Data: Sobota, 1 Października 2011 g. 15:45
Miejsce: Białystok, Stadion Miejski, 9. kolejka ekstraklasy
Widzów: 4000
Sędzia: Paweł Dreschel (Gdańsk)
Jagiellonia Białystok (3:1) Zagłębie Lubin
Tomasz Frankowski 26`, 87`, Ermin Seratlić 43` - Darvydas Šernas 30`
Składy:
Jagiellonia Białystok: Ptak - Norambuena, Skerla, Cionek, Pejovic - Kukol (37.Seratlic), Hermes, Grzyb, Kupisz - Burkhardt (37.Cetkovic) - Frankowski (90.Makuszewski)
Zagłębie Lubin: Isailovic - Rymaniak, Hanek, Reina, Nhamoinesu - Abwo (88.Gancarczyk), Hanzel, Rakowski, (69.Dąbrowski), Pawłowski (83.Wilczek) - Sernas, Woźniak
Kartki żółte: Seratlić - Costa
Piłkarz meczu: Marko Cetkovic
Po trzech wysokich porażkach na wyjazdach, Jagiellonia wygrała na własnym boisku z Zagłębiem Lubin 3:1. Dwa trafienia zaliczył Tomasz Frankowski, jedno zaś Ermin Seratlić.
Dzisiejsze spotkanie było debiutem Tomasza Ptaka, który zmienił w bramce Krzysztofa Barana. Z kolei miejsce kontuzjowanego Dawida Plizgi zajął Marcin Burkhardt. Od początku w grze „Żółto-Czerwonych” widać było brak młodego pomocnika. W pierwszych 20 minutach spotkanie nie było zbyt ładne dla oka, gra wyraźnie się nie kleiła. W 26. minucie Jagiellonia objęła prowadzenie za sprawą duetu Grzyb – Frankowski. Pierwszy genialnie przejął piłkę w środku pola i od razu podał ją do Franka, który dopełnił formalności w swoim stylu. Zaledwie kilka minut mogliśmy się cieszyć z przewagi. W 30. minucie Skerla z Cionkiem podawali między sobą piłkę na własnej połowie co przerwali goście i piłka trafiła przed polem karnym do Sernasa, który strzelił niezwykle mocno. W dodatku strzał odbił się jeszcze od naszego obrońcy i Tomasz Ptak nie miał szans na obronę. Zdenerwowany takim obrotem sprawy i nieporadnością niektórych piłkarzy trener Michniewicz jeszcze w pierwszej połowie zdjął z boiska Kukola oraz Burkhardta, którego pożegnały zasłużone, głośne gwizdy. Na boisku pojawili się dwaj zawodnicy z Czarnogóry: Ermin Seratlić oraz Marko Cetković. Pierwszy z nich jeszcze przed przerwą wpisał się na listę strzelców. W 43. minucie dostał świetne podanie na wolne pole od Frankowskiego i strzałem z pierwszej piłki pokonał Isailovicia.
Na drugą część spotkania oba zespoły wyszły bez zmian. Niewiele też zmieniła się gra - ciągle sporo było w niej chaosu, ale nie brakowało sytuacji pod obiema bramkami. Kilka razy skutecznie interweniował Ptak, a także jego vis-a-vis Isailovic. W 78. minucie po rzucie wolnym wykonywanym przez Hanzela piłka otarła się o poprzeczkę naszej bramki i wyszła na aut bramkowy. Losy spotkania na 3 minuty przed upływem regulaminowego czasu gry przesądził niezawodny Franek. Świetną akcją popisał się Cetković, który ograł kilku zawodników gości i idealnym podaniem „obsłużył” Frankowskiego. Nasz napastnik nie przywykł marnować takich sytuacji i prowadziliśmy już 3:1. „Miedziowi” próbowali jeszcze wyrównać, ale na szczęście do końca meczu wynik nie uległ zmianie i po kilku sromotnych porażkach zdobyliśmy w końcu 3 punkty.
