Data: Niedziela, 3 Września 2006 g. 16:30
Miejsce: Białystok, ul. Słoneczna 1, 7. kolejka II ligi
Widzów: 7000
Sędzia: Jacek Walczyński
Jagiellonia Białystok (3:2) FC Botoșani
Bzdęga, Rybski (ŁKS); Wolański (2), Dzienis (Jagiellonia)
Składy:
Jagiellonia Białystok: A. Olszewski – A. Napierała, J. Markiewicz, Ł. Nawotczyński, M. Kośmicki - K. Zalewski, J. Wolański, M. Trzeciakiewicz, M. Wasiluk
FC Botoșani: K. Ulman - P. Galiński, Zb. Kowalski, P. Gawlik, P. Petasz - M. Marczak, J. Dąbrowski, P. Głowacki, P. Strózik - A. Rybski, T. Bzdęga
Kartki żółte: Gawlik, Kowalski(ŁKS); Łatka, Nowak, Wolański (Jagiellonia)
Piłkarz meczu: Janusz Wolański
O tym, ze dzisiejszy mecz Jagiellonii Białystok z ŁKS Łomża będzie zacięty nikogo nie trzeba było przekonywać. Jednak takiej dramaturgii tego spotkania nikt nie przewidział. ŁKS po pierwszej połowie po bramkach Bzdęgi i Rybskiego prowadził i zapowiadało się na wielką niespodziankę. Druga połowa to już jednak całkowita dominacja Jagi która po dwóch bramkach Wolańskiego i jednej Dzienisa objęła prowadzenie i nie oddała go już do końca spotkania.
Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia Jagiellonii. Mateusz Cieluch indywidualnie ograł kilku obrońców gości i ładnie zagrał z prawej strony na środek pola karnego. Niestety nikt nie przewidział intencji podającego. Wynik nie uległ zmianie. Kilka minut później ponownie Cieluch mógł zostać bohaterem spotkania. Wyszedł sam na sam z Ulmanem, który był już praktycznie na ziemi. Zamiast próbować lobować bramkarza, niestety strzelił po ziemi a bramkarz gości złapał piłkę. Na trybunach słychać było jedynie jęk zawodu. Dosłownie w chwilę później Andrzej Olszewski niepotrzebnie zaczął bawić się z piłka, co mogło zakończyć się utratą bramki. Na szczęście to nie nastąpiło. Po tej akcji spotkanie się wyrównało, chociaż po obu stronach było mnóstwo niedokładnych podań. Walka toczyła się w środkowej części boiska. W 20 minucie meczu fatalnie zagrał nasz blok defensywny. Bzdęga ładnym strzałem umieszcza piłkę w siatce. Łomża niespodziewanie prowadzi w Białymstoku. Pomimo straconej bramki nasz zespół nie umiał znaleźć sposobu na dobrze spisujących się gości. Ci z kolei umiejętnie się bronili, wyprowadzając przy tym groźne kontrataki. W trzydziestej minucie meczu Petasz bardzo ładnie główkuje, ale Olszewski koniuszkami palców przenosi piłkę nad poprzeczką. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Rzut różny dla Łomży. Znów zaspała nasza formacja obronna, do piłki dochodzi Rybski i wyprowadza ŁKS na dwubramkowe prowadzenie. Ludzie zgromadzeni na trybunach ze zdumienia przecierali oczy. Takiego obrotu sprawy nikt się nie spodziewał. Druga bramka obudziła nasz zespół z letargu. Akcje zaczęły się zazębiać i z czasem przyniosło to skutek w postaci strzałów na bramkę. Już w 36 minucie meczu Wolański wyszedł sam na sam z Ulmanem ale nie umiał wykończył swojej akcji. W chwilę później Wolański znów próbuje. Piłka po jego strzale z dystansu ląduje na słupku bramki rywali. Pech. Kilka minut później po rzucie wolnym znów strzela Wolański ale Ulman pewnie piąstkuje. Wynik meczu do końca pierwszej połowy meczu nie uległ zmianie. Jagiellonia schodziła do szatni przegrywając dwoma bramkami.
