To była istna inwazja na Łódź żółto-czerwonej braci. Ponad 1200 głów pojechało wspierać swoją drużynę. Mecz stał na dobrym poziomie. Prowadzony był w dobrym tempie, Jaga mogła wygrywać, ale szczęścia zabrakło Wojtkowi Kobeszce i Ernestowi Kononowi. Już w doliczonym czasie gry, w 95 minucie spotkania bramkę strzelili gospodarze. Pech i przegrana meczu który powinien zakończyć się remisem . W spotkaniu rewanżowym Jagiellonia po bramkach Moskala i Konona pokonała Widzew 2:1. W sezonie 2007/2008 Jagiellonia debiutując przy sztucznym oświetleniu na własnym stadionie pokonała już w ramach ekstraklasy Widzew po bramce Wasiluka (setny gol Jagiellonii w Ekstraklasie) i Sotirovica 2:1. W rewanżu lepszy by klub z Łodzi wygrywając 2:0.
W sumie oba zespoły rozegrały ze sobą 21 spotkań z czego Jagiellonia wygrywała 7 razy, 9 razy lepszy był Widzew a 5 razy padał remis. W bramkach prowadzi Widzew 28 do 22.
Tak oto w fotograficznym skrócie i w niewielkiej części ukazującej jedynie najważniejsze aspekty przedstawia się historia spotkań i kontaktów pomiędzy łódzkim Widzewem i białostocką Jagiellonią. Jutro ponownie Jagiellonia zagra na Widzewie. Niech żałują Ci których tam zabraknie.