Warto podkreślić bardzo udany debiut Tomasza Ptaka, a także świetną postawę Tomka Frankowskiego (2 gole i asysta) oraz asystujących Rafała Grzyba i Marko Cetkovicia. Niestety, po raz kolejny nie najlepiej wyglądała nasza gra obronna. Miejmy nadzieję, że Czesław Michniewicz do meczu z Wisłą zdąży ją „załatać”.
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban:
- Jestem dziś wkurzony nie o to, że przegraliśmy mecz, ale o to, że przygotowuje człowiek analizę drużyny przeciwnej i wiedzieliśmy jakie są atuty Jagi. Stałe fragmenty gry - Skerla - ustrzegliśmy się. Najlepiej grająca drużyna w lidze z kontrataku, niezależnie od tego czy gra u siebie czy na wyjeździe, a tu dostajemy bramki właśnie z tego, choć było ich o wiele więcej. Nie tak mieliśmy grać. Nie wiem czy poniósł nas entuzjazm po spotkaniu z ŁKS-em, gdzie wygraliśmy swój pierwszy mecz w lidze. Uczulałem zawodników, że nie możemy z Jagiellonią grać tak jak z ŁKS-em, chodzi przede wszystkim o tak dużą ilość zawodników w ataku, bo każda strata będzie oznaczała groźny kontratak i one rzeczywiście były bardzo groźne i przekształcały się w bramki. Mam żal do piłkarzy, że nie potrafiliśmy temu zapobiec, bo właśnie przede wszystkim na to ich uczulałem, aby przerwać akcję faulem taktycznym, albo też szybko zorganizować się w defensywie. To nam się nie udało i dlatego ten mecz przegraliśmy.
Czesław Michniewicz:
- Bardzo się cieszę, że udało nam się wygrać spotkanie, którego bardzo się obawialiśmy z uwagi na to, iż trzy poprzednie nie były najlepsze w naszym wykonaniu, chociaż gra momentami nie była najgorsza. Oczywiście w tych dwóch ligowych, o pucharowym nie myślę, bo przegraliśmy je sromotnie. Na pewno u każdego zawodnika i trenera niepewność była, do tego kontuzje Dawida Plizgi i Grześka Bartczaka oraz kilka innych urazów spowodowało, że zdecydowaliśmy się na takie, a nie inne ustawienie.
Wystawienie Marcina Burkhardta do pierwszej jedenastki, to przede wszystkim moja wina. Za bardzo uwierzyłem w tego chłopaka, choć nie jest on jeszcze przygotowany na to, by grać od pierwszej minuty. Naraziłem go na to co się stało, czyli zmianę w pierwszej połowie. Uważałem, że każda kolejna minuta z Marcinem na boisku nie poprawi naszej gry, stąd też tak trudna decyzja dla niego oraz Vladka Kukola, jednak interes drużyny był najważniejszy.
Był to mecz, w którym Zagłębie było zespołem dominującym przez całe spotkanie. Było zespołem, który dłużej i swobodniej operował piłką, a do tego zmuszał nas abyśmy więcej biegali. Bałem się o dyspozycję Pejovicia, dlatego też nie angażował się w akcje ofensywne. Ciężko się grało bez gry na obiegnięcie na skrzydłach i gratulacje dla Kupisza - za heroizm i grę w końcówce z rozciętą głową oraz Seratlicia, który wykonał ogromną pracę. Brakowało im wsparcia ale wynikało to z tego, że obawialiśmy się z lewej strony Szymka Pawłowskiego, także Arka Woźniaka, który strzela z każdej pozycji no i przede wszystkim obawialiśmy się, że się przełamie Darvydas Sernas, podobnie jak przed tygodniem Rafał Grzelczak z Widzewa.
Wygraliśmy trudny mecz, który da nam trochę spokoju przez najbliższe dwa tygodnie przed meczem z mistrzem Polski - Wisłą Kraków. W pełnym składzie odbędziemy tylko jeden trening i jest to dla nas bardzo trudna sytuacja, bo dziesięciu zawodników wyjeżdża na reprezentacje. Liczę na to, że w Krakowie będzie mógł już zagrać Grzegorz Rasiak.