W przerwie po prowokacji ze strony kibiców (palenie szalików Jagiellonii ) gości nerwy puściły naszym fanom zgromadzonym na Ultrze. Część z nich przeskoczyła przez ogrodzenie i pobiegła w stronę sektora przyjezdnych. W tym momencie na murawie pojawiła się policja i zajścia zostały szybko opanowane.
Druga połowa przyniosła zmiany w składzie Jagi. W miejsce Wasiluka i Zalewskiego na boisku pojawili się Sobolewski i Dzienis. Te zmiany patrząc na przebieg całego meczu okazały się kluczowe. Na początku drugiej połowy meczu to goście próbowali narzucić swój styl gry. Jednak nie na długo. Trzy minuty po wznowieniu gry Łatka trafia piłką do siatki, ale sędzia uznaje, że był faul na bramkarzu gości i bramki nie uznaje. Następne dziesięć minut to próby Jagiellonii zmiany wyniku, ale konsekwentna gra w obronie Łomży nie pozwoliła na zmianę niekorzystnego wyniku. Dopiero 57 minuta wlała nadzieję w serca kibiców Jagi. Z rzutu rożnego dośrodkował Sobolewski a filigranowy Wolański najwyżej skończył w polu karnym i bardzo ładnym strzałem pokonał Ulmana. Zdobyta bramka dodała animuszu poczynaniom naszej drużyny. Goście z każdą chwilą opadali z sił. W 60 minucie spotkania do piłki doszedł Dzienis i pięknym strzałem z woleja pokonał Ulmana. Swoją ambicją Jaga doprowadziła do remisu. Nie była to jednak przysłowiowa kropka nad i. Jaga napierała i z każda chwilą coraz bardziej zagrażała bramce gości. Nie było odstawiana nogi i przegranej piłki. Tu należy wspomnieć o sędziowaniu. Już od początku meczu było tragiczne i wątpliwe, ale od momentu wyrównania stało się stronnicze. Sędzia przeszkadzał gospodarzom jak tylko mógł. Raz gwizdał przewinienia wyssane z palca ,a raz spalone których nikt nie widział. W 70 minucie meczu pięknie z dystansu ponownie uderzył Wolański, ale piłka minimalnie minęła bramkę rywali. Co się odwlecze to nie uciecze. W chwile później bardzo ładnie rozegrali między sobą piłkę Sobolewski z Dzienisem., nastąpiło dogranie wzdłuż linii bramkowej a ponownie Wolański dosłownie wepchnął piłkę do siatki. Trybuny oszalały z radości. Jaga wyszła na prowadzenie w tym spotkaniu, którego do końca już nie oddała. Jaga po strzeleniu gola zaczęła bardziej szanować piłkę, ale nie oddała inicjatywy. Ponownie ładnie strzelał Wolański, a później Łatka. Co chwile kotłowało się w polu karnym gości, którzy już nie mieli sil aby nawet wyprowadzić kontrę. W 86 minucie meczu znów sędzia daje przykład swojej obiektywności. Piłka została ewidentnie zagrana w polu karnym ręką przez jednego z graczy gości, ale pan w czerni pokazuje grać dalej! Kolejna świetna decyzja arbitra to doliczenie 4 minut do drugiej połowy meczu. Jeszcze śmieszniejsze jest to, że doliczony czas trwał nie 4 a 6 minut. W końcu jednak gwizdek nastąpił, a trybuny oszalały z radości. Trzy punkty w Białymstoku i to w tak prestiżowym spotkaniu po walce jaką zawsze chciałoby się oglądać na boiskach piłkarskich. Było wszystko emocje, bramki, świetny doping. Takie mecze che się oglądać!
Jeśli Jaga chce wygrać to nawet niedouczony gwizdek nie jest w stanie zepsuć widowiska. Łomża niech mu podziękuje, bo gdyby nie on to wynik byłby o wiele wyższy na korzyść Jagiellonii.
Jagiellonia: A. Olszewski – A. Napierała, J. Markiewicz, Ł. Nawotczyński, M. Kośmicki - K. Zalewski, J. Wolański, M. Trzeciakiewicz, M. Wasiluk - D. Łatka, M. Cieluch.
ŁKS: K. Ulman - P. Galiński, Zb. Kowalski, P. Gawlik, P. Petasz - M. Marczak, J. Dąbrowski, P. Głowacki, P. Strózik - A. Rybski, T. Bzdęga.
GALERIA
LIVE
Wypowiedzi pomeczowe
Ryszard Tarasiewicz (Jagiellonia Białystok):
W pierwszej kolejności chciałem pogratulować chłopakom, za wielkie zaangażowanie i wiarę w sukces. Uważam, że mecz stał na bardzo wysokim poziomie i był prowadzony w bardzo dobrym tempie. Zwycięstwo Jagiellonii z ilości stworzonych sytuacji uważam za zasłużone. Pierwsza bramka dla Łomży była czysto piłkarska, drugiej natomiast mogliśmy uniknąć. Mecz z pewnością inaczej by się ułożył, gdyby „Mateusz Cieluch wykorzystał sytuację sam na sam. Był to ciężki mecz z zespołem, który dobrze operuje piłką, widać jednak było na tle Jagiellonii braki motoryczne, wynikające z nieprzepracowanego okresu letniego. Gra Jagiellonii też nie wygląda jeszcze tak jak sobie bym wyobrażał i uważam, że jak „Bozia da” to na wiosnę będzie to wyglądało jeszcze lepiej. Jeszcze raz gratulacje chłopakom, bo wyciągnąć z 0:2, przy presji i jeszcze w taki m meczu nie jest łatwo.
Czesław Jakołcewicz (ŁKS Łomża):
Od radości, aż do smutku – tak mogę powiedzieć o tym meczu. Niestety przegraliśmy mecz, który układał nam się bardzo dobrze. Myślę, że zaskoczyliśmy trochę Jagiellonię grając konsekwentnie w pierwszej połowie prowadziliśmy 2:0. Całą koncepcję rozbiła kontuzja mego skrajnego. Niestety nie mam wartościowych zmienników, bo uważam, że gdybym miał, to byśmy tego meczu nie przegrali. Po przerwie Jagiellonia osiągnęła dużą przewagę, było to jednak związane z tym, że wpuściłem na boisko zawodników, którzy są jeszcze nie przygotowani do gry w tym sezonie. Na pewno w pierwszej połowie pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony, na tle bardzo silnego przeciwnika potrafiliśmy strzelić dwie bramki. Po 20 minutach drugiej połowy było widać, że mój zespół odczuwa trudy tego meczu. Nie miałem po prostu kogo wstawić, ale nie narzekam, staram się motywować tych, którzy dostają szansę gry. Jest to z pewnością konsekwencja naszych wyjazdów, dzisiaj był to piąty z kolei mecz na wyjeździe. Co trzy dni przemierzamy po 500 kilometrów i ja się z tym liczyłem, że prędzej czy później będą widoczne skutki przemęczenia i to właśnie dzisiaj było widać, szczególnie w drugiej połowie. W Jagiellonii weszli doświadczeni zawodnicy i pociągnęli ich grę, ja takowych nie miałem, mimo wszystko dziękuję chłopcom, że pokazali, iż nie jesteśmy zwykłymi kopaczami piłki. Jedziemy teraz do lidera i zagramy tak samo, będziemy grać, aby wygrać. Nigdy nie gram obronnie, a mam taki zespół, który potrafi grać ofensywnie. Gratuluje Rysiowi i jego drużynie zwycięstwa, że wyciągnęli z 0:2 i wygrali, a my będziemy szukać punktów w innych meczach, których jeszcze kilka przed sobą mamy. Smutne jest tylko to, że musimy je grać na wyjazdach.
Michał Trzeciakiewicz
Jak wrażenia po powrocie do składu?
Michał Trzeciakiewicz - Wróciłem z dalekiej podróży, trener przez 6 kolejek nie widział mnie. nie dał mi szansy, trenera zdanie było inne, mam nadzieję, że szans dostane więcej i będziemy wygrywać tak jak dzisiaj.
Jak się czułeś przeciwko grze Iwo Zubrzyckiemu?
M.T. Na pewno jesteśmy przyjaciółmi, ale na boisku nie ma sentymentów.
Mariusz Dzienis
Mariusz, wejście rewelacyjne?
Czy rewelacja? Drugą połowę wszyscy zagraliśmy bardzo dobrze, strzeliliśmy trzy bramki i odnieśliśmy zwycięstwo. Bardzo cieszymy się z tego.
Bramka w Twoim wykonaniu bardzo ładna?
Dobrze, że weszła, bramka ważna, ale tak jak pozostałe dwie.
Dlaczego nie zagrałeś w pierwszym składzie?
A tu już decyzja trenera była i mi pozostaje ją uszanować.
Skład był eksperymentalny i może dlatego przegrywaliście po pierwszej połowie?
Mieliśmy swoje sytuacje, ale Łomża miała dwie strzeliła, a my musieliśmy gonić wynik.
Adrian Napierała
Cały zespół zagrał w drugiej połowie dobrze i zasługuje na uznanie. Bramki, które Łomża strzeliła były po naszych błędach ewidentnych. Ale przegrali. Napinali się przed tym spotkanie i ale przegrali. O ile zagrają w rundzie rewanżowej to w Łomży też pewnie przegrają. (...) Derby Podlasia, dla białostoczan to na pewno derby, ja grałem w Łodzi, gdzie też są emocje. Derby rządzą swoimi prawami. Mam nadzieję, że z Polonią już takiej nerwówki nie będzie.
Jacek Markiewicz
Na pewno mecz podobał się kibicom, a nam po pierwszej połowie nie było do śmiechu. Przegrywaliśmy 0:2, ale niestety, jeżeli byśmy nie zaryzykowali to byśmy nie wygrali. Pierwszy raz zagraliśmy takim składem. Kilku chłopaków po raz pierwszy zagrało w takim ustawieniu. Jednak skład ustala trener i nikt nie będzie mieszał. Oczywiście, druga połowa była zupełnie inna. Strzeliliśmy trzy bramki no i wygraliśmy.
Zapowiedź meczu
uż jutro poraz pierwszy Jagiellonia zmierzy się z ŁKS Łomża w rozgrywkach drugoligowych. Klub znad Narwi powstał 16 kwietnia 1928 r.
Pomysłodawcami byli bracia Cieślukowie - Henryk, student prawa na Uniwersytecie Warszawskim, w latach 60 minister sprawiedliwości i starszy, Wacław - pracownik umysłowy "Społem", pierwszy prezes klubu. Był to pierwszy klub cywilny w mieście i miał służyć odciąganiu młodzieży od wstępowania do klubów wojskowych: "Legionu Młodych" i "Strzelca". Władze wojskowe utrudniały zalegalizowanie działalności klubu.
Pierwszy mecz ŁKS zagrał 29 kwietnia z 71 Pułkiem Piechoty z Zambrowa i wygrał go 6:0. Na początku lat 30-tych podzielono polskie rozgrywki na klasy. ŁKS trafił do klasy B(pośrednia pomiędzy dzisiejszą 2 a 3 ligą). W 1932 roku ŁKS zostaje mistrzem ligi jednak białostocki oddział PZPN nie wiadomo dlaczego, znowu umieszcza ŁKS w klasie B. W 1933 roku ŁKS znów zostaje mistrzem, wygrywając wysoko z Jagiellonią i Jutrznią Białystok i awansuje do klasy A(2 liga) zdobywając jej wicemistrzostwo. To wydarzenie było wielkim sukcesem, zważywszy na to, że stroje, sprzęt i wyjazdy opłacali sami zawodnicy. Po tych sukcesach klubem znowu zainteresowało się wojsko - połączono ŁKS, sekcję sportową Akademickiego koła "Łomża" i "Legion Młodych" w jeden klub z nazwą ŁKS Łomża. Patronat wojska trwał tylko 2 lata, w czasie którym wybudowano piękny stadion nad Narwią.
W 1937 roku ŁKS został wyrzucony z rozgrywek przez białostocki PZPN za nieopłacenie składki. W czasie trwania drugiej wojny światowej ŁKS nie zagrał żadnego meczu ligowego. W czasie wojny zniszczono stadion (trybuny spalone, murawa zryta pociskami). Po wojnie grupa piłkarzy, którzy ją przeżyli, zaczęła znowu grać. Klub przyjął nazwę OMTUR, potem zmieniając ją na m.in. Kolejarz, Budowlani, Start, aż powrócił do historycznego ŁKS. Pod koniec lat 50 klub ustabilizował się. Wybudowano szatnię i stadion (istniejący do dziś). Różnorakie kłopoty jakie wówczas nękały ten klub nie przeszkodziły mu w zdobyciu w 1966 roku Pucharu Polski w okręgu białostockim i prawie awansować do drugiej ligi. Od początku lat 70 w ŁKS-ie pojawiają się fikcyjne etaty dla zawodników, różne skandale i afery. W latach 80 zamarło szkolenie młodzieży, pojawiły się problemy ze skompletowaniem jedenastki oraz problemy finansowe. W 1995 roku prawie ogłoszono upadłość klubu, jednak Miasto spłaciło długi ŁKS-u.
Przez całe lata 90 XX wieku ŁKS krążył między trzecią i czwartą ligą. W skutek reorganizacji ligi w 1998 roku ŁKS spadł do czwartej ligi i przez kilka lat nie udawało mu się z niej awansować. Pogorszyła się także frekwencja, na mecze w trzeciej lidze chodziło nawet do 1500 osób, natomiast w IV 400-500 widzów. Po latach posuchy klub wywalczył upragniony awans do III ligi, a po dwóch bardzo dobrych w niej sezonach, udało się wywalczyć historyczny awans na zaplecze ekstraklasy. Średnia widzów na mecz w trzeciej lidze osiągnęła prawie 3000 osób. Po wywalczeniu awansu okazało się, że klub ma poważne problemy finansowe. Wymieniony został prawie całkowicie zarząd klubu, nowi działacze ostro wzięli się do pracy i udało się zgłosić klub do drugoligowych rozgrywek.
Jagiellonia z ŁKS Łomża rozegrała już ponad 40 spotkań. Jest to chyba jedyny rywal, z którym graliśmy tyle meczów. Pierwszy mecz pomiędzy Jagiellonią, a ŁKS miał miejsce w 1934 roku. Został rozegrany w Łomży. ŁKS był wówczas beniaminkiem białostockiej klasy ,,A”. Spotkanie zakończyło się niespodzianką, gdyż debiutant pokonał Jagiellonię 2:1. W rewanżu padł wynik 2:2.
W historii barwy obu klubów reprezentowali:
Kamil Ulman, Zbigniew Kowalski, Wojciech Tomaszewski (Jagiellonia II), Arkadiusz Chrobot, Marcin Strzeliński, Sławomir Lewicki, Łukasz Tyczkowski, Tomasz Wołczyk, Zbigniew Skowroński, Edward Korotkiewicz, Tadeusz Siejewicz, Dariusz Jurczak, Sławomir Głębocki, Maciej Kudrycki, Dariusz Ostaszewski, Kamil Kucharski, Tomasz Kulhawik, Tomeasz Kowalewski, Krzysztof Maciejczuk, Jarosław Wawrzeniuk, Piotr Pawluczuk, Wiesław Romaniuk, Artur Sacharczuk, Grzegorz Pieczywek oraz Zbigniew Szuzgda.
Odnosząc się do historii obu klubów można stwierdzić, że odwieczni rywale mają ze sobą wiele wspólnego. Miejmy nadzieję, że jutrzejszy mecz rozstrzygnie się na korzyść Jagiellonii.
Źródło: